środa, 23 grudnia 2015
"przemyślenia psychopaty"
"Zastanawialiście się kiedyś czym tak naprawde jest śmierć? Codziennie umierają miliony ludzi na świecie, cierpimy z tego powodu i to strasznie, jeśli chodzi o naszych bliskich i bliskich osób dla nas ważnych. Odczuwamy wtedy pustkę, jakby umarła część naszej duszy. Dlaczego? Bo wiemy, że nie zobaczymy już tej osoby, nie porozmawiamy z nią i nie spojrzymy jej w oczy.. To przykre, ale taka jest prawda i musimy z tym żyć. Wiara mówi, że kiedy umrzemy idziemy do piekła bądź też nieba, że to nasze suienie i Bóg decyduje o naszym losie, naszym życiu. Tylko gdzie jest Bóg kiedy umiera dopiero narodzone dzieciątko, no gdzie?! Miało przed sobą długie lata, kochającą i cieszącą się z jego narodzin rodzine, ale umarło. Gdzie wtedy był Bóg? No gdzie? Chciał je zabrać do siebie? Przecież tu czekała cała rodzina aż będzie mogła je nakarmić i się z nim pobawić.. To niesprawiedliwe.. Ludzie żyją nawet no 100 lat.. A takie niewinne maluszki odchodzą od nas.. Ale czy istnieje rzeczywiście coś po śmierci? Jeśli tak to co? Czy kiedyś wszyscy się tam spodkamy? Albo czy reinkarnacja istnieje? Jeśli odrodzimy się i będzieky żyć dalej jako inni ludzie, to czy spodkamy swoich bliskich z życia? Nie wiadomo.. A więc czy jest śmierć? Postojem między życiami, a może 'życiem wiecznym' ? Wielu uważa, że jest piękna i nie zdaje sobie sprawy jak nieprzyjemna dla ich bliskich, czy warto się cieszyć iż nadchodzi? Mamy sięjej bać? Nie wiem czy to normalnie, ale ja się nie boje, boje się tego co będzie po niej, czy wogóle coś po niej będzie.. Nikomu nie udało się tego sprawdzić, są przypuszczenia, żekome potwierdzenia itd. Więc.. czym ona jest?"
poniedziałek, 7 grudnia 2015
... z życia wzięte ...
... już za kilkanaście godzin najważniejszy dzień w jej dotychczasowym życiu, presja i stres jej nie opuszczały..
Konkurs -etap powiatowy, możliwość wygranej, ogromne możliwości- którego tak się bała, wreszcie nadszedł. Wiedziała, że nie może zawieść nauczycielki i rodziców .. oraz.. samej siebie. Zostało zaledwie kilkanaście krótkich godzin do jego rozpoczęcia. Tego też dnia zaczynały się próbne egzaminy gimnazjalne, czyli stres był podwójny. Nie przejmowała się nimi zbytnio, była zdeterminowana i zaniepokojona konkursem. Tak bardzo chciała wygrać, że porażka ją przytłaczała. Chociaż 3 miejsce.. a jeśli się nie uda? No trudno, będzie na siebie wściekła. Byle by wtedy znaleźć się choć w pierwszej 10-tce. Strasznie się obawiała, że nie podoła i wszystkich rozczaruje ...
Konkurs -etap powiatowy, możliwość wygranej, ogromne możliwości- którego tak się bała, wreszcie nadszedł. Wiedziała, że nie może zawieść nauczycielki i rodziców .. oraz.. samej siebie. Zostało zaledwie kilkanaście krótkich godzin do jego rozpoczęcia. Tego też dnia zaczynały się próbne egzaminy gimnazjalne, czyli stres był podwójny. Nie przejmowała się nimi zbytnio, była zdeterminowana i zaniepokojona konkursem. Tak bardzo chciała wygrać, że porażka ją przytłaczała. Chociaż 3 miejsce.. a jeśli się nie uda? No trudno, będzie na siebie wściekła. Byle by wtedy znaleźć się choć w pierwszej 10-tce. Strasznie się obawiała, że nie podoła i wszystkich rozczaruje ...
piątek, 20 listopada 2015
"przemyślenia ... z życia wzięte ... "
(Takie małe połączenie :) )
''... przyjaźń jest czymś nie obliczalnym, czymś co wypełnie nasze szare niekiedy życie i pozwala patrzeć na nie przez tzw. różowe okulary. Dodaje mam odwagi o otuchy, nie ważne czy jest od dawna, czy dopiero chwilke, to niekończonce się odpały, miliony fantastycznych wspomnień, to coś niesamowitego, czego nie każdy może doświadczyć i nie chodzi o przyjaźń na dwie minuty, ale na co najmniej dwa wieki..
Miała takich przyjaciół, kochała ich nad wszystko, to nic, że łatwo się przywiązywała, im zaufała bo wiedziała iż jej nie zostawią samej nigdy, nawet jak się ich wyprze, kochała ich to fakt, były kłótnie, ciągłe sprzeczki, ale jeśli któreś było w potrzebie, nie mogli 'przejść' obojętnie, wspierali się i to wystarczyło, aby to zaufanie zyskać, nie można na nie zapracować już któryś raz z kolei, to jednorazowy zakup. Przyjaciele byli dla niej wszystkim co się w życiu liczy, bez nich nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, czuła pustke..
Przyjaźń polega na tym iż kiedy zamkną cię w więzieniu, fałszywy przyjaciel się od ciebie odwróci, dobry zapłaci kaucję, ale to ten najprawdziwszy będzie siedział obok i mówił, że macie przerąbane..
Ona tak samo sądziła o swoich przyjaciołach, że nigdy jwj nie zawiodą i miała racje. Nie mogli bez siebie żyć, wypady na spacery, wielogodzinne rozmowy, sprzyczki bez przyczyny, ale zawsze gotowość do pomocy. Czuła, że dzięki nim, szczęście choć troche się do niej uśmiecha..
To cechuje prawdziwą przyjaźń, bez względu na wygląd, charakter, ilość pieniędzy w portwelu itd. ona takich rzeczy nie wybiera lecz my, więc może warto się zastanowić kto wśród naszych 'przyjaciół' jest tym, który kiedyś się nie odwróci i nie zostawi w potrzebie, kto jest tym najprawdziwszym przyjacielem ..."
wtorek, 10 listopada 2015
... z życia wzięte ...
... podobno najlepszych ludzi poznaje się przypadkiem, tak też myślała.. początkowo..
Normalny dzień, zaczęli z sobą pisać, nie znali się długo -jakiś tydzień- choć rozmawiało się im świetnie. Pisali o różnych rzeczach, specjalnie się przedrzeźniali i śmiali ze wszystkiego. To normalne. Lecz tego dnia jakoś dziwnie się zachowywał, nie chciał zbyt rozmawiać, nie naciskała na niego, rozumiała, że ma jakieś problemi i nie chciała się mieszać.
Napisał do niej po pewnym czasie, no cuż jak mogłaby nie odpisać komuś kogo bardzo polubiła? Nagle ni z tąd ni z owąd zablokował wszelkie wiadomości od niej, zerwał znajomość, noe woem może tym czasowo, naprawde nie wiem, ale w tej chwili cały świat się zatrzymał, nie wiedziała co o tym sądzić, co ma zrobić, było jej z tego powodu strasznie przykro, ale powiedziała sobie, że 'jak nie ten to inny' i choć ciągle o nim myślała, postanowiła dać spokój ...
Normalny dzień, zaczęli z sobą pisać, nie znali się długo -jakiś tydzień- choć rozmawiało się im świetnie. Pisali o różnych rzeczach, specjalnie się przedrzeźniali i śmiali ze wszystkiego. To normalne. Lecz tego dnia jakoś dziwnie się zachowywał, nie chciał zbyt rozmawiać, nie naciskała na niego, rozumiała, że ma jakieś problemi i nie chciała się mieszać.
Napisał do niej po pewnym czasie, no cuż jak mogłaby nie odpisać komuś kogo bardzo polubiła? Nagle ni z tąd ni z owąd zablokował wszelkie wiadomości od niej, zerwał znajomość, noe woem może tym czasowo, naprawde nie wiem, ale w tej chwili cały świat się zatrzymał, nie wiedziała co o tym sądzić, co ma zrobić, było jej z tego powodu strasznie przykro, ale powiedziała sobie, że 'jak nie ten to inny' i choć ciągle o nim myślała, postanowiła dać spokój ...
niedziela, 8 listopada 2015
''przemyślenia psychopaty"
"Czym jest poezja? Dla kogo wielcy poeci ją tworzą? Czy nam w ogóle się ona podoba? Nie zadajemy bezsensownych pytań w myśl, że i tak byśmy nie dostali odpowiedzi na nie. Czytając wiersz jeden za drugim.. natłok myśli nie daje nam spokoju, co autor miał na myśli, co odczówał podmiot liryczny, jaki płynie z tego morał, jaka nauka, dlaczego zawartych w nim jest tyle emocji, bądź nie ma ich w cale? Rymy, wersy, przecinki i kropki, duże i małe litery, myślniki i wielokropki, to wszystko nadaje mu wyrafinowania i rytmu. Więc skoro wiersze to zbiorowiska śłów, to czym jest poezja? To wiersze, prozy i cytaty, to ogół myśli i uczuć wylanych na papier, to wspomnienia warte pamięci i takie, o których mimo wszystko kiedyś chcielibyśmy zapomnieć. To historie przekazane ślepemu czytelnikowi, w celu poruszenia jego wyobraźni i wyrazu piękna. Poezja to nic innego jak chwile, chwile ważne dla osoby która je spisuje. Wiele opinii i wiele słów opisuje czym ona jest, czym jest dla was, dla przeciętnej osoby jest ona paroma linijkami zawierającymi wyrazy, dla mnie osobistym wykazem wszystkich moich myśli."
poniedziałek, 2 listopada 2015
... z życia wzięte ...
... był ładny ciepły dzień, 1 listopada - Dzień Wszystkich Świętych - postanowili wybrać się na małą sesję zdjęciową. Niby nic, a jednak uśmiech na ich twarzy wciąż widniał.
Świeciło słońce, wiał lekki wiatr, ale to nic, postanowili iść za jej dom, pod las. Bawili się doskonale, taka jesienna sesja.
Niedługo potem stwierdzili, że nie zdążyli zrobić sobie zdjęć w Halloween.. wielkie mroczne makijaże ukazały się na ich twarzach.
Jej siostra znów zaczęła robić im zdjęcia. Takiej sesji jeszcze nie było ...
niedziela, 25 października 2015
... z życia wzięte ...
... płakała.. płakała.. nie było nawet sekundy, żeby z jej piwnych oczu nie ciekła ani jedna łza..
Normalny dzień, normalny start, normalny pogłąd na świat - tak zaczynała, wstając z łóżka. Umówiła się z przyjacielem, na pieczenie ciasta, wiele wygłupów i podjadania, bawili się świetnie. Zleciał dzień, nadszedł wieczór.. Ciasta nie było, a oni idąc ciemną ulicą podjadali kiszone ogórki, pożegnali się z myślą, że następnego dnia będą robić naleśniki, tak to był udany dzień.
Wróciła do domu, zdjęła kurtkę, buty, poszła do pokoju, położyła się na łóżku i zadzwoniła do kuzynki. Rozmawiały dość długo, w pewnym monencie jej kuzynka powiedziała, że rozmawia też na skypie z kolegą, nie przeszkadzało jej to. I w tym momencie.. usłyszała jego głos.. zamarła, ten śmiech, ten piękny głos za którym tak tęskniła.. nie miała siły dalej rozmawiać.. rozłączyła się. Po jej policzku spłynęła pierwsza łza, potem druga i tak dalej, nie mogła się powstrzymać, tęskniła za nim jak za nikim innym.. On nie chciał jej znać, ona nie mogła normalnie funkcjonować, nie słysząc jego głosu.. Na każdym kroku wspominała przegadane godziny i jak to czuła się komuś jednak potrzebna..
Teraz to przepadło.. jego głos zmienił jakże silną dziewczyne w zrospaczone dziecko..
Przepłakała całą noc, nie wiedząc czemu.. przecież go nie kochała..
Wszyscy ją pocieszali mówiąc, że nie był jej wart, że to dupek bez serca, że znajdzie kogoś lepszego.. ale nikt się nie spytał co czuła rozmawiając z nim, że aż tak tęskni ...
Normalny dzień, normalny start, normalny pogłąd na świat - tak zaczynała, wstając z łóżka. Umówiła się z przyjacielem, na pieczenie ciasta, wiele wygłupów i podjadania, bawili się świetnie. Zleciał dzień, nadszedł wieczór.. Ciasta nie było, a oni idąc ciemną ulicą podjadali kiszone ogórki, pożegnali się z myślą, że następnego dnia będą robić naleśniki, tak to był udany dzień.
Wróciła do domu, zdjęła kurtkę, buty, poszła do pokoju, położyła się na łóżku i zadzwoniła do kuzynki. Rozmawiały dość długo, w pewnym monencie jej kuzynka powiedziała, że rozmawia też na skypie z kolegą, nie przeszkadzało jej to. I w tym momencie.. usłyszała jego głos.. zamarła, ten śmiech, ten piękny głos za którym tak tęskniła.. nie miała siły dalej rozmawiać.. rozłączyła się. Po jej policzku spłynęła pierwsza łza, potem druga i tak dalej, nie mogła się powstrzymać, tęskniła za nim jak za nikim innym.. On nie chciał jej znać, ona nie mogła normalnie funkcjonować, nie słysząc jego głosu.. Na każdym kroku wspominała przegadane godziny i jak to czuła się komuś jednak potrzebna..
Teraz to przepadło.. jego głos zmienił jakże silną dziewczyne w zrospaczone dziecko..
Przepłakała całą noc, nie wiedząc czemu.. przecież go nie kochała..
Wszyscy ją pocieszali mówiąc, że nie był jej wart, że to dupek bez serca, że znajdzie kogoś lepszego.. ale nikt się nie spytał co czuła rozmawiając z nim, że aż tak tęskni ...
niedziela, 18 października 2015
... z życia wzięte ...
... było super, czuła, że ma przy sobie kogoś kto zawsze jej pomoże i z wzajemnością. Ale się pomyliła, coś się zepsuło, przestał ja traktować jak dobrą koleżanke i zaczął jak powietrze, nie wiedziała o co chodzi, kkedy dopytywała, przestawał się do niej odzywać. W końcu pewnego dnia zaczął się z niej wyśmiewać, stał się chamskim i bezczelnym chłopakiem, choć nic mu nie zrobiła. Wyznał, że to był największy błąd jego życia iż się z nią zadawał, nie chciał jej znać, popłakała się z żalu.. zależało jej na nim jak na bracie.. to był cios w serce, nie mogła zrozumieć czemu tak się zmienił, kiedyś, chociaż dla żartów, 'kochanie' teraz 'suko'. Cały świat jej się zawalił, w tym momencie cieszyła się, że ma przy sobie najlepszych z najlepszych i, że jakoś powinna dać sobie rade, wiedziała iż nie będzie to łatwe, zabardzo się przywiązała ...
... z życia wzięte ...
... tak jej go brakowało, mijanie się na korytarzach i bezsłowne patrzenie w jego strone, to było coś okropnego. Nie chciała zawracać mu głowy, bo wiedziała, że on tego nie chce. Kiedy wspominała ich wygłupy i zwariowane pomysły, wspólne wypady i śmianie się ze wszystkiego, łzy zbierały jej się w oczach... Tak bardzo chciała, żeby było dobrze, że sprawiała iż było gorzej.
Nagle coś się zmieniło.. napisał do niej! Zdziwiła się, choć w głębi duszy czuła niezmierną radość. Wiedziała, że to on mimo że pisał z nowego numeru.
To chyba nareszcie było to, pogodzili się i pisali z sobą do późna, miała nadzieję, że już nic nie zniszczy tak ważnej dla niej przyjaźni. Nie chciała więcej kłótni, ani sporów, bolało ją to. Teraz mogło być już tylko lepiej ...
Nagle coś się zmieniło.. napisał do niej! Zdziwiła się, choć w głębi duszy czuła niezmierną radość. Wiedziała, że to on mimo że pisał z nowego numeru.
To chyba nareszcie było to, pogodzili się i pisali z sobą do późna, miała nadzieję, że już nic nie zniszczy tak ważnej dla niej przyjaźni. Nie chciała więcej kłótni, ani sporów, bolało ją to. Teraz mogło być już tylko lepiej ...
poniedziałek, 12 października 2015
OneShot 5#
Nastał poranek, Sindy obudziła się równo z budzikiem, ale o dziwo, mimo wczesnej pory, a była to szósta godzina, Cate już dawno była na nogach. Krzątała się po pokoju, szukając czegoś w rodzaju bandarzu. Przewracała książi, patrzyła w szafkach i pudełkach, na daremno, bandarzu nigdzie nie było. Sindy była zdezorientowana i bezskutecznie wypytywała przyjaciółkę co się stało. Cate milczała.
W pewnym momencie do pokoju weszła mama Sindy, jej uśmiech wskazywał na dobre wieści. Usiadła na łóżku, poprawiła okulary i powiedziała: ,,No dziewczynki, mamy gościa". Dziewczyny się zdziwiły, przecież jest zawcześnie na gości, kto to może być? To był Ethan. Miał dla nich niespodziankę, powiedział by się szybko ogarnęły i zeszły na dół. Tak też zrobiły, po pół godzinie były już gotowe. Chłopak spakował już prowiant na droge i uprzejmie się żegnając zabrał dziewczyny ze sobą.
- O co chodzi?
- Oj, poczekaj to zobaczysz - odrzekł do Sindy.
- No prosze, to chyba nie tajemnica?
- A właśnie tajemnica.
Uśmiechnął się wsiadając jako ostatni do samochodu i odpalił silnik.
Jechali około dwóch godzin, w końcu byli na miejscu. Wysiadając z samochodu poczuli pociągający zapach karmelu i czekolady, gdzieś w oddali ktoś wołał psa, gdzie indziej dzieci bawiły się biegając do okoła. Postacie z bajek, tajemnicze budki z grami i ten charmider, to było wesołe miasteczko. Po szerokim uśmiechu dziewczyn widać było, że niespodzianka Ethanowi się udała, były zdumione i jednocześnie zachwycone, od razu wbiegły do środka. Chłopak usadowił się przy stoliku i patrząc jak dziewczyny zamawiają koktail, zupełnie zapomniał o tym, że to jeszcze nie wszystko. Kiedy już podeszły z napojami do stolika, przeprosił je i gdzieś poszedł. Nie miały nic przeciwko i tak musiały porozmawiać o tym co działo się rano w domu.
- Cate, czego szukałaś? Cate? Cate halo?
- Przepraszam, nie mogę się skupić...
- A więc powiesz mi co się dzieje?
- Nie chce...
- Cate, kochana - powiedziała łapiąc przyjaciółkę za rękę - powiedz mi.
Cate niechcąc zwrócić na siebie uwagi, odsłoniła zranioną rękę, rany wyglądały strasznie, tak jakby co dopiero powstały. Były większe, głębsze i bardziej bolesne. Sindy się przeraziła.
- Dziś w nocy śniła mi się Khate... - mówiąc to pobladła - ... byłyśmy tam, ona stała na szczycie schodów, chciałam do niej podejść, ale mnie powstrzymałaś. Zaczęła krzyczeć, że to nasza wina, że to przez nas one nie żyją, że my je zabiłyśmy. Rzuciła się w naszą strone, zaczęłyśmy biec w stronę drzwi, im dalej biegłyśmy, tym dalej one były. Potknęłam się, kiedy się obróciłam, żeby podać ci rękę bo o to prosiłaś, żeby mnie podnieść, ona mnie za nią złapała i wbijając w rany swoje długie paznokcie, pogłębiła je. Chciałam zabrać rękę, ale nie mogłam, kiedy mi się udało rany wyglądały tak jak teraz. To było straszne, na szczęście się obudziłam, bo umarłabym ze strachu. A w pokoju szukałam czegoś, żeby to ukryć...
Sindy zamarła, także nie mogła pojąć jak to możliwe i czy to nie jest przypadkiem ostrzerzenie, żeby tam nie wracać.
- Dlaczego mi tego wcześniej nie powiedziałaś? A co do bandarzu, przecież mogłabym Ci dać chustkę, Cate...
- Oj przepraszam, wiem, że mogłam ci to powiedzieć, ale się bałam.
- Czego? Wiesz, że możesz mi mówić wszystko - i przytuliła pprzyjaciółkę - zawsze Ci pomogę kochana. Nie rozumiem tylko jak to wytłumaczyć, przecież przez sen nie można się skaleczyć.
- Ja też sama nie wiem.
Po chwili wrócił do nich Ethan, dał im po pąsowej rózy i powiedział, żeby spojrzały w górę, na niebie pojawił się orszak samolotów. Każdy wypuszczał za sobą inny kolor dymu tworząc napis. Różowy, zielony, żółty... wszystkie kolory tęczy. Nagle dziewczyny zamarły z wrażenia, napis utworzony przez kolorowy dym tworzył ich imiona. Wszyscy na około zaczęli klaskać i gwizdać, przyjaciółki się zaczerwieniły, a Ethan szeroko się uśmiechnął. Widział, że bardzo spodobała im się niespodzianka. Obie z zachwytu rzuciły mu się na szyję i ucałowały w policzek.
- I jak niespodzianka?
- Jejeje... jest świetna! - krzyknęły jednocześnie.
- Wiedziałem, że wam się spodoba.
Spędzili tam cały dzień, fioletowo-czarne namioty i budki wyglądały tak pięknie, oświetlane przez powbijane w ziemię lampiony. Jedne wysokie, inne niskie, jedne duże, inne małe, wszystko do siebie pasowało, dzieci biegały, śmiały się i bawiły. Uśmiech nie znikał nikomu z twarzy aż do zamknięcia.
- To był udany dzień.
- Zgadzam się - odrzekł chłopak i ucałował Sindy w czoło.
Cate zapomniała o bólu i bawiła się znakomicie, tylko jej przyjaciółka wciąż się martwiła...
W pewnym momencie do pokoju weszła mama Sindy, jej uśmiech wskazywał na dobre wieści. Usiadła na łóżku, poprawiła okulary i powiedziała: ,,No dziewczynki, mamy gościa". Dziewczyny się zdziwiły, przecież jest zawcześnie na gości, kto to może być? To był Ethan. Miał dla nich niespodziankę, powiedział by się szybko ogarnęły i zeszły na dół. Tak też zrobiły, po pół godzinie były już gotowe. Chłopak spakował już prowiant na droge i uprzejmie się żegnając zabrał dziewczyny ze sobą.
- O co chodzi?
- Oj, poczekaj to zobaczysz - odrzekł do Sindy.
- No prosze, to chyba nie tajemnica?
- A właśnie tajemnica.
Uśmiechnął się wsiadając jako ostatni do samochodu i odpalił silnik.
Jechali około dwóch godzin, w końcu byli na miejscu. Wysiadając z samochodu poczuli pociągający zapach karmelu i czekolady, gdzieś w oddali ktoś wołał psa, gdzie indziej dzieci bawiły się biegając do okoła. Postacie z bajek, tajemnicze budki z grami i ten charmider, to było wesołe miasteczko. Po szerokim uśmiechu dziewczyn widać było, że niespodzianka Ethanowi się udała, były zdumione i jednocześnie zachwycone, od razu wbiegły do środka. Chłopak usadowił się przy stoliku i patrząc jak dziewczyny zamawiają koktail, zupełnie zapomniał o tym, że to jeszcze nie wszystko. Kiedy już podeszły z napojami do stolika, przeprosił je i gdzieś poszedł. Nie miały nic przeciwko i tak musiały porozmawiać o tym co działo się rano w domu.
- Cate, czego szukałaś? Cate? Cate halo?
- Przepraszam, nie mogę się skupić...
- A więc powiesz mi co się dzieje?
- Nie chce...
- Cate, kochana - powiedziała łapiąc przyjaciółkę za rękę - powiedz mi.
Cate niechcąc zwrócić na siebie uwagi, odsłoniła zranioną rękę, rany wyglądały strasznie, tak jakby co dopiero powstały. Były większe, głębsze i bardziej bolesne. Sindy się przeraziła.
- Dziś w nocy śniła mi się Khate... - mówiąc to pobladła - ... byłyśmy tam, ona stała na szczycie schodów, chciałam do niej podejść, ale mnie powstrzymałaś. Zaczęła krzyczeć, że to nasza wina, że to przez nas one nie żyją, że my je zabiłyśmy. Rzuciła się w naszą strone, zaczęłyśmy biec w stronę drzwi, im dalej biegłyśmy, tym dalej one były. Potknęłam się, kiedy się obróciłam, żeby podać ci rękę bo o to prosiłaś, żeby mnie podnieść, ona mnie za nią złapała i wbijając w rany swoje długie paznokcie, pogłębiła je. Chciałam zabrać rękę, ale nie mogłam, kiedy mi się udało rany wyglądały tak jak teraz. To było straszne, na szczęście się obudziłam, bo umarłabym ze strachu. A w pokoju szukałam czegoś, żeby to ukryć...
Sindy zamarła, także nie mogła pojąć jak to możliwe i czy to nie jest przypadkiem ostrzerzenie, żeby tam nie wracać.
- Dlaczego mi tego wcześniej nie powiedziałaś? A co do bandarzu, przecież mogłabym Ci dać chustkę, Cate...
- Oj przepraszam, wiem, że mogłam ci to powiedzieć, ale się bałam.
- Czego? Wiesz, że możesz mi mówić wszystko - i przytuliła pprzyjaciółkę - zawsze Ci pomogę kochana. Nie rozumiem tylko jak to wytłumaczyć, przecież przez sen nie można się skaleczyć.
- Ja też sama nie wiem.
Po chwili wrócił do nich Ethan, dał im po pąsowej rózy i powiedział, żeby spojrzały w górę, na niebie pojawił się orszak samolotów. Każdy wypuszczał za sobą inny kolor dymu tworząc napis. Różowy, zielony, żółty... wszystkie kolory tęczy. Nagle dziewczyny zamarły z wrażenia, napis utworzony przez kolorowy dym tworzył ich imiona. Wszyscy na około zaczęli klaskać i gwizdać, przyjaciółki się zaczerwieniły, a Ethan szeroko się uśmiechnął. Widział, że bardzo spodobała im się niespodzianka. Obie z zachwytu rzuciły mu się na szyję i ucałowały w policzek.
- I jak niespodzianka?
- Jejeje... jest świetna! - krzyknęły jednocześnie.
- Wiedziałem, że wam się spodoba.
Spędzili tam cały dzień, fioletowo-czarne namioty i budki wyglądały tak pięknie, oświetlane przez powbijane w ziemię lampiony. Jedne wysokie, inne niskie, jedne duże, inne małe, wszystko do siebie pasowało, dzieci biegały, śmiały się i bawiły. Uśmiech nie znikał nikomu z twarzy aż do zamknięcia.
- To był udany dzień.
- Zgadzam się - odrzekł chłopak i ucałował Sindy w czoło.
Cate zapomniała o bólu i bawiła się znakomicie, tylko jej przyjaciółka wciąż się martwiła...
wtorek, 6 października 2015
"przemyślenia psychopaty"
"Ile razy jeszcze można się zawodzić? Ufać komuś i potem go stracić, to jak coś mieć, a potem zgubić. Tyle pięknych wierszy, tyle baśni i pieśni, tyle rzeźb, tyle obrazów, to wszystko o miłości, miłości, miłości.. miłości mi nie pisanej. Dlaczego gdy komuś zaufam i wiem, że już jest wszystko dobrze, ta osoba wbija mi nóż w plecy? Zawsze unikam uczuć mówiąc 'takie życie' ,ale dlaczego akurat takie, a nie inne? Dziwi mnie fakt iż większość osób, które uważałam za przyjaciól, obróciła się przeciwko mnie. Wiem, że ludzie się zmieniają, ale nie z minuty na minute.. Jestem dość wrażliwą osobą i szybko się przywiązuje, ale to jest powód dla którego można mnie wykorzystać? Widocznie przyjaźń i miłość nie są dla mnie. Zauroczyły mnie niektóre wiersze, historie i piosenki, które racjonalnie rzecz biorąc nijak mają się do życia.
Jeden spodobał mi się najbardziej:
Oto jest fiolet - drzewa cień idący żwirem,
fiolet łączący miłość czarwieni z szafirem. -
Tam brzóz różowa kora i zieleń wesoła,
a w jej ruchliwej sukni nieb błękitne koła.
A we mnie biało, biało, cicho, jednostajnie -
bo noszę w sobie wszystkich barw skupioną tajnię. -
O jakże się w białości mojej bieli męczę -
chcę barwą być - a któż mnie rozbije na tęczę?
Piękny nieprawdarz? Życie można porównać to barw, uczucia do bieli, tylko nie rozbijajmy się nawzajem w tęczę, której potem nie będziemy mogli zmienić w białe światło. Pamiętajcie, nie zawsze te wszystkie uczucia są na stałe.."
Jeden spodobał mi się najbardziej:
Oto jest fiolet - drzewa cień idący żwirem,
fiolet łączący miłość czarwieni z szafirem. -
Tam brzóz różowa kora i zieleń wesoła,
a w jej ruchliwej sukni nieb błękitne koła.
A we mnie biało, biało, cicho, jednostajnie -
bo noszę w sobie wszystkich barw skupioną tajnię. -
O jakże się w białości mojej bieli męczę -
chcę barwą być - a któż mnie rozbije na tęczę?
Piękny nieprawdarz? Życie można porównać to barw, uczucia do bieli, tylko nie rozbijajmy się nawzajem w tęczę, której potem nie będziemy mogli zmienić w białe światło. Pamiętajcie, nie zawsze te wszystkie uczucia są na stałe.."
poniedziałek, 5 października 2015
OneShot 4#
Na zajutrz spodkały się z samego rana koło miejskiej fontanny w samym środku miasta, było chłodno i nic nie wskazywało na to, że zrobi się cieplej. Dziewczyny usiadły i zaczęły wszystko analizować po kolei, Cate była przerażona tym co się tam stało, ale Sindy trzymała fason i próbowała uspokoic przyjaciółkę.
Jednak słońcu udało się przebić przez gąszcz chmur, robiło się coraz cieplej i na dodatek ustał wiatr. Sindy zdjęła swoją mandarynkową kurtke i wrzuciła ją do samochodu, Cate wolała trzymać swoją przy sobie choć czuła jak pot spływa jej po plecach.
- Może ją zdejmiesz?.
- Nie, wole nie...
- Cate, nie martw się, nikt nie zauważy, masz przecież chyba z milion branzoletek na ręce.
- Nie chce ryzykować.
- Wolisz się ugotować?
- Eh, niech Ci będzie.
Z niechęcią zdjęła kurtkę, ale czuła jak przestaje jej być gorąco. Śladów na ręce prawie nie było widać, a kolorowe branzoletki odwracały od nich uwagę. W pewnym momencie ktoś zaczął iść w ich strone i wołać Sindy, to był jej chłopak, Ethan.
Blond włosy i błękitne oczy, wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna, tak to był właśnie on. Nie wyglądał na kogoś w ich wieku, był nieco starszym chłopakiem, chodzącym do szkoły w innym mieście. Poznali się na zawodach w piłkę nożną przed rokiem, Sindy wtedy grała w damskiej reprezentacji szkoły w jego szkole. Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia, to było coś magicznego. Ethan jest jej pierwszą prawdziwą miłością i choć obiecali sobie mówić prawdę i tylko prawdę, bała mu się przyznać, że próbuje rozwikłać zagadkę Khate. Mógłby jej nie uwierzyć i wyśmiać ją, a tego by nie przeżyła.
- Sindy, hej, jejku kochanie, tak dawno Cię nie widziałem!
- Ethan! - krzyknęła do ukochanego- tak się ztęskniłam, wiem, to moja wina, ostatnio jestem strasznie zajęta, przepraszam Cię.
- Nic się nie stało - powiedział i czule ją ucałował - cieszę się, że Cię tu zastałem.
Objął Sindy i mocno ją przytulił do piersi, dziewczyna się uśmiechnęła i prawie zapomniała o tym, że Cate siedzi obok niej.
Zawiał wiatr, zapach ciastek i czekolady unosił się w powietrzu, był tak wyrazisty i smakowity, że obie dziewczyny nabrały ochotę na słodycze. Ethan chcąc jeszcze bardziej im zaimponować poszedł do cukierni kupić troche słodkości.
- Więc to jest ten twój chłopaczyna? - powiedziała drocząc się Cate.
- Hah, no tak, to on - uśmiech nie schodził Sindy z twarzy.
- No no, całkiem ładniutki. Jak się poznaliście?
Sindy zaczęła opowiadać jak poznali się z Ethanem, jak to się zakochali i jaki on jest. Przyjaciółki nawet nie zauważyły, że chłopak już wrócił. Zaczął się śmiać i przedrzeźniać z nimi, było całkiem wesoło, dał dziewczynom po cekoladowej mufince i siadając na przeciwko nich na chodniku, dołączył się do rozmowy. Rozmawiali i rozmawiali, a godziny mijały, gdzie niegdzie słychać można było ćwierkot ptaków, o ile nie zagłuszały go przejeżdżające samochody. Szum wody w fontannie i ten stukot wbijanych gwoździ w sklepiku niedaleko, kiedy rozmawiali, nie zwracali na nic uwagi. Powoli zaczęło robić się ciemno, słońce chowało się za budynkami, wydłużając ich ciemne cienie. Wiatr robił się coraz silniejszy, a na niebie pojawiały się ciemne chmury. Zachód słońca był przepiękny, niebo poróżowiało, atmosfera wręcz idealna do spaceru. Tak też zrobili, wstali, otrzepali ubranie i postanowili się gdzieś przejść. Zrobiło się dość ciemno więc Ethan postanowił odprowadzić dziewczyny do domu, a że Cate nocowała dziś u Sindy, nie musiał za dużo się nachodzić, choć w gruncie rzecz biorąc, nie sprawiłoby mu to problemu.
Byli już niedaleko kiedy przypomniało im się, że Sindy przecież miała tam samochód, nie chcieli się wracać, postanowili wrócić po niego jutro.
Ethan zaprowadził dziewczyny pod same drzwi, przytulił i pocałował Sindy, za to Cate ucałował w policzek i odchodząc kulturalnie się z nimi pożegnał. Obie mu pomachały i weszły do środka. To był całkiem udany dzień, choć z tego wszystkiego zapomniały wrócić do tamtego domu...
Jednak słońcu udało się przebić przez gąszcz chmur, robiło się coraz cieplej i na dodatek ustał wiatr. Sindy zdjęła swoją mandarynkową kurtke i wrzuciła ją do samochodu, Cate wolała trzymać swoją przy sobie choć czuła jak pot spływa jej po plecach.
- Może ją zdejmiesz?.
- Nie, wole nie...
- Cate, nie martw się, nikt nie zauważy, masz przecież chyba z milion branzoletek na ręce.
- Nie chce ryzykować.
- Wolisz się ugotować?
- Eh, niech Ci będzie.
Z niechęcią zdjęła kurtkę, ale czuła jak przestaje jej być gorąco. Śladów na ręce prawie nie było widać, a kolorowe branzoletki odwracały od nich uwagę. W pewnym momencie ktoś zaczął iść w ich strone i wołać Sindy, to był jej chłopak, Ethan.
Blond włosy i błękitne oczy, wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna, tak to był właśnie on. Nie wyglądał na kogoś w ich wieku, był nieco starszym chłopakiem, chodzącym do szkoły w innym mieście. Poznali się na zawodach w piłkę nożną przed rokiem, Sindy wtedy grała w damskiej reprezentacji szkoły w jego szkole. Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia, to było coś magicznego. Ethan jest jej pierwszą prawdziwą miłością i choć obiecali sobie mówić prawdę i tylko prawdę, bała mu się przyznać, że próbuje rozwikłać zagadkę Khate. Mógłby jej nie uwierzyć i wyśmiać ją, a tego by nie przeżyła.
- Sindy, hej, jejku kochanie, tak dawno Cię nie widziałem!
- Ethan! - krzyknęła do ukochanego- tak się ztęskniłam, wiem, to moja wina, ostatnio jestem strasznie zajęta, przepraszam Cię.
- Nic się nie stało - powiedział i czule ją ucałował - cieszę się, że Cię tu zastałem.
Objął Sindy i mocno ją przytulił do piersi, dziewczyna się uśmiechnęła i prawie zapomniała o tym, że Cate siedzi obok niej.
Zawiał wiatr, zapach ciastek i czekolady unosił się w powietrzu, był tak wyrazisty i smakowity, że obie dziewczyny nabrały ochotę na słodycze. Ethan chcąc jeszcze bardziej im zaimponować poszedł do cukierni kupić troche słodkości.
- Więc to jest ten twój chłopaczyna? - powiedziała drocząc się Cate.
- Hah, no tak, to on - uśmiech nie schodził Sindy z twarzy.
- No no, całkiem ładniutki. Jak się poznaliście?
Sindy zaczęła opowiadać jak poznali się z Ethanem, jak to się zakochali i jaki on jest. Przyjaciółki nawet nie zauważyły, że chłopak już wrócił. Zaczął się śmiać i przedrzeźniać z nimi, było całkiem wesoło, dał dziewczynom po cekoladowej mufince i siadając na przeciwko nich na chodniku, dołączył się do rozmowy. Rozmawiali i rozmawiali, a godziny mijały, gdzie niegdzie słychać można było ćwierkot ptaków, o ile nie zagłuszały go przejeżdżające samochody. Szum wody w fontannie i ten stukot wbijanych gwoździ w sklepiku niedaleko, kiedy rozmawiali, nie zwracali na nic uwagi. Powoli zaczęło robić się ciemno, słońce chowało się za budynkami, wydłużając ich ciemne cienie. Wiatr robił się coraz silniejszy, a na niebie pojawiały się ciemne chmury. Zachód słońca był przepiękny, niebo poróżowiało, atmosfera wręcz idealna do spaceru. Tak też zrobili, wstali, otrzepali ubranie i postanowili się gdzieś przejść. Zrobiło się dość ciemno więc Ethan postanowił odprowadzić dziewczyny do domu, a że Cate nocowała dziś u Sindy, nie musiał za dużo się nachodzić, choć w gruncie rzecz biorąc, nie sprawiłoby mu to problemu.
Byli już niedaleko kiedy przypomniało im się, że Sindy przecież miała tam samochód, nie chcieli się wracać, postanowili wrócić po niego jutro.
Ethan zaprowadził dziewczyny pod same drzwi, przytulił i pocałował Sindy, za to Cate ucałował w policzek i odchodząc kulturalnie się z nimi pożegnał. Obie mu pomachały i weszły do środka. To był całkiem udany dzień, choć z tego wszystkiego zapomniały wrócić do tamtego domu...
niedziela, 4 października 2015
"przemyślenia psychopaty"
"Zmieńmy trochę koncepcję, tym razem zamiast pytać, opowiem coś o sobie, pytania za to, same nasuną się wam na usta.
Otuż troche mnie już znacie, a dokładniej co dzieje się w moim życiu, no.. mniej więcej. Mam całkiem sporo czasu na przemyślanie różnych rzeczy, na kontemplowanie o sensie życia itd., ale ... no właśnie zawsze znajdzie się 'ale' ,nie wiem czemu, tak poprostu.
Już niedługo bardzo ważne dni w moim życiu, a co po tem? Sama nie wiem.. jest tyle dróg, którymi mogę iść, które mogę wybrać.. dlaczego to takie trudne? Pewnie wielu z was pomyśli, że taka osoba jak jak nie nadaje się do niczego, zmartwię was, ja też tak myśle, a jesteśmy w błędzie? Wątpie, że w najbliższym czasie dowiem się jaka droga najbardziej mi pasuje, może to i lepiej, zawsze lepiej jest być pewnym swoich decyzji, niż potem ich żałować.
Gastronomia- coś co kocham, lubie gotować i to bardzo, kuchnia to wręcz moje ulubione miejsce w domu, nie tylko dlatego, że lubie jeść, tu nie o to chodzi, lubie patrzeć jak komuś smakuje coś co własnoręcznie zrobiłam.
Psychologia- dużo osób twierdzi, że mam ją we krwi, zgadzam się, ciągnie mnie do tej dziedziny nauki bardzo i to bardzo, wiem też, że jest strasznie wymagająca, ale nawet teraz niektórzy proszą mnie o rady, także chyba klientów na sesje już mam..
Filozofia- jak zauważyliście te wszystkie opisy, przemyślenia ku czemuś prowadzą, nie ma dnia, żebym nie filozofowała sama sobie, tak bez powodu.
Humanistyka- kocham pisać, opowiadania, szczegółowe opisy, dialogi i monologi, różnego rodzaju historie, wiersze, piosenki i takie tam, kocham pisać, mimo iż z polskiego nie jestem orłem, takie zadania to dla mnie tzw. pikuś, inni dokańczają zdanie paroma wyrazami- jedna, dwie linijki, ja opisuje odrazu pare kartek, nie wiem czy to normalne, zdaje mi się, że jak na mnie to tak.
Napisałam ostatnio wiersz, temat nie był dla mnie jednoznaczny choć większość go tak odebrała, popatrzcie:
On przystrojony w słońca blask,
ona ubrana w nocy pięknej czar.
On do tańca prosi ją,
ona ulega i zgadza się,
i tak tańczą parę chwil,
potem rozstania nadejdzie czas.
On pociemnieje, za to ona
swój wdzięk ukarze.
Już niebawem znów się spodkają,
on niczym świt wschodzący,
ona niczym gwiazda blednąca
i znowu zatańczą,
i tańczyć będą,
po czym rozstaną
i tęsknić zaczną.
Amatorszczyzna, wiem tt: Dzień i noc. Może nie jest to mistrzostwo, ale podobnych mam miliony..
Nie wiem co wybrać, to trudne, pomóżcie albo... nie, dam rade w pojedynke.
Troche dużo do czytania, przepraszam, tak wyszło, no cóż takie życie.
Mam szanse i nie mogę jej zmarnować, co wy byście wybrali?"
Otuż troche mnie już znacie, a dokładniej co dzieje się w moim życiu, no.. mniej więcej. Mam całkiem sporo czasu na przemyślanie różnych rzeczy, na kontemplowanie o sensie życia itd., ale ... no właśnie zawsze znajdzie się 'ale' ,nie wiem czemu, tak poprostu.
Już niedługo bardzo ważne dni w moim życiu, a co po tem? Sama nie wiem.. jest tyle dróg, którymi mogę iść, które mogę wybrać.. dlaczego to takie trudne? Pewnie wielu z was pomyśli, że taka osoba jak jak nie nadaje się do niczego, zmartwię was, ja też tak myśle, a jesteśmy w błędzie? Wątpie, że w najbliższym czasie dowiem się jaka droga najbardziej mi pasuje, może to i lepiej, zawsze lepiej jest być pewnym swoich decyzji, niż potem ich żałować.
Gastronomia- coś co kocham, lubie gotować i to bardzo, kuchnia to wręcz moje ulubione miejsce w domu, nie tylko dlatego, że lubie jeść, tu nie o to chodzi, lubie patrzeć jak komuś smakuje coś co własnoręcznie zrobiłam.
Psychologia- dużo osób twierdzi, że mam ją we krwi, zgadzam się, ciągnie mnie do tej dziedziny nauki bardzo i to bardzo, wiem też, że jest strasznie wymagająca, ale nawet teraz niektórzy proszą mnie o rady, także chyba klientów na sesje już mam..
Filozofia- jak zauważyliście te wszystkie opisy, przemyślenia ku czemuś prowadzą, nie ma dnia, żebym nie filozofowała sama sobie, tak bez powodu.
Humanistyka- kocham pisać, opowiadania, szczegółowe opisy, dialogi i monologi, różnego rodzaju historie, wiersze, piosenki i takie tam, kocham pisać, mimo iż z polskiego nie jestem orłem, takie zadania to dla mnie tzw. pikuś, inni dokańczają zdanie paroma wyrazami- jedna, dwie linijki, ja opisuje odrazu pare kartek, nie wiem czy to normalne, zdaje mi się, że jak na mnie to tak.
Napisałam ostatnio wiersz, temat nie był dla mnie jednoznaczny choć większość go tak odebrała, popatrzcie:
On przystrojony w słońca blask,
ona ubrana w nocy pięknej czar.
On do tańca prosi ją,
ona ulega i zgadza się,
i tak tańczą parę chwil,
potem rozstania nadejdzie czas.
On pociemnieje, za to ona
swój wdzięk ukarze.
Już niebawem znów się spodkają,
on niczym świt wschodzący,
ona niczym gwiazda blednąca
i znowu zatańczą,
i tańczyć będą,
po czym rozstaną
i tęsknić zaczną.
Amatorszczyzna, wiem tt: Dzień i noc. Może nie jest to mistrzostwo, ale podobnych mam miliony..
Nie wiem co wybrać, to trudne, pomóżcie albo... nie, dam rade w pojedynke.
Troche dużo do czytania, przepraszam, tak wyszło, no cóż takie życie.
Mam szanse i nie mogę jej zmarnować, co wy byście wybrali?"
poniedziałek, 28 września 2015
"przemyślenia psychopaty"
"Czym według nas jest sen? Czymś co przeżywamy, kładąc się spać? Różne historie pomagające nam przetrwać długą noc, skracając ją do tego stopnia, że kiedy się budzimy, chcemy dokończyć to co nam się śniło? Więc czym jest sen? ,,Sen to wyimaginowana iluzja, naszych najskrytszych pragnień" - można to tak określić? Więc jeśli pragnień, to musi to znaczyć, że bardzo czegoś chcemy, nawet nieświadomie? Często zdaje nam się, że najpierw coś nam się śni, a potem dzieje się w prawdziwym życiu, jak to możliwe? Jak to wytłumaczyć? Czym jest to 'życie' do którego tak uciekamy, zamykając oczy? Czasem nie śni nam się nic, czasem takie szalone i naprawde piękne 'scenariusze',że nie chcemy się budzić, dlaczego tak jest? Otwieramy oczy, po czym zamykamy je z nadzieją, że sen będzie się kontynuował, tyle, że się nie kontynuuje, zawsze śni nam się coś innego, jak to wyjaśnić? Różni filozofowie mają różne teorie, co jest prawdą? Eh, czemu to takie trudne do wyjaśnienia? Hmmm... wiecie?"
piątek, 25 września 2015
"przemyślenia psychopaty"
"Zapytano mnie dziś czym jest magia, a więc czym? Wielu sądzi, że jest to głupie gadanie, że magia nie istnieje, jak wy sądzicie? Czy nie jest tak, że jak byliśmy dziećmi, wierzyliśmy w nią? Czy nie jest tak, że nawet najmniejszy kamyczek był dla nas czymś magicznym? Każdy uśmiech, każde wspomnienie, każda unikatowa chwila, czy to nie jest magia? Kiedy byliśmy dziećmi potrafiliśmy ją narysować, powiedzieć jaki ma kolor, kształt, zapach, czy jest ona wokół nas, czy każdy ma ją w sobie, czy też trzeba ją stworzyć, czyż tak nie było? Dlaczego ludzie w dzisiejszym świecie jej nie zauważają? Jesteśmy zabiegani, wielu rzeczy nie widzimy, na wiele nie zwracamy uwagi, czy tak musi być? Dlaczego współczesny świat biegnie tak szybko przodu? Dlaczego nie potrafimy się zatrzymać choć na chwilę? Każdy z nas kiedyś wierzył, bądź nadal wierzy w magie, trzeba się tego wstydzić? Przecież dla każdego z nas magia jest czymś innym, wyjątkowym, dla niektórych to moment kiedy widzi ukochaną osobę, dla innych wschody czy zachody słońca, dla jeszcze innych to gwieździste niebo, więc czy magia jest wokół nas na codzień? Nie umiem tego wyjaśnić, wątpie czy kiedykolwiek mi się to uda, ale przypomnijmy sobie 'Piotrusia Pana' albo 'Małego Księcia' czy to nie przykład na to, że jeśli w nią uwierzymy ukarze nam się? Wielu z nas mówi, że wyrosło z niej, wielu, że potrafi ją okiełznać, jaka jest prawda? Wierzę, że jest ona w każdym z nas, tylko nie umiemy jej z siebie wydostać do końca, a wy?"
czwartek, 24 września 2015
''przemyślenia psychopaty''
''Czym jest miłość? Czy wogóle coś takiego istnieje? A jeśli tak to czy istnieje od tzw. pierwszego wejrzenia? Albo czy jak już jest, jest prawdziwa? Te 'motyle' w brzuchu, zaparty dech, uśmiech mimo, że wszystko się wali, czy to miłość kiedy chcesz ciągle przebywać z tą osobą i nie widzisz po za nią świata? Chwila rozłąki lub brak odpowiedzi sprawia ci ból? Mimo, że się zawodzisz na tej osobie milionowy raz, nadal jej ufasz i nie umiesz się gniewać, mimo, że nic nie znaczysz dla tej osoby, a jest ona dla ciebie wszystkim, czy to jest prawdziwe? Czy boli cię fakt iż masz wrażenie, że coś się u tej osoby stało, ale nie wiesz co i nie masz jak jej pomóc? Czy na tym polega miłość? Czy wedle tego powinno się kochać? Czy te wszystkie nieprzespane noce to oznaka miłości do osoby o której ciągle myślimy? Czy miłość zawsze musi polegać na zawodach? A co jeśli trafimy na osobę, która tak zawróci nam w głowie, że już nigdy z niej nie ucieknie? Co wtedy? Możemy znowu się zawieść, albo wręcz przeciwnie, może tym razem trafimy na osobę, która da nam powody do uśmiechu na codzień i to ją będzie bolało to, że ciepimy? A więc czym jest miłość? Wzajemnym wsparciem, milionami przegadanych godzin, wspomnieniami ,o których nie chcemy zapomnieć, szalonymi decyzjami, szczerymi rozmowami, łzami i zawodami, kłótnią i pogodzeniem, szczęściem i zwątpieniem, bezgranicznym zaufaniem, odmiennym i zarazem identycznym zdaniem, chwilami, że nie wyobrażasz sobie życia bez tej osoby, możnaby długo wymieniać, nieprawdaż? Czy kiedykolwiek dociekniemy czy tak naprawde ta miłość jest, prócz tego, że nazywamy ją najpotężniejszą znaną nam magią? Miłość to uczucie, którego każdy kiedyś doświadczy, prędzej czy później, czyż nie? To uczucie, które pomaga nam żyć i daje motywację do niego? Taka jest definicja? A jeśli nie istnieje? Jeśli to tylko wytwór naszej wyobraźni i podświadomości? A jeśli miłość jest tylko burzą hormonów? A może tylko implsem? Możnaby tak filozofować latami, ale czy warto, skoro tak jej pragniemy?"
wtorek, 22 września 2015
"przemyślenia psychopaty"
"Czy to normalne, że wystarczy jedna minuta bez żadnego znaku, słowa czy też wiadomości od tej jedynej osoby, żeby zacząć tęsknić, żeby układać w głowie wyimaginowany scenariusz zdarzeń, który mógł naszym zdaniem być przyczyną danego zdarzenia? Czy normalne jest przywiązywać się do kogoś, mimo wielu wyrzeczeń i zapewnień, że tym razem to się nie zdarzy? Czy ktoś na kim nam zależy musi o tym wiedzieć? Czy jeśli nie rozmawiamy choć tą jedną cholerną minute z osobą, która daje nam szczęście, musimy tak potwornie cierpieć? Dlaczego mimo tylu upokorzeń, zawodów i niepotrzebnych starań, ciągle wierzymy, że będzie dobrze, że może tym razem akurat trafimy na taką osobe, która wywróci nasze życie do góry nogami i to nie tak, że po jakimś czasie o nas zapomni, ale zostanie już na zawsze? Czy istnieje możliwość, życia z kimś jak z bratem i nie przywiązania się do niego?
Czym zatem jest uczucie toważyszące nam każdego dnia, w każdej sekundzie bycia z tą osobą? Miłość? Zakochanie? Przyzwyczajenie prowadzące do obu tych stanów umysłu? Czym zatem jest tęsknota? Znowu przyzwyczajeniem, które wprowadza nas w błędne odczucia? A może to wszystko to tylko kawał sprawnie wizualizowany przez nasz umysł, chcący z nas kolejny raz zażartować w sposób naganny? A jeśli to przez tą właśnie osobe popadamy w stan nieważkości, stworzony specjalnie dla nas i tylko dla nas, bez względu na to czy to kolejna pomyłka, czy prawdziwa okazja na szczęście? Więc czy normalnym jest oszukiwać się w stosunku co do swoich prawdziwych uczuć?"
... z życia wzięte ...
... nie znali się długo, ale wiedziała, że może na niego liczyć. Długie rozmowy, zawsze ciekawy temat do omówienia, czuła się szczęśliwa.
Potrafili rozmawiać od wczesnego ranka do późnej nocy, nigdy im się to nie nudziło.
Śmieszne, a czasem nawet głupkowate żarty na temat ich wspólnej przyszłości sprawiały, że uśmiechała się nawet do ekranu telefonu.
Ufała mu bezgranicznie, najgorsze było to, że zaczęła się przywiązywać i bała się kolejnej porażki i utraty kogoś na kim będzie jej zależeć.
Budziła go codziennie, żeby nie zaspał do szkoły, on za to codziennie mówił jej dobranoc kiedy wiedział, że już powoli zasypia.
Było niczym w jakiejś komedii, tylko, że w tym przypadku znali się bardzo któtko, a wiedzieli o sobie prawie wszystko. Nie chciała tego stracić.
Miała nadzieję, że ta przyjaźń przetrwa długo ...
Potrafili rozmawiać od wczesnego ranka do późnej nocy, nigdy im się to nie nudziło.
Śmieszne, a czasem nawet głupkowate żarty na temat ich wspólnej przyszłości sprawiały, że uśmiechała się nawet do ekranu telefonu.
Ufała mu bezgranicznie, najgorsze było to, że zaczęła się przywiązywać i bała się kolejnej porażki i utraty kogoś na kim będzie jej zależeć.
Budziła go codziennie, żeby nie zaspał do szkoły, on za to codziennie mówił jej dobranoc kiedy wiedział, że już powoli zasypia.
Było niczym w jakiejś komedii, tylko, że w tym przypadku znali się bardzo któtko, a wiedzieli o sobie prawie wszystko. Nie chciała tego stracić.
Miała nadzieję, że ta przyjaźń przetrwa długo ...
wtorek, 1 września 2015
... z życia wzięte ...
... no i nadszedł dzień jej urodzin, był to także pierwszy dzień szkoły. Stresowała się strasznie w końcu to już 3 gimnazjum. Do jej klasy dołaczył uczeń, który nie zdał szkoły przed wakacjami, bała się, że w tym roku nie osiągnie wyznaczonego sobie celu, że nie będzie miała po co iść na bal, że nie wybierze dalszej szkoły... miała tyle lęków, ale wiedziała, że ma przy sobie takich ludzi, którzy zawsze ją wesprą.
Najpiękniejszym prezentem jaki ktokolwiek mógł jej dać było to, że pogodziła się z nim kilka godzin przed północą, odrazu tak jakoś zrobiło się jej lżej na sercu.
Nadeszła północ, tyle na nią czekała i..... równo o tej godzinie złożył jej życzenia, ten uśmiech na jej twarzy mówił wszystko. Jej kochane przyjaciółki, kuzynka, dobry kolega... wszyscy pamiętali, to ją uszczęśliwiło. Poczuła, że wszystko się ułorzy.
Ranek. Jasno-siwa bluzka, czarna spódniczka, ciemne baletki, włosy lekko podkręcone, mogła ruszać na rozpoczęcie roku ...
Najpiękniejszym prezentem jaki ktokolwiek mógł jej dać było to, że pogodziła się z nim kilka godzin przed północą, odrazu tak jakoś zrobiło się jej lżej na sercu.
Nadeszła północ, tyle na nią czekała i..... równo o tej godzinie złożył jej życzenia, ten uśmiech na jej twarzy mówił wszystko. Jej kochane przyjaciółki, kuzynka, dobry kolega... wszyscy pamiętali, to ją uszczęśliwiło. Poczuła, że wszystko się ułorzy.
Ranek. Jasno-siwa bluzka, czarna spódniczka, ciemne baletki, włosy lekko podkręcone, mogła ruszać na rozpoczęcie roku ...
poniedziałek, 31 sierpnia 2015
... z życia wzięte ...
... myślała, że już jest dobrze, ale niestety... zawiodła się po raz kolejny...
Czemu zawsze trafia na takich debili?
Znowu ją olał, wszystko dlatego, że chciała by było jak dawniej? dziwić się jej? kiedyś: słodziaku, teraz: lamusie, kiedyś: tulimy, teraz: daj spokój, czemu wszystko tak się wali z dnia na dzień?!
A co jak ona serio kocha go jak nikogo innego? ... i tak ma ją w dupie..
Myślała, że jest inny, wrażliwy, czuły, miły, ale najwidoczniej się zawiodła... znowu.
Nie może jeść, nie może spać, ciągle o nim myśli, a on... no cóż... wisi mu to...
Czy jest z nią serio coś nie tak?
Wyznała, że go kocha, on odpowiedział tylko, że tego się nie spodziewał...
Obiecał, że nikt o tym się nie dowie... za chwile wiedziała już jej najbliższa kuzynka...
To ją strasznie zabolało, nie odezwał się słowem, nawet nie powiedział czemu jej to powiedział... nie odezwał się mimo iż go błagała nawet o głupie 'spadaj' z jego strony... nic..
Pisała do niej jej kuzynka, żeby dała sobie spokój bo to co robi jest bez sensu...
Dla niej miało sens...
Tyle łez wylała.. tyle osób przekonała, że jest dobrze... tyle czasu straciła... a to wszystko dla jednego chłopaka...
Serio uważacie, że to tylko chwilowe zauroczenie?...
Patrzyła na niego jak na bóstwo, teraz patrzy jakie zrobiła głupstwo ...
Czemu zawsze trafia na takich debili?
Znowu ją olał, wszystko dlatego, że chciała by było jak dawniej? dziwić się jej? kiedyś: słodziaku, teraz: lamusie, kiedyś: tulimy, teraz: daj spokój, czemu wszystko tak się wali z dnia na dzień?!
A co jak ona serio kocha go jak nikogo innego? ... i tak ma ją w dupie..
Myślała, że jest inny, wrażliwy, czuły, miły, ale najwidoczniej się zawiodła... znowu.
Nie może jeść, nie może spać, ciągle o nim myśli, a on... no cóż... wisi mu to...
Czy jest z nią serio coś nie tak?
Wyznała, że go kocha, on odpowiedział tylko, że tego się nie spodziewał...
Obiecał, że nikt o tym się nie dowie... za chwile wiedziała już jej najbliższa kuzynka...
To ją strasznie zabolało, nie odezwał się słowem, nawet nie powiedział czemu jej to powiedział... nie odezwał się mimo iż go błagała nawet o głupie 'spadaj' z jego strony... nic..
Pisała do niej jej kuzynka, żeby dała sobie spokój bo to co robi jest bez sensu...
Dla niej miało sens...
Tyle łez wylała.. tyle osób przekonała, że jest dobrze... tyle czasu straciła... a to wszystko dla jednego chłopaka...
Serio uważacie, że to tylko chwilowe zauroczenie?...
Patrzyła na niego jak na bóstwo, teraz patrzy jakie zrobiła głupstwo ...
piątek, 28 sierpnia 2015
... z życia wzięte ...
... już prawie wszystko było gotowe, zaproszenia rozfane, tort zamówiony, został tydzień...
Wymyślała w co się ubierze, spodenki i bluzka, sukienka i koturny, spódnica i t-shirt, miała głowę pełną pomysłów, ale stwierdziła, że ubierze sie ładnie i wygodnie... w końcu to jej urodziny.
Pogodziła się z przyjaciółmi, zażegnała spór z rodzeństwem i byłha gotowa świętować. W sumie urodziny miała w najgorszym dniu w roku... początek szkoły. Dlatego to też wyprawiała je w sobote, żeby nie nakładać dodatkowych zmartwień znajomym. Nie wiedziała tylko czy go zaprosić, mówiąc szczerze o niczym innym nie marzyła, ale bała się to zrobić.
Cała impreza to w sumie tylko pizza, wygłupy na placu i na koniec tort. Co może się nie udać? ... Była dobrej myśli.
No cóż teraz tylko czekać ...
Wymyślała w co się ubierze, spodenki i bluzka, sukienka i koturny, spódnica i t-shirt, miała głowę pełną pomysłów, ale stwierdziła, że ubierze sie ładnie i wygodnie... w końcu to jej urodziny.
Pogodziła się z przyjaciółmi, zażegnała spór z rodzeństwem i byłha gotowa świętować. W sumie urodziny miała w najgorszym dniu w roku... początek szkoły. Dlatego to też wyprawiała je w sobote, żeby nie nakładać dodatkowych zmartwień znajomym. Nie wiedziała tylko czy go zaprosić, mówiąc szczerze o niczym innym nie marzyła, ale bała się to zrobić.
Cała impreza to w sumie tylko pizza, wygłupy na placu i na koniec tort. Co może się nie udać? ... Była dobrej myśli.
No cóż teraz tylko czekać ...
wtorek, 25 sierpnia 2015
... z życia wzięte ...
... leżała na łóżku, słuchając muzyki, było już dość późno i nie miała ochoty nigdzie wychodzić z domu, kiedy zadzwonił telefon, to był on... grzecznie spytał czy wyjdzie z nim na spacer, mimo wielu próźb i błagań nie chciała się zgodzić. Rozczarowany pożegnał się z nią i odłożył słuchawkę. Po kilkunastu minutach ktoś zapukał do drzwi, niechętnie zwlekła się z łóżka i je otworzyła, ku jej zaskoczeniu w drzwiach stał on z bukietem białych róż, zaskoczona zgodziła się pójść z nim, no bo jak tu nie odmówić?. Założyła swój szary sweterek, ubrała trampki i wyszła z domu.
Poszli do parku, usiedli na ławce, on ją przytulił i uśmiechnął kiedy na niego spojrzała. Nie wiedziała co ma powiedzieć, jednakże było jej niezmiernie miło, że ktoś tak się dla niej poświęcił.
Zaczęło padać... zdjął swoją kurtkę i ją nią, szli dalej, tym razem przechodzili obok jeszcze nie zamkniętej restauracji, spytał czy zje z nim kolacje - zgodziła się. Usiedli przy stoliku obok okna...
Robiło się późno, więc jako dżentelmen odprowadził ją pod same drzwi od domu, przytulił mocno, pocałował i pożegnał z nią.
Teraz znowu była sama w domu, a może po niego zadzwonić, żeby został u niej? hmm... nie, nie będziemy zawracać mu głowy - myślała...
Znowu dzwonek do drzwi, poszła otworzyć - to był on, przytulił ją i powiedział, że głupio zrobił odchodząc i, że nigdy jej już nie opuści.
Został u niej troche dłużej ...
Poszli do parku, usiedli na ławce, on ją przytulił i uśmiechnął kiedy na niego spojrzała. Nie wiedziała co ma powiedzieć, jednakże było jej niezmiernie miło, że ktoś tak się dla niej poświęcił.
Zaczęło padać... zdjął swoją kurtkę i ją nią, szli dalej, tym razem przechodzili obok jeszcze nie zamkniętej restauracji, spytał czy zje z nim kolacje - zgodziła się. Usiedli przy stoliku obok okna...
Robiło się późno, więc jako dżentelmen odprowadził ją pod same drzwi od domu, przytulił mocno, pocałował i pożegnał z nią.
Teraz znowu była sama w domu, a może po niego zadzwonić, żeby został u niej? hmm... nie, nie będziemy zawracać mu głowy - myślała...
Znowu dzwonek do drzwi, poszła otworzyć - to był on, przytulił ją i powiedział, że głupio zrobił odchodząc i, że nigdy jej już nie opuści.
Został u niej troche dłużej ...
niedziela, 23 sierpnia 2015
... z życia wzięte ...
... serio miała wybierać między nimi? serio miała przestać lubić jedno z nich? dlaczego świat był dla niej taki okrutny? ...
Miała ich za przyjaciół, ją kochała jak siostre, jego jak brata... problem tkwił w tym, że mimo iż ją kochali to siebie nie nawidzili. Nie wiedziała czy ma grać na dwa fronty ,czy być dostępna tylko dla jednej osoby...
Doszło do kłótni, ona siedziała i przyglądała się jak skaczą sobie do gardeł...
Rozdzieliła ich, on powiedział, że już nie chce jej znać, a ona że ma jej dość...
Widać chcąc mieć wszystkich przy sobie, krzywdziła każde osobno... widocznie nie zasługiwała na przyjaciół i szczęście.
Ona ją zawsze wspierała, wysłuchała i pocieszała w trudnych chwilach, a odpały z nią były najlepsze.
On jedyny ją rozśmieszał wśród ludzi z jej bliższego otoczenia i zawsze był do jej dyspozycji.
Miała wybrać między nimi? Nie umiała ...
Miała ich za przyjaciół, ją kochała jak siostre, jego jak brata... problem tkwił w tym, że mimo iż ją kochali to siebie nie nawidzili. Nie wiedziała czy ma grać na dwa fronty ,czy być dostępna tylko dla jednej osoby...
Doszło do kłótni, ona siedziała i przyglądała się jak skaczą sobie do gardeł...
Rozdzieliła ich, on powiedział, że już nie chce jej znać, a ona że ma jej dość...
Widać chcąc mieć wszystkich przy sobie, krzywdziła każde osobno... widocznie nie zasługiwała na przyjaciół i szczęście.
Ona ją zawsze wspierała, wysłuchała i pocieszała w trudnych chwilach, a odpały z nią były najlepsze.
On jedyny ją rozśmieszał wśród ludzi z jej bliższego otoczenia i zawsze był do jej dyspozycji.
Miała wybrać między nimi? Nie umiała ...
... z życia wzięte ...
... spytała czy mogą rozmawiać jak dawniej, nie wiedział... spytała czy mogą dalej się przyjaźnić... nie był pewien...
Przestała więc marnować czas na tłumaczenie mu, że jest dla niej ważny, skoro sam tego nie zauważył, pewnie nie był jej wart.
Pewnego dnia zaczęli rozmawiac normalnie i szczerze... dowiedział się, że jest dla niej kimś więcej, kimś wyjątkowym na kim zalezy jej najbardziej...
Po dłuższej rozmowie i jej przekonywaniu powiedział, że zmieni się specjalnie dla niej i będzie taki jaki był wcześniej, czyli taki jaki się jej podobał.
Kiedy spytał ją czy chciała z nim być powiedziała, że kiedyś tak, ale teraz już sama nie wie, zapewnił ją więc, że będzie jak dawniej i kiedyś znowu jej się spodoba...
Przestała więc marnować czas na tłumaczenie mu, że jest dla niej ważny, skoro sam tego nie zauważył, pewnie nie był jej wart.
Pewnego dnia zaczęli rozmawiac normalnie i szczerze... dowiedział się, że jest dla niej kimś więcej, kimś wyjątkowym na kim zalezy jej najbardziej...
Po dłuższej rozmowie i jej przekonywaniu powiedział, że zmieni się specjalnie dla niej i będzie taki jaki był wcześniej, czyli taki jaki się jej podobał.
Kiedy spytał ją czy chciała z nim być powiedziała, że kiedyś tak, ale teraz już sama nie wie, zapewnił ją więc, że będzie jak dawniej i kiedyś znowu jej się spodoba...
... z życia wzięte ...
... nie było to miłe... wiedziała, że zależy jej bardziej niż jemu...
Rozmowa toczyła się normalnie, tak jak zwykle, troche śmiesznie, troche głupkowato, troche romantycznie... czyli jednym słowem - między przyjaciółmi.
W pewnym momencie musieli ją przerwać gdyż on musiał pilnie wyjść z domu, pożegnali się jak co dzień z myślą, że jak wróci będą mogli rozmawiać dalej...
On jednak wrócił inny, bardziej zdystansowany, obojętny, mniej wrażliwy i wiecznie nie mający czasu... to ją zdołowało. Nie chciał nic jej powiedzieć, nic wytłumaczyć i nic nie wskazywało na to, że kiedykolwiek zamierza...
Płakała dnie i noce próbując go zrozumieć... bezskutecznie, był coraz bardziej zamknięty w sobie.
Przestała się mu narzucać, przestała wypytywać, ale martwiła się coraz bardziej.
W końcu nie wytrzymała i powiedziała mu, że go kocha... był tym zaskoczony, ale nie zrobiło to na nim wrażenia... przecież była tą kolejną...
Załamała się tym jeszcze bardziej, kolejny raz się zawiodła? czyżby tak miało być? czy tylko ona na całym świecie ma takiego pecha do chłopaków? ... Nie dowiemy się póki co ...
Rozmowa toczyła się normalnie, tak jak zwykle, troche śmiesznie, troche głupkowato, troche romantycznie... czyli jednym słowem - między przyjaciółmi.
W pewnym momencie musieli ją przerwać gdyż on musiał pilnie wyjść z domu, pożegnali się jak co dzień z myślą, że jak wróci będą mogli rozmawiać dalej...
On jednak wrócił inny, bardziej zdystansowany, obojętny, mniej wrażliwy i wiecznie nie mający czasu... to ją zdołowało. Nie chciał nic jej powiedzieć, nic wytłumaczyć i nic nie wskazywało na to, że kiedykolwiek zamierza...
Płakała dnie i noce próbując go zrozumieć... bezskutecznie, był coraz bardziej zamknięty w sobie.
Przestała się mu narzucać, przestała wypytywać, ale martwiła się coraz bardziej.
W końcu nie wytrzymała i powiedziała mu, że go kocha... był tym zaskoczony, ale nie zrobiło to na nim wrażenia... przecież była tą kolejną...
Załamała się tym jeszcze bardziej, kolejny raz się zawiodła? czyżby tak miało być? czy tylko ona na całym świecie ma takiego pecha do chłopaków? ... Nie dowiemy się póki co ...
środa, 12 sierpnia 2015
... z życia wzięte ...
... było nadzwyczaj cicho... siedziała przed domem i wpatrywała się w gwieździste niebo. Dookoła nie było żywej duszy. Wpatrzona w gwiazdy zapomniała o całym świecie, nie zauważyła nawet, że do niej podszedł ... objął ja, przytulił mocno do siebie i powiedział, że wygląda pięknie w świetle księżyca. Uśmiechnęła się...
Patrzyli teraz już razem w niekończący się bezkres gwieździstego nieba... w pewnej chwili zaczęły spadać gwiazdy. Wydawało się, że to idealny moment, żeby wyznać jej miłość...
Odwróciła się, spojrzała mu w oczy, a on ja pocałował, tak to był idealny moment...
Pocałunek był wyjątkowy, jedyny i niepowtarzalny, nie chciała myśleć o niczym innym, kiedy ukląkł przed nią i wyznał, że jest ta jedyna i kocha ja nad życie.
Zarumieniła się, on wstał i przytulił ja jeszcze mocniej.
Gwiazdy, cisza i ona w jego ramionach... takich chwil się nie zapomina ...
Patrzyli teraz już razem w niekończący się bezkres gwieździstego nieba... w pewnej chwili zaczęły spadać gwiazdy. Wydawało się, że to idealny moment, żeby wyznać jej miłość...
Odwróciła się, spojrzała mu w oczy, a on ja pocałował, tak to był idealny moment...
Pocałunek był wyjątkowy, jedyny i niepowtarzalny, nie chciała myśleć o niczym innym, kiedy ukląkł przed nią i wyznał, że jest ta jedyna i kocha ja nad życie.
Zarumieniła się, on wstał i przytulił ja jeszcze mocniej.
Gwiazdy, cisza i ona w jego ramionach... takich chwil się nie zapomina ...
wtorek, 28 lipca 2015
... z życia wzięte ...
... jej jedynym zajęciem było wpatrywanie się w okno, nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, bała się...
Nie miała wspólnych tematów z 'koleżanką' z pokoju, czasem zamieniły ze sobą słowo lub dwa, ale nic po za tym.
W pokoju ciągle było zimno, był to najzimniejszy pokój na całym 'oddziale'.
Nikt tu jej nie tolerował prucz jednej pani, która była jej prowadzącą, najbardziej nie lubiła jej 'sekretarka' ,czego by nie zrobiła według niej było źle: wołanie innych na korytarzu, zgubienie się na 'oddziale', siedzenie na parapecie gdzie było najcieplej w całym pokoju... wszystko krytykowała, a jej mina wskazywała jedno - nie lubiła jej.
Zimno, ciemno, jedzenie gorsze niż w więzieniu, brak zajęcia, ciągłe pretensje, to wszystko doprowadzało ją do fatalnego stanu... była całkiem zdołowana. Po śniadaniu udało jej się raz wyrwać z mamą do pobliskiego sklepu, gdy tylko zobaczyła 'sekretarke' również na zakupach, uciekła spowrotem do pokoju.
Jedyne co by ciągle robiła to spanie, tylko to pozwalało jej uwolnić się od wszystkiego i zapomnieć gdzie jest ...
Nie miała wspólnych tematów z 'koleżanką' z pokoju, czasem zamieniły ze sobą słowo lub dwa, ale nic po za tym.
W pokoju ciągle było zimno, był to najzimniejszy pokój na całym 'oddziale'.
Nikt tu jej nie tolerował prucz jednej pani, która była jej prowadzącą, najbardziej nie lubiła jej 'sekretarka' ,czego by nie zrobiła według niej było źle: wołanie innych na korytarzu, zgubienie się na 'oddziale', siedzenie na parapecie gdzie było najcieplej w całym pokoju... wszystko krytykowała, a jej mina wskazywała jedno - nie lubiła jej.
Zimno, ciemno, jedzenie gorsze niż w więzieniu, brak zajęcia, ciągłe pretensje, to wszystko doprowadzało ją do fatalnego stanu... była całkiem zdołowana. Po śniadaniu udało jej się raz wyrwać z mamą do pobliskiego sklepu, gdy tylko zobaczyła 'sekretarke' również na zakupach, uciekła spowrotem do pokoju.
Jedyne co by ciągle robiła to spanie, tylko to pozwalało jej uwolnić się od wszystkiego i zapomnieć gdzie jest ...
poniedziałek, 27 lipca 2015
... z życia wzięte ...
... była sama w pustym pokoju, wysoko nad nią świeciła się mrugająca lampka, zapach mydeł, deszczu i krwi roznosił sie po korytarzu...
Siedziała na parapecie czytając książkę i wpatrując się w okno, ktoś chodził po korytarzu, odgłos kroków tłumił stukot deszczu. Odwróciła się w stronę drzwi, było ciemno, nikogo nie zauważyła, wszyscy już pewnie spali.
Znowu spojrzała w okno, po pustej ulicy szedł jakiś mężczyzna pod parasolem, nikogo więcej nie dojrzała.
Ktoś zapukał do drzwi... spojrzała w ich stronę... z mroku wyłoniła się męska ręka trzymająca pąsową różę...
Chłopak wszedł do środka i przywitał sie z nią, przedstawił się, po czym wręczył jej różę dodając, że tak piękna osoba zasługuje na tak piękny kwiat.
Uśmiechnęła się do niego i podziękowała całusem w policzek. On zarumienił się po czym wyszedł z pokoju i poszedł w swoją stronę.
Nie mogła zapomnieć jego pięknych błękitnych oczu, bujnej blond czupryny i wręcz anielskiego głosu, który tak zapadł jej w pamięć ...
Siedziała na parapecie czytając książkę i wpatrując się w okno, ktoś chodził po korytarzu, odgłos kroków tłumił stukot deszczu. Odwróciła się w stronę drzwi, było ciemno, nikogo nie zauważyła, wszyscy już pewnie spali.
Znowu spojrzała w okno, po pustej ulicy szedł jakiś mężczyzna pod parasolem, nikogo więcej nie dojrzała.
Ktoś zapukał do drzwi... spojrzała w ich stronę... z mroku wyłoniła się męska ręka trzymająca pąsową różę...
Chłopak wszedł do środka i przywitał sie z nią, przedstawił się, po czym wręczył jej różę dodając, że tak piękna osoba zasługuje na tak piękny kwiat.
Uśmiechnęła się do niego i podziękowała całusem w policzek. On zarumienił się po czym wyszedł z pokoju i poszedł w swoją stronę.
Nie mogła zapomnieć jego pięknych błękitnych oczu, bujnej blond czupryny i wręcz anielskiego głosu, który tak zapadł jej w pamięć ...
... z życia wzięte ...
... podróż ciągnęła się w nieskończoność, znudzona jazdą i przemarznięta patrzyła przez szybę samochodu na mijające ich auta. Czuła, że kiedy dojadą będzie się czuła inaczej, jakby ktoś specjalnie dla jej zguby ją tam zaprowadził.
Mijali tuziny ludzi i samochodów, biegle obserwowała jak rozmaite ptaki krążą nad budynkami zapowiadając deszcz.
Godziny drogi mijały powoli, deszcz dudnił o szybę, światła reflektorów pokolei oślepiały ją i jej rodziców...
Dojechali.
Kiedy weszli do środka jej obawy się sprawdziły, czuła, że z nerwów robi jej się słabo, kolana miala jak z waty, na szczęście wiedziała, że niedługo ten koszmar się skończy...
Sale były dość jasne w przeciwieństwie do korytarza.
Wskazali jej pokój, było w nim zimno i strasznie sie jej tam nudziło. W jej sali była jeszcze jedna dziewczyna o imieniu takim jak ona, wraz z mamą siedziały na drugim łóżku.
Położyła się, po wszystkim na co ją wysłali zmęczona zasnęła, mama okryła ją kocem i usiadła na krześle czytając gazetę ...
Mijali tuziny ludzi i samochodów, biegle obserwowała jak rozmaite ptaki krążą nad budynkami zapowiadając deszcz.
Godziny drogi mijały powoli, deszcz dudnił o szybę, światła reflektorów pokolei oślepiały ją i jej rodziców...
Dojechali.
Kiedy weszli do środka jej obawy się sprawdziły, czuła, że z nerwów robi jej się słabo, kolana miala jak z waty, na szczęście wiedziała, że niedługo ten koszmar się skończy...
Sale były dość jasne w przeciwieństwie do korytarza.
Wskazali jej pokój, było w nim zimno i strasznie sie jej tam nudziło. W jej sali była jeszcze jedna dziewczyna o imieniu takim jak ona, wraz z mamą siedziały na drugim łóżku.
Położyła się, po wszystkim na co ją wysłali zmęczona zasnęła, mama okryła ją kocem i usiadła na krześle czytając gazetę ...
sobota, 18 lipca 2015
... z życia wzięte ...
... rozradowani zapomnieli o swojej pracy, rzucili się w wir zabawy i przyjemności, kiedy ich uwagę przykuło pewne miejsce ... zatrzymali się i powoli zaczęli się do niego zbliżać.
Las, w którym się znajdowali był ogromny, wysokie stare drzewa chwiały się pod wpływem podmuchów wiatru, miejsce to było inne - połamane drzewa tworzyły prawie idealne koło, rozmaite rośliny, których nie było w pozostałej części lasu, uzupełniały ten piękny widok. Znaleźli złamane drzewa, które swoim rozkładem przypominały ławkę z powyginanym oparciem ... usiedli.
W okół nich nie było nikogo, ćwierkot ptaków, szum drzew i trzask deptanych gałązek nadawały temu miejscu uroku i tajemniczości.
Byli całkiem sami ... rumor, który odczuwali w lesie, w tamtym miejscu znikł, czuli się tam wyjątkowo, nigdy nie byli w podobnym miejscu.
Dookoła było pięknie, widać było, że jeszcze nikt przed nimi tam nie był ...
Las, w którym się znajdowali był ogromny, wysokie stare drzewa chwiały się pod wpływem podmuchów wiatru, miejsce to było inne - połamane drzewa tworzyły prawie idealne koło, rozmaite rośliny, których nie było w pozostałej części lasu, uzupełniały ten piękny widok. Znaleźli złamane drzewa, które swoim rozkładem przypominały ławkę z powyginanym oparciem ... usiedli.
W okół nich nie było nikogo, ćwierkot ptaków, szum drzew i trzask deptanych gałązek nadawały temu miejscu uroku i tajemniczości.
Byli całkiem sami ... rumor, który odczuwali w lesie, w tamtym miejscu znikł, czuli się tam wyjątkowo, nigdy nie byli w podobnym miejscu.
Dookoła było pięknie, widać było, że jeszcze nikt przed nimi tam nie był ...
sobota, 13 czerwca 2015
OneShot 3#
...
- Tu cos jest !
- Daj sobie w koncu spokuj... -Powiedziala Sindy
- Tu serio cos jest !
Mowiac to wskazala palcem ciemne miejsce w rogu korytarza. W pewnym momencie cos sie tam poruszylo, obie dziewczyny powoli zaczely sie cofac do momentu az poczuly pod nogami, ze doszly do schodow. Odwrocily sie i zobaczyly, ze po drugiej stronie schodow znajduje sie korytarz, ktorego wczesniej tam nie bylo... Mrugajace swiatlo zaczelo gasnac w miare tego jak dziewczyny szly do pszodu, kolor scian roznil sie od tego w innych miejscach budynku, w zdluz korytarza ciagnal sie szereg niziutkich drzwi w kolorze ciemnego granatu ze zlotymi choc juz prawie pokrytymi rdza klamkami.
Doszly do najmniejszych drzwi... kiedy mialy zawrocic uslyszaly z srodka szloch kobiety. Pomyslaly, ze to moze Kathe i stanely w bezruchu. Nagle drzwi przed nimi otworzyly sie skrzypiac. Bez chwili wachania przyjaciolki weszly do srodka, nie wiedzialy czemu, cos je do tego popchnelo...
- Halo, jest tu kto? Halo, to ty Kathe?
Znowu uslyszaly szloch.
- Kathe, to ty?
Podchodzac blizej ujrzaly czyjas sylwetke. Cieniutkie promienie swiatla przebijajace sie przez szczeliny miedzy deskami zaslaniajacymi okno, oswiatlaly czyjas niewyrazna, zgarbiona sylwetke. Postac ta siedziala na brzegu wielkiego loza obrzuconego ubraniami, trzymala nisko zwieszona glowe miedzy rekami i plakala. W pokoju znajdowala sie tez lekko uchylona szafa z ktorej wypadaly niedbale ulozone kosmetyki. Trzask za trzaskiem tlukly sie po kolei, jeden za drugim az rozbily sie prawie wszystkie. Postac wstala podeszla do szafy i zaczela zbierac rozbite szklane flakoniki. Przyjaciolki stanely blizej siebie i znowu spytaly:
- To ty Kathe?
Postac wstala z ziemi, otrzepala ubranie z kurzu i stanela na bacznosc powoli odwracajac glowe w kierunku dziewczynek.
- Kkkkkattthe?? -Spytaly po raz ostatni jakajac sie z przerazenia...
Ciemna postac odwrocila sie w ich kierunku, jej ubranie bylo cale zkarwawione, niechlujnie zwiazane wlosy i te czerwone od zalu oczy dodawaly postaci tragizmu. Zarys glowy tej oto zjawy przechylil sie lekko w prawa strone, usta uniosly swe kaciki tak jakby chcialy sie usmiechnac lecz oczy pograzone nadal byly w rozpaczy.
- Moje, moje, moje...moje dzieci...moje dzieci...moje, moje, moje skarby...moje skarby...
Ciemna sylwetka zaczela przesowac sie w strone przyjaciolek, dziewczyny zaczely uciekac. W poplochu jedna z nich zgubila branzoletke...
Wybiegly z budynku, nieznana postac stanela w jego drzwiach krzyczac:
- On..on..on.. On zabil...on je zabil...on zabil moje dzieci...moje dzieci...moje ukochane...moje skarby...one je zabil...ZABIL!!!!
Sindy i Cate wiedzialy juz, ze to byla Kathe, tylko czemu nazwala je jej dziecmi?, a moze tylko chciala, zeby poznaly prawde o nich?, nie wiadomo... Moze chodzilo jej o te nagrobki, tak napewno o to chodzilo, no bo czemu niby mialaby plakac za nimi... Tak rozmyslajac dziewczyny wsiadly do samochodu, kiedy Cate zorientowala sie, ze zgubila branzoletke.
- Sindy ?
- Tak?
- Zgubilam branzoletke...
- Kupisz sobie nowa.
- Nie o to chodzi... Zobacz..
Cate miala na rece zamiast swojej branzoletki slady jakby pociela sie szklem, tylko, ze slady te byly juz prawie czarne...
- Musimy tam wrocic i dowiedziec sie co sie tak naprawde tam stalo.
- Dobrze...przyjedziemy tu jutro, do tego czasu sprobuj jakos zakryc ta rane.
Ruszyly do domu...
- Tu cos jest !
- Daj sobie w koncu spokuj... -Powiedziala Sindy
- Tu serio cos jest !
Mowiac to wskazala palcem ciemne miejsce w rogu korytarza. W pewnym momencie cos sie tam poruszylo, obie dziewczyny powoli zaczely sie cofac do momentu az poczuly pod nogami, ze doszly do schodow. Odwrocily sie i zobaczyly, ze po drugiej stronie schodow znajduje sie korytarz, ktorego wczesniej tam nie bylo... Mrugajace swiatlo zaczelo gasnac w miare tego jak dziewczyny szly do pszodu, kolor scian roznil sie od tego w innych miejscach budynku, w zdluz korytarza ciagnal sie szereg niziutkich drzwi w kolorze ciemnego granatu ze zlotymi choc juz prawie pokrytymi rdza klamkami.
Doszly do najmniejszych drzwi... kiedy mialy zawrocic uslyszaly z srodka szloch kobiety. Pomyslaly, ze to moze Kathe i stanely w bezruchu. Nagle drzwi przed nimi otworzyly sie skrzypiac. Bez chwili wachania przyjaciolki weszly do srodka, nie wiedzialy czemu, cos je do tego popchnelo...
- Halo, jest tu kto? Halo, to ty Kathe?
Znowu uslyszaly szloch.
- Kathe, to ty?
Podchodzac blizej ujrzaly czyjas sylwetke. Cieniutkie promienie swiatla przebijajace sie przez szczeliny miedzy deskami zaslaniajacymi okno, oswiatlaly czyjas niewyrazna, zgarbiona sylwetke. Postac ta siedziala na brzegu wielkiego loza obrzuconego ubraniami, trzymala nisko zwieszona glowe miedzy rekami i plakala. W pokoju znajdowala sie tez lekko uchylona szafa z ktorej wypadaly niedbale ulozone kosmetyki. Trzask za trzaskiem tlukly sie po kolei, jeden za drugim az rozbily sie prawie wszystkie. Postac wstala podeszla do szafy i zaczela zbierac rozbite szklane flakoniki. Przyjaciolki stanely blizej siebie i znowu spytaly:
- To ty Kathe?
Postac wstala z ziemi, otrzepala ubranie z kurzu i stanela na bacznosc powoli odwracajac glowe w kierunku dziewczynek.
- Kkkkkattthe?? -Spytaly po raz ostatni jakajac sie z przerazenia...
Ciemna postac odwrocila sie w ich kierunku, jej ubranie bylo cale zkarwawione, niechlujnie zwiazane wlosy i te czerwone od zalu oczy dodawaly postaci tragizmu. Zarys glowy tej oto zjawy przechylil sie lekko w prawa strone, usta uniosly swe kaciki tak jakby chcialy sie usmiechnac lecz oczy pograzone nadal byly w rozpaczy.
- Moje, moje, moje...moje dzieci...moje dzieci...moje, moje, moje skarby...moje skarby...
Ciemna sylwetka zaczela przesowac sie w strone przyjaciolek, dziewczyny zaczely uciekac. W poplochu jedna z nich zgubila branzoletke...
Wybiegly z budynku, nieznana postac stanela w jego drzwiach krzyczac:
- On..on..on.. On zabil...on je zabil...on zabil moje dzieci...moje dzieci...moje ukochane...moje skarby...one je zabil...ZABIL!!!!
Sindy i Cate wiedzialy juz, ze to byla Kathe, tylko czemu nazwala je jej dziecmi?, a moze tylko chciala, zeby poznaly prawde o nich?, nie wiadomo... Moze chodzilo jej o te nagrobki, tak napewno o to chodzilo, no bo czemu niby mialaby plakac za nimi... Tak rozmyslajac dziewczyny wsiadly do samochodu, kiedy Cate zorientowala sie, ze zgubila branzoletke.
- Sindy ?
- Tak?
- Zgubilam branzoletke...
- Kupisz sobie nowa.
- Nie o to chodzi... Zobacz..
Cate miala na rece zamiast swojej branzoletki slady jakby pociela sie szklem, tylko, ze slady te byly juz prawie czarne...
- Musimy tam wrocic i dowiedziec sie co sie tak naprawde tam stalo.
- Dobrze...przyjedziemy tu jutro, do tego czasu sprobuj jakos zakryc ta rane.
Ruszyly do domu...
wtorek, 2 czerwca 2015
OneShot 2#
*pomysl by Kfadratowa
ZNAK ZAPYTANIA
Sindy powraca do rodzinnego miejsca, lecz tym razem starsza, dojrzalsza i pewniejsza siebie. Czy przeszłość kolejny raz wygra? To, co wydaje się pewne...wcale takie nie jest w rzeczywistości. Komu można ufać, kto wyciągnął wnioski po popełnionych błędach?
Po paru latach Sindy wraca do swojgo rodzinnego domu. Odswierza stare przyjaznie, odwiedza ulubione sklepiki i przyglada sie miejscom ,ktore przed laty tak kochala. Nie zapomniala lecz o tamtym wieczorze, ktory zmienil jej zycie ... na lepsze. Teraz nie patrzy juz na swiat przez rozowe okulary, ale spostrzega w nim to czego niegdys nie widziala. Zaczela interesowac sie duchami i tym podobnymi stworami...
Rozpakowala walizki, ubrala swoje kolorowe trampki, czarna skorzana kurtke i wyszla z domu. Po drodze do kawiarni spotyka swoja najlepsza przyjaciolke Cate.
- Hej kochana, tak sie za toba stesknilam, co u ciebie slychac?
- O heeej! Ja za toba tez i to strasznie, u mnie po staremu ,czasem troche lepiej, czasem troche gorzej, a u ciebie?
- Poznalam fajnego chlopaka, zdalam mature i po za tym to wszystko dobrze.
- Uuu kto to taki?
- A nie znasz... - i mrugnela do przyjaciolki
- Oj Sindy.. no powiedz.
- No dobrze.
- No to mow, szybko!
- Ethan.
- Ooo jak slodko, kiedy go poznam?
- Mozliwe, ze juz w krotce.
- Ciesze sie.
Cate wziela Sindy pod reke i razem ruszyly do kawiarenki za rogiem. Usiadly przy stoliku kolo barierki po ktorej drugiej stronie plynal strumyk. Ludzie wygladali na zabieganych i wiecznie zajetych sprawami, ktore na pozur nie maja sensu. Dziewczyny zamowily sobie kawe, sernik i zaczely rozmawiac o tym, co wydarzylo sie kiedy sie nie widzialy. Podczas rozmowy obie wpadly na pomysl, zeby podczas weekendu udac sie do tamtego domu i jeszcze raz zorientowac sie, co tak naprawde tam zaszlo.
Wrocily do domow spakowaly pare potrzebnych rzeczy i ruszyly w droge. Mijaly kolejno dom za domem, las za lasem, az w koncu dotarly do celu. Od dawna nikt juz nie przyjezdzal nad to jezioro, poniewaz ktos nie umyslnie je zanieczyscil odpadami niewiadomego pochodzenia. Podeszly pod drzwi domu ,ktore kiedys otworzyla im staruszka i poczuly ciarki na plecach. Kiedy Cate chciala otworzyc drzwi one zaskrzypialy i same uchylily sie do srodka. Wpewnym momencie obie dziewczyny weszly do srodka trzymajac sie za rece, zeby sie nie zgubic. Podloga skrzypiala, w scianach byly dziory, a okna byly zabite deskami. Firany i meble zjadaly mole i termity. Zyrandole ledwo trzymaly sie pod sufitem, a po podlodze biegaly szczury. Wiekszosc pomieszczen byla zamknieta na klucz lub wogule ukryta. Pajeczyny byly tak geste, ze moznaby je kroic nozem. Sindy ,zeby rozluznic atmosfere zazartowala, ze kiedy znajda jakiegos trupa przebierze go za baletnice i zabierze do domu. Dziewczyny zaczely sie smiac, atmosfera od razu sie rozluznila, kiedy nagle uslyszaly halas dobiegajacy z pietra.
- Co to?
- Nie wiem... moze to tylko szczury...
- Moze...
Znowu uslyszaly ten sam halas tylko, ze tym razem o wiele glosniejszy. Po krotkim zawachaniu sie postanowily, ze pojda sprawdzic co to bylo. Chwycily sie mocniej pod reke i zaczely wchodzic po stromych schodach. Krok za krokiem, az weszly na gore. Przed nimi byl wielki, dlugi korytarz zawierajacy wiele drzwi, ktore prowadzily do pomieszczen, za ktorymi byly nastepne i nastepne, i nastepne... istny labirynt. O dziwo w niektorych mrugalo jeszcze swiatlo. Idac korytarzem dziewczyny czuly na sobie czyjs oddech i wyczowaly czyjas obecnosc. Czoly sie coraz bardziej nie swojo i byly coraz bardziej przerazone...
ZNAK ZAPYTANIA
Sindy powraca do rodzinnego miejsca, lecz tym razem starsza, dojrzalsza i pewniejsza siebie. Czy przeszłość kolejny raz wygra? To, co wydaje się pewne...wcale takie nie jest w rzeczywistości. Komu można ufać, kto wyciągnął wnioski po popełnionych błędach?
Po paru latach Sindy wraca do swojgo rodzinnego domu. Odswierza stare przyjaznie, odwiedza ulubione sklepiki i przyglada sie miejscom ,ktore przed laty tak kochala. Nie zapomniala lecz o tamtym wieczorze, ktory zmienil jej zycie ... na lepsze. Teraz nie patrzy juz na swiat przez rozowe okulary, ale spostrzega w nim to czego niegdys nie widziala. Zaczela interesowac sie duchami i tym podobnymi stworami...
Rozpakowala walizki, ubrala swoje kolorowe trampki, czarna skorzana kurtke i wyszla z domu. Po drodze do kawiarni spotyka swoja najlepsza przyjaciolke Cate.
- Hej kochana, tak sie za toba stesknilam, co u ciebie slychac?
- O heeej! Ja za toba tez i to strasznie, u mnie po staremu ,czasem troche lepiej, czasem troche gorzej, a u ciebie?
- Poznalam fajnego chlopaka, zdalam mature i po za tym to wszystko dobrze.
- Uuu kto to taki?
- A nie znasz... - i mrugnela do przyjaciolki
- Oj Sindy.. no powiedz.
- No dobrze.
- No to mow, szybko!
- Ethan.
- Ooo jak slodko, kiedy go poznam?
- Mozliwe, ze juz w krotce.
- Ciesze sie.
Cate wziela Sindy pod reke i razem ruszyly do kawiarenki za rogiem. Usiadly przy stoliku kolo barierki po ktorej drugiej stronie plynal strumyk. Ludzie wygladali na zabieganych i wiecznie zajetych sprawami, ktore na pozur nie maja sensu. Dziewczyny zamowily sobie kawe, sernik i zaczely rozmawiac o tym, co wydarzylo sie kiedy sie nie widzialy. Podczas rozmowy obie wpadly na pomysl, zeby podczas weekendu udac sie do tamtego domu i jeszcze raz zorientowac sie, co tak naprawde tam zaszlo.
Wrocily do domow spakowaly pare potrzebnych rzeczy i ruszyly w droge. Mijaly kolejno dom za domem, las za lasem, az w koncu dotarly do celu. Od dawna nikt juz nie przyjezdzal nad to jezioro, poniewaz ktos nie umyslnie je zanieczyscil odpadami niewiadomego pochodzenia. Podeszly pod drzwi domu ,ktore kiedys otworzyla im staruszka i poczuly ciarki na plecach. Kiedy Cate chciala otworzyc drzwi one zaskrzypialy i same uchylily sie do srodka. Wpewnym momencie obie dziewczyny weszly do srodka trzymajac sie za rece, zeby sie nie zgubic. Podloga skrzypiala, w scianach byly dziory, a okna byly zabite deskami. Firany i meble zjadaly mole i termity. Zyrandole ledwo trzymaly sie pod sufitem, a po podlodze biegaly szczury. Wiekszosc pomieszczen byla zamknieta na klucz lub wogule ukryta. Pajeczyny byly tak geste, ze moznaby je kroic nozem. Sindy ,zeby rozluznic atmosfere zazartowala, ze kiedy znajda jakiegos trupa przebierze go za baletnice i zabierze do domu. Dziewczyny zaczely sie smiac, atmosfera od razu sie rozluznila, kiedy nagle uslyszaly halas dobiegajacy z pietra.
- Co to?
- Nie wiem... moze to tylko szczury...
- Moze...
Znowu uslyszaly ten sam halas tylko, ze tym razem o wiele glosniejszy. Po krotkim zawachaniu sie postanowily, ze pojda sprawdzic co to bylo. Chwycily sie mocniej pod reke i zaczely wchodzic po stromych schodach. Krok za krokiem, az weszly na gore. Przed nimi byl wielki, dlugi korytarz zawierajacy wiele drzwi, ktore prowadzily do pomieszczen, za ktorymi byly nastepne i nastepne, i nastepne... istny labirynt. O dziwo w niektorych mrugalo jeszcze swiatlo. Idac korytarzem dziewczyny czuly na sobie czyjs oddech i wyczowaly czyjas obecnosc. Czoly sie coraz bardziej nie swojo i byly coraz bardziej przerazone...
once, once a time #0
Jest to historia, w ktorej szczesliwe zakonczenie to tylko marzenie..., a moze nie?
Bohaterowie:
- Emma Swan (wybawicielka)
- Regina (kiedys byla zla czarownica)
- Henry (syn Emmy, adoptowany przez Regine)
- Sniezka i Ksiaze (rodzice Emmy)
- Lili (corka Czarownicy, przyjaciolka Emmy)
- Czarownica (zmienia sie w smoka, tak jak i jej corka)
- Mr. Gold (dawniej zly czrownik o imieniu Rumpelsztyk; bestia)
- Bella (zona Golda)
- Kapitan Hak- Ethan (chlopak Emmy)
- Robin Hood (chlopak Reginy)
- Nil (ojciec Henrego, nie zyje)
- i wiele, wiele innych... :)
Miejsce akcji:
- miasteczko Storybruke- jest otoczone klatwa, mozna sie do niego dostac tylko dzieki magicznemu zwojowi; powstalo po zuceniu klatwy na Zaczarowany Las przez co ludzie w nim mieszkajacy ,,przeniesli sie'' do naszego swiata.
Czas akcji:
- czasy obecne przeplatane z tym co dzialo sie w Zaczarowanym Lesie.
Historia:
- jest to opowiadanie o magi, poswieceniu, milosci, nienawisci, pelne rozczarowan, marzen, nadziei, sporow, smiechu i tajemniczosci...
Bohaterowie:
- Emma Swan (wybawicielka)
- Regina (kiedys byla zla czarownica)
- Henry (syn Emmy, adoptowany przez Regine)
- Sniezka i Ksiaze (rodzice Emmy)
- Lili (corka Czarownicy, przyjaciolka Emmy)
- Czarownica (zmienia sie w smoka, tak jak i jej corka)
- Mr. Gold (dawniej zly czrownik o imieniu Rumpelsztyk; bestia)
- Bella (zona Golda)
- Kapitan Hak- Ethan (chlopak Emmy)
- Robin Hood (chlopak Reginy)
- Nil (ojciec Henrego, nie zyje)
- i wiele, wiele innych... :)
Miejsce akcji:
- miasteczko Storybruke- jest otoczone klatwa, mozna sie do niego dostac tylko dzieki magicznemu zwojowi; powstalo po zuceniu klatwy na Zaczarowany Las przez co ludzie w nim mieszkajacy ,,przeniesli sie'' do naszego swiata.
Czas akcji:
- czasy obecne przeplatane z tym co dzialo sie w Zaczarowanym Lesie.
Historia:
- jest to opowiadanie o magi, poswieceniu, milosci, nienawisci, pelne rozczarowan, marzen, nadziei, sporow, smiechu i tajemniczosci...
piątek, 29 maja 2015
OneShot 1#
CO TO?
Byl to cieply letni wieczor, Cate i Sindy wraz z rodzicami wyjechaly nad jezioro. Domek ,w ktorym mialy spac znajdowal sie na skraju lasu. Wysokie szumiace drzewa dodawaly uroku temu miejscu. Przyjaciolki byly zachwycone widokami: piekny las, wielkie jezioro i blekitne niebo.
Nadszedl wieczor... wiekszosc doroslych byla juz nieco pijana i nie dala rady zebrac chrustu wiec wyslala po to dziewczyny. Nie byly tym zachwycone bo robilo sie ciemno i wszedzie lataly komary.
Z wielka niechecia poszly... mimo, ze nie wierzyly w zjawiska paranienormalne i nadprzyrodzone, wyobraznia platala im figle. W pewnej chwili Cate uslyszala jakis halas...
- Sindy, slyszalas to?
- Daj sobie spokuj Cate, to nie jest smieszne, chodz idziemy dalej.
Nie mialy jeszcze zadnego chrustu, ale chcialy juz wracac. W pewnym momencie Sindy potknela sie i upadla na ziemie. Przed soba zobaczyla jakis glaz, podniosla oczy i okazalo sie, ze jest to nagrobek, napis na nim byl oznajmujacy: Kathe.. (reszta byla zamazana).. kto zakloci jej spokuj zginie...
- Sindy, co sie stalo?
- Zobacz..
Nagle liscie w okol nich uniosly sie nad ziemie i zaczely wirowac odslaniajac jeszcze piec nagrobkow. Na kazdym widnial napis: Shmif, Shmif, Shmif...
Przerazone dziewczyny zaczely uciekac w ciemnosciach. Po chwili byly juz w domku i polozyly sie spac.
Rano obudzily sie spokojniejsze. Postanowily dowiedziec sie czegos o tych nagrobkach, ale albo nikt nic nie wiedzial albo nie chcial mowic. Zrezygnowane zapukaly do drzwi ostatniego domu. Wygladal na opuszczony, ale ku ich zdziwieniu otworzyla im starsza usmiechnieta pani. Kiedy powiedzialy o co chodzi zaprosila je na cherbate, po chwili wachania weszly.
- Wie cos pani o tym?
- Dawno temu mieszkala tu pewna rodzina, jej glowa byl spokojny i uporzadkowany mezczyzna, mieszkal z zona i czworka dzieci, nikt sie nie spodziewal, ze pewnego dnia...
- Co, co pewnego dnia? Co sie stalo?
- ..., ze pewnego dnia zrobi cos tak okrutngo... po przyjsciu do domu zarznal nozem swoje dzieci, a zone..., a zone...
Widac bylo, ze mowa o zonie sprawiala jej trudnosc, wiec dziewczyny nie pytaly wiecej, grzecznie podziekowaly i wyszly. Byl to dzien wyjazdu, po spakowaniu sie chcialy jeszcze raz podziekowac starszej pani, ale kiedy podeszly pod jej dom nikt im nie otworzyl. Odruchowo spojrzaly na tabliczke nad drzwiami: Kathe Shmif.
Moze ta kobieta chciala, zeby ktos poznal jej historie i to co sie tak naprawde stalo? Nigdy sie juz niestety nie dowiemy...
Witajcie
Hejcia tu psychodela, bd wrzucac opowiadanka i sorki za brak niektorych liter ale zepsulam klawiature ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)