Na zajutrz spodkały się z samego rana koło miejskiej fontanny w samym środku miasta, było chłodno i nic nie wskazywało na to, że zrobi się cieplej. Dziewczyny usiadły i zaczęły wszystko analizować po kolei, Cate była przerażona tym co się tam stało, ale Sindy trzymała fason i próbowała uspokoic przyjaciółkę.
Jednak słońcu udało się przebić przez gąszcz chmur, robiło się coraz cieplej i na dodatek ustał wiatr. Sindy zdjęła swoją mandarynkową kurtke i wrzuciła ją do samochodu, Cate wolała trzymać swoją przy sobie choć czuła jak pot spływa jej po plecach.
- Może ją zdejmiesz?.
- Nie, wole nie...
- Cate, nie martw się, nikt nie zauważy, masz przecież chyba z milion branzoletek na ręce.
- Nie chce ryzykować.
- Wolisz się ugotować?
- Eh, niech Ci będzie.
Z niechęcią zdjęła kurtkę, ale czuła jak przestaje jej być gorąco. Śladów na ręce prawie nie było widać, a kolorowe branzoletki odwracały od nich uwagę. W pewnym momencie ktoś zaczął iść w ich strone i wołać Sindy, to był jej chłopak, Ethan.
Blond włosy i błękitne oczy, wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna, tak to był właśnie on. Nie wyglądał na kogoś w ich wieku, był nieco starszym chłopakiem, chodzącym do szkoły w innym mieście. Poznali się na zawodach w piłkę nożną przed rokiem, Sindy wtedy grała w damskiej reprezentacji szkoły w jego szkole. Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia, to było coś magicznego. Ethan jest jej pierwszą prawdziwą miłością i choć obiecali sobie mówić prawdę i tylko prawdę, bała mu się przyznać, że próbuje rozwikłać zagadkę Khate. Mógłby jej nie uwierzyć i wyśmiać ją, a tego by nie przeżyła.
- Sindy, hej, jejku kochanie, tak dawno Cię nie widziałem!
- Ethan! - krzyknęła do ukochanego- tak się ztęskniłam, wiem, to moja wina, ostatnio jestem strasznie zajęta, przepraszam Cię.
- Nic się nie stało - powiedział i czule ją ucałował - cieszę się, że Cię tu zastałem.
Objął Sindy i mocno ją przytulił do piersi, dziewczyna się uśmiechnęła i prawie zapomniała o tym, że Cate siedzi obok niej.
Zawiał wiatr, zapach ciastek i czekolady unosił się w powietrzu, był tak wyrazisty i smakowity, że obie dziewczyny nabrały ochotę na słodycze. Ethan chcąc jeszcze bardziej im zaimponować poszedł do cukierni kupić troche słodkości.
- Więc to jest ten twój chłopaczyna? - powiedziała drocząc się Cate.
- Hah, no tak, to on - uśmiech nie schodził Sindy z twarzy.
- No no, całkiem ładniutki. Jak się poznaliście?
Sindy zaczęła opowiadać jak poznali się z Ethanem, jak to się zakochali i jaki on jest. Przyjaciółki nawet nie zauważyły, że chłopak już wrócił. Zaczął się śmiać i przedrzeźniać z nimi, było całkiem wesoło, dał dziewczynom po cekoladowej mufince i siadając na przeciwko nich na chodniku, dołączył się do rozmowy. Rozmawiali i rozmawiali, a godziny mijały, gdzie niegdzie słychać można było ćwierkot ptaków, o ile nie zagłuszały go przejeżdżające samochody. Szum wody w fontannie i ten stukot wbijanych gwoździ w sklepiku niedaleko, kiedy rozmawiali, nie zwracali na nic uwagi. Powoli zaczęło robić się ciemno, słońce chowało się za budynkami, wydłużając ich ciemne cienie. Wiatr robił się coraz silniejszy, a na niebie pojawiały się ciemne chmury. Zachód słońca był przepiękny, niebo poróżowiało, atmosfera wręcz idealna do spaceru. Tak też zrobili, wstali, otrzepali ubranie i postanowili się gdzieś przejść. Zrobiło się dość ciemno więc Ethan postanowił odprowadzić dziewczyny do domu, a że Cate nocowała dziś u Sindy, nie musiał za dużo się nachodzić, choć w gruncie rzecz biorąc, nie sprawiłoby mu to problemu.
Byli już niedaleko kiedy przypomniało im się, że Sindy przecież miała tam samochód, nie chcieli się wracać, postanowili wrócić po niego jutro.
Ethan zaprowadził dziewczyny pod same drzwi, przytulił i pocałował Sindy, za to Cate ucałował w policzek i odchodząc kulturalnie się z nimi pożegnał. Obie mu pomachały i weszły do środka. To był całkiem udany dzień, choć z tego wszystkiego zapomniały wrócić do tamtego domu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz