wtorek, 25 sierpnia 2015

... z życia wzięte ...

... leżała na łóżku, słuchając muzyki, było już dość późno i nie miała ochoty nigdzie wychodzić z domu, kiedy zadzwonił telefon, to był on... grzecznie spytał czy wyjdzie z nim na spacer, mimo wielu próźb i błagań nie chciała się zgodzić. Rozczarowany pożegnał się z nią i odłożył słuchawkę. Po kilkunastu minutach ktoś zapukał do drzwi, niechętnie zwlekła się z łóżka i je otworzyła, ku jej zaskoczeniu w drzwiach stał on z bukietem białych róż, zaskoczona zgodziła się pójść z nim, no bo jak tu nie odmówić?. Założyła swój szary sweterek, ubrała trampki i wyszła z domu.
Poszli do parku, usiedli na ławce, on ją przytulił i uśmiechnął kiedy na niego spojrzała. Nie wiedziała co ma powiedzieć, jednakże było jej niezmiernie miło, że ktoś tak się dla niej poświęcił.
Zaczęło padać... zdjął swoją kurtkę i ją nią, szli dalej, tym razem przechodzili obok jeszcze nie zamkniętej restauracji, spytał czy zje z nim kolacje - zgodziła się. Usiedli przy stoliku obok okna...
Robiło się późno, więc jako dżentelmen odprowadził ją pod same drzwi od domu, przytulił mocno, pocałował i pożegnał z nią.
Teraz znowu była sama w domu, a może po niego zadzwonić, żeby został u niej? hmm... nie, nie będziemy zawracać mu głowy - myślała...
Znowu dzwonek do drzwi, poszła otworzyć - to był on, przytulił ją i powiedział, że głupio zrobił odchodząc i, że nigdy jej już nie opuści.
Został u niej troche dłużej ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz