... to coś niezwykłego, tak po prostu kogoś kochać. Tak bez wyjątku, bezgranicznie..
Tak też było w tym przypadku.
Kochała go i z tego co wiedziała to on ją też.
Był piątek, grudzień, gdzie niegdzie leżał śnieg, Słońce było prawie niewidoczne. Czasem pokropił deszcz, zawiał wiatr. Ulice pokryte były lodem i piaskiem. Szarość ogarnęła wszystko na około. W końcu zbliżała się zima. Mróz szczypał w uszy i nosy przechodniów. Wszyscy mieli zaczerwienione policzki i byli opatuleni szalami, czapkami czy ciepłymi kurtkami.
Powoli dochodził wieczór, mimo iż godzina jeszcze nie ta, na ulicach robiło się coraz ciemniej. Poszła na przystanek, z którego zazwyczaj odjeżdżał jego autobus. Tego dnia jednak było inaczej.
Usiadła wyjęła słuchawki z plecaka i włączyła muzykę, czekając aż skończy praktyki. Mijały ją tłumy ludzi, gwardie samochodów, pruszył śnieg. Minuty uciekały bardzo szybko, nim się obejrzała było już późno.
W końcu przyszedł. Przytulił ją i ku jej zdziwieniu zabrał do pobliskiej pizzerii. Ciągle rozmawiali, śmiali się. Próbowała niczego nie zepsuć, bo wiedziała, że byłaby do tego zdolna.
Zjedli, ubrali się i wyszli. Na dworzu było zimno i ciemno. Chwycił ją za rękę. Postanowili się przejść kawałek. W tym momencie czuła się wspaniale. Nie zwracała uwagi na chłód jaki panował. Po prostu była szczęśliwa.
Doszli pod zamek. Tam w kółko się śmiali, mimo iż on uznał pewnie, że śmiała się z niego, wcale tak nie było. Śmieszyło ją to co mówił, za to kiedy się do niego przytuliła, nie chciała go puścić.
Usiadł na ławce i posadził ją na swoich kolanach. Cały czas trzymał ją za rękę. Światło latarni która stała nieopodal nich było lekko przygaszone. Co rusz słychać było szczekanie psa czy też przejeżdżające samochody. Gdzieś ktoś przechodził, gdzie indziej krzyczał. Praktycznie rzecz biorąc, nie zwracali na to uwagi. Mieli siebie i to było najważniejsze.
Pocałował ją. Smak jego ust tak strasznie zapadł jej w pamięć. Czy można się od tego uzależnić? Jeśli tak, to tak właśnie się stało.
To na prawdę niesamowite, że w końcu znalazła kogoś kto na prawdę ja kocha.
Robiło się coraz później, czas ani na chwilę nie chciał zwolnić. Musieli iść. Śnieg zaczął pruszyć mocniej, wszystko nadawało tym chwilom uroku.
Rozdzielili się w mieście, po czym każde poszło w swoją stronę. W tym momencie już zaczęła tęsknić za jego obecnością ...
sobota, 3 grudnia 2016
poniedziałek, 31 października 2016
... z życia wzięte ...
... otworzył jej drzwi i chwytając za rękę wciągnął do środka. Usmiechnęła się do niego i patrząc jak pospiesznie układa sterty książek na stoliku, usiadła wygodnie na kanapie. Po jakimś czasie on też usiadł przy niej. Nie rozmawiali, patrzyli sobie głęboko w oczy. Objął ją, a ona wtuliła się w jego ramiona, bardzo za tym tęskniła. Siedzieli tak dłuższą chwilę, przez ten cały czas słuchała bicia jego serca. To było niesamowite, czuła sie wyjątkowo i zarazem tak jakby nic innego prócz nich nie istniało.
Uniósł jej podbródek popatrzył na nią niczym na coś najważniejszego na świecie i.. Pocałował ją. Jej serce zaczęło szybciej bić, myśli przestały zawracać jej głowę, liczyło się to co tu i teraz.
To było niesamowite, pierwszy raz się tak czuła. Nie chciała tego przerywać.
Zaczęło robić się coraz namiętniej. On jako pierwszy zerwał z niej ubranie. Nawet się temu nie opierała. Wszystko działo sie tak spontanicznie, że nawet nie zdążyłaby zareagować.
Kilka minut później oboje już leżeli. To jak ją całował wydawało się wręcz niewyobrażalne.
Zrobili to. Pierwszy raz w życiu była z kimś tak strasznie blisko. Na początku tak strasznie się bała, ale kiedy już do tego doszło myślała iż tylko jej się to wydaje. To co robił wprawiało ją w takie osłupienie, że nie wiedziała co ma zrobić.
Znów spojrzał jej w oczy, zobaczył tam malutkie iskierki i na jego twarzy namalował się uśmiech. Przytulia ją jeszcze mocniej i wyszeptał do ucha "nie martw się, ze mną nic ci nie grozi". Tego już nie zobaczył, ale wiedział, że ona też uniosła kąciki ust w wyrazistym uśmiechu.
Po czym tak wtuleni w siebie zasnęli ...
Uniósł jej podbródek popatrzył na nią niczym na coś najważniejszego na świecie i.. Pocałował ją. Jej serce zaczęło szybciej bić, myśli przestały zawracać jej głowę, liczyło się to co tu i teraz.
To było niesamowite, pierwszy raz się tak czuła. Nie chciała tego przerywać.
Zaczęło robić się coraz namiętniej. On jako pierwszy zerwał z niej ubranie. Nawet się temu nie opierała. Wszystko działo sie tak spontanicznie, że nawet nie zdążyłaby zareagować.
Kilka minut później oboje już leżeli. To jak ją całował wydawało się wręcz niewyobrażalne.
Zrobili to. Pierwszy raz w życiu była z kimś tak strasznie blisko. Na początku tak strasznie się bała, ale kiedy już do tego doszło myślała iż tylko jej się to wydaje. To co robił wprawiało ją w takie osłupienie, że nie wiedziała co ma zrobić.
Znów spojrzał jej w oczy, zobaczył tam malutkie iskierki i na jego twarzy namalował się uśmiech. Przytulia ją jeszcze mocniej i wyszeptał do ucha "nie martw się, ze mną nic ci nie grozi". Tego już nie zobaczył, ale wiedział, że ona też uniosła kąciki ust w wyrazistym uśmiechu.
Po czym tak wtuleni w siebie zasnęli ...
środa, 21 września 2016
"przemyślenia psychopaty"
"Próbują cię zmienić na wszelkie możliwe sposoby, bylebyś był taki jak chcą. Łamią ci skrzydła, żebyś nie mógł polecieć, żebyś robił to co chcą. A ty ulegle ich słuchasz, wykonujesz rozkazy, spełniasz parszywe zachcianki. No i po co? Po co dajesz zamykać sie w ograniczeniach? Bezczelnie każą ci się zmienić bo im nie pasujesz, bo nie jesteś jak reszta.
Nie narzucasz swojego zdania i postępujesz zgodnie z sercem. To ich wk*rwia.
A ty zamykasz się znów w sobie i patrząc jak każdy po kolei cie linczuje, czekasz na jakiś cud. Nie daj się zmylić, cudów nie ma. Wiem iż to cie boli, wiem o tym. Masz do siebie dystans, uśmiechasz się byleby nie płakać, oni mają to gdzieś. Bądźmy szczerzy, czy ktokolwiek powiedział ci kiedyś prosto z serca, że się pomylił? Że to jak się zachowujesz i to co robisz to twój wybór? Nie? To ja ci to mówię. A jeśli tak, to posłuchaj tej osoby. Nie po to żyjesz by jakieś ludzkie pomioty tobą rządziły. To, że nie podoba im się to co robisz to ich problem.
Nie zamykaj znowu kolejnych drzwi. Nie chowaj się za nimi. Wstań, popatrz na nich i z sarkastycznym uśmiechem napluj im w twarz.
Nie jesteś śmieciem który zmienia się bo oni tak chcą. Jesteś sobą, kimś wyjątkowym. Kimś kto za żadne skarby nie powinien dać sobą pomiatać."
Nie narzucasz swojego zdania i postępujesz zgodnie z sercem. To ich wk*rwia.
A ty zamykasz się znów w sobie i patrząc jak każdy po kolei cie linczuje, czekasz na jakiś cud. Nie daj się zmylić, cudów nie ma. Wiem iż to cie boli, wiem o tym. Masz do siebie dystans, uśmiechasz się byleby nie płakać, oni mają to gdzieś. Bądźmy szczerzy, czy ktokolwiek powiedział ci kiedyś prosto z serca, że się pomylił? Że to jak się zachowujesz i to co robisz to twój wybór? Nie? To ja ci to mówię. A jeśli tak, to posłuchaj tej osoby. Nie po to żyjesz by jakieś ludzkie pomioty tobą rządziły. To, że nie podoba im się to co robisz to ich problem.
Nie zamykaj znowu kolejnych drzwi. Nie chowaj się za nimi. Wstań, popatrz na nich i z sarkastycznym uśmiechem napluj im w twarz.
Nie jesteś śmieciem który zmienia się bo oni tak chcą. Jesteś sobą, kimś wyjątkowym. Kimś kto za żadne skarby nie powinien dać sobą pomiatać."
poniedziałek, 19 września 2016
... z życia wzięte ...
... A było tak cudownie
Przytulał ją jak nikt inny, patrzyli sobie głęboko w oczy godzinami.
Podczas spacerów trzylał ją za rękę, nigdy nie puszczał.
Mieli wspólne zainteresowania, wspólne tematy do rozmów, zgadzali sie we wszystkim, myślała, że to coś wyjątkowego, że poznała kogoś kto ma tak samo zrytą banie jak ona.
I tak było.
Ciągle jej powtarzał jaka to jest wspaniała, że jest w niej coś co go przyciągnęło, że 'psychole' muszą trzymać się razem... a ona mu wierzyła.
Pewnego dnia spotkali sie w parku, zachód słońca i te sprawy. Przytulił ją. Spjrzeli sobie w oczy i... pocałował ją. To było coś czego nigdy nie doświadczyła przedtem. W tym momencie cały świat przestał istnieć.
Nie mogła o tym zapomnieć.
Po jakimś czasie to była już codzienność.
Myślała, że znalazła kogoś kto sie nią zainteresował.
Była głupia.
Z dnia na dzień zerwał z nią kontakt, zaczął ją ignorować bez konkretnego powodu, nie wiedziała co ma robić.
Bolało ją to i niszczyło psychicznie. Na dodatek musiała przebywać w jego towarzystwie codziennie w szkole. Nie wytrzymywała tego.
Co zabawniejsze, kiedy tylko próbowała o tym nie myśleć... Zobaczyła jak całował inną...
To był cios prosto w serce... Czuła się jak ostatnia ofiara losu... Zastanawiała sie dlaczego to zawsze ją musiały spotykać takie rzeczy ...
Przytulał ją jak nikt inny, patrzyli sobie głęboko w oczy godzinami.
Podczas spacerów trzylał ją za rękę, nigdy nie puszczał.
Mieli wspólne zainteresowania, wspólne tematy do rozmów, zgadzali sie we wszystkim, myślała, że to coś wyjątkowego, że poznała kogoś kto ma tak samo zrytą banie jak ona.
I tak było.
Ciągle jej powtarzał jaka to jest wspaniała, że jest w niej coś co go przyciągnęło, że 'psychole' muszą trzymać się razem... a ona mu wierzyła.
Pewnego dnia spotkali sie w parku, zachód słońca i te sprawy. Przytulił ją. Spjrzeli sobie w oczy i... pocałował ją. To było coś czego nigdy nie doświadczyła przedtem. W tym momencie cały świat przestał istnieć.
Nie mogła o tym zapomnieć.
Po jakimś czasie to była już codzienność.
Myślała, że znalazła kogoś kto sie nią zainteresował.
Była głupia.
Z dnia na dzień zerwał z nią kontakt, zaczął ją ignorować bez konkretnego powodu, nie wiedziała co ma robić.
Bolało ją to i niszczyło psychicznie. Na dodatek musiała przebywać w jego towarzystwie codziennie w szkole. Nie wytrzymywała tego.
Co zabawniejsze, kiedy tylko próbowała o tym nie myśleć... Zobaczyła jak całował inną...
To był cios prosto w serce... Czuła się jak ostatnia ofiara losu... Zastanawiała sie dlaczego to zawsze ją musiały spotykać takie rzeczy ...
poniedziałek, 12 września 2016
"przemyślenia psychopaty"
"Czy zastanawialiście się kiedyś dlaczego tak wielu ludzi próbuje dopasować sie do otoczenia? Dlaczego naśladują wszystkich celebrytów czy kogo tam jeszcze? A gdyby tak zagłębić się w to, gdyby cofnąć się do zamierzchłych czasów. Dowiemy sie, że od zarania dziejów ludzie chcą być od siebie lepsi. Ci 'gorsi' próbują naśladować tych 'lepszych'. Niekiedy sami się o to potykają i dzieje się całkiem inaczej niż zakładali. A wiec dlaczego tak jest? To w nas znajduje się chęć bycia kimś 'super', chcemy podążać za co raz to nowszymi trendami, zapominając o naszym tradycyjnym uroku. Przejmujemy zwyczaje z innych kultur urozmaicając tym samym nasze życie, ale kiedy zbierzemy tego za dużo, tracimy rodzime wartości. Po co za tem być takim jak każdy, nikim niewyróżnającym się? Dla popularności? Na pokaz? Po to aby inni uważali nas za kogoś kim nie jesteśmy bo chcieliśmy się im przypodobać? Bo tak będzie fajniej? Bo to jest celem jaki sobie obraliśmy? A nie lepiej zostać po prostu sobą? Zachowywać wartości które odziedziczyliśmy i cieszyć się z nich? Może przestańmy chcieć być jak inni i doceńmy to co mamy? Czyż nie lepiej jest zostawać przy swoim i malusieńkimi kroczkami wprowadzać coś innego?"
sobota, 20 sierpnia 2016
... z życia wzięte ...
... nie obchodziło ich, ze ona cierpi, ze ciągle zwija sie z bolu, ze ma juz dość tg życia...
Traktowali ją jak powietrze, tak jakby jej nie było, jakby była zbednym organem w ich perfekcyjnym ciele...
Najważniejsi byli tylko oni, oni i ich młode wyplutki, no bo po co zwracać uwagę na kogoś kto jako pierwszy zaszczycił ich swoja obecnością...
Ledwo sie poruszała, myślała ze zaraz padnie wprost na posadzkę i juz sie nie podniesie, bol był tak silny, ze nawet najmocniejsze leki nie zdołały go uśmierzyć...
Z trudem przydziala uśmiech, tak by nie było widać iz cierpi...
Nadszedł wieczór, głodna, zmarznięta i obolala leżała w swoim łóżku, czekając cały dzień aż ktoś poda jej cos do zjedzenia...
Nie doczekała sie...
Te młode pomioty zadowolone z życia i opchane czym popadnie, wrzeszczaly bez sensu i co chwila pytaly ich o najmniejsza drobnostke bo niby 'nie wiedziały'...
Ja olali totalnie twierdząc iz nie znaleźli nawet najmniejszej rzeczy jaka mogłaby zjeść, choć sami chodzili najedzeni...
Olali ja, mieli pretensje o to, ze marudzi, urzala sie i, ze nie umiera wiec może sb radzić sama...
W tamtej chwili, pragnęła tylko usunąć sie im z drogi.. Tak.. Żeby juz nikomu nie zawadzac ...
Traktowali ją jak powietrze, tak jakby jej nie było, jakby była zbednym organem w ich perfekcyjnym ciele...
Najważniejsi byli tylko oni, oni i ich młode wyplutki, no bo po co zwracać uwagę na kogoś kto jako pierwszy zaszczycił ich swoja obecnością...
Ledwo sie poruszała, myślała ze zaraz padnie wprost na posadzkę i juz sie nie podniesie, bol był tak silny, ze nawet najmocniejsze leki nie zdołały go uśmierzyć...
Z trudem przydziala uśmiech, tak by nie było widać iz cierpi...
Nadszedł wieczór, głodna, zmarznięta i obolala leżała w swoim łóżku, czekając cały dzień aż ktoś poda jej cos do zjedzenia...
Nie doczekała sie...
Te młode pomioty zadowolone z życia i opchane czym popadnie, wrzeszczaly bez sensu i co chwila pytaly ich o najmniejsza drobnostke bo niby 'nie wiedziały'...
Ja olali totalnie twierdząc iz nie znaleźli nawet najmniejszej rzeczy jaka mogłaby zjeść, choć sami chodzili najedzeni...
Olali ja, mieli pretensje o to, ze marudzi, urzala sie i, ze nie umiera wiec może sb radzić sama...
W tamtej chwili, pragnęła tylko usunąć sie im z drogi.. Tak.. Żeby juz nikomu nie zawadzac ...
niedziela, 7 sierpnia 2016
"przemyślenia psychopaty"
"Co zrobić jeśli w sercu stara 'miłość', a w umyśle już rodzi sie inna? Co zrobić kiedy mimo bólu dalej kochasz osobę która cię krzywdzi i nie dopuszczasz do siebie innej? Co z tego, że tyle cierpisz skoro i tak to ci nic nie da? Pomyśl, skoro tak to boli, skoro przez to umierasz psychicznie, to czy warto w tym trwać? A jeśli ktoś kto jest w stanie dać ci tą miłość tylko czeka aż wyrzucisz tamtą? Co wtedy? Jesteś w stanie to zrobić? Jesteś w stanie pozwolić komuś innemu zająć miejsce w swym sercu, nawet jeśli teraz przez to cierpisz, przez osobę którą wpuściłeś wczesniej? To nie łatwe, często trudne, ale.. Ale jeśli sie opłaci? Można spekulować w nieskończoność, ale czy to coś da? Może warto zaryzykować?"
czwartek, 14 lipca 2016
One Shot 7#
TAJEMNICZY SEN
- To moja wina, gdyby nie ja..
- Uspokój się, nie mogłas przewidzieć co się wydarzy.
Dziewczyna cały czas płakała, nie mogła obudzić przyjaciółki, wmawiała sobie, że to tylko i wyłącznie przez nią.
Cate obudziła się w jakimś dziwnym miejscu, budynki z dachem pokrytym strzechą, ogrodzenia zrobione z patyków i siana. Ubrana była w starą podartą sukienkę niewyróżniającą się z pomiędzy innych. Wszędzie biegały dzieci udając, że patyki to miecze i walcząc nimi.
Kobiety robiły pranie w pobliskiej rzece, a mężczyźni orali pola. Zrozumiała iż znajduje się w starej, co najmniej średniowiecznej, wsi.
Leżała na ziemi przy studni, trzymała w ręce wiadro, do którego zapewne miała nabrać wody. Tylko jak to możliwe skoro przed chwilą zemdlała? To musiałbyć sen.
W pewnym momencie ktoś zaczął krzyczeć i szukać kogoś. Podeszła do niej starsza odziana w jedwabną suknię i klejnoty kobieta, która ewidentnie wyglądała na zdenerwowana.
- Khate co ty tu robisz?! Miałaś iść po wodę i od razu wracać, a nie obijć się leżąc na ziemi! Wstawaj i do roboty! Pan nie będzie więcej czekał!
Skończyła mówić i odeszła w kierunku wielkiej posiadłości na skraju lasu.
"Czemu nazwała mnie Khate? Przecież.." i w tym momencie wstała, odwróciła się w kierunku studni i spojrzała w jej głąb. Jej oczom ukazało sie odbicie młodej kobiety o włosach czarnych jak skrzydła kruka, oczach zielonych jak młodziutka trawa i cerze delikatnej jak płatki róż, na której policzkach widniał lekki rumieniec, a usta były tak pięknej barwy, że nawet szminka przy nich wymiękała.
" O Boże.. To tak musiała wyglądać Khate.. To znaczy, że teraz jestem nią ja?! Jak to możliwe?! Czyżby chciała opowiedzieć mi swą historie od początku?!.."
- Khate!!!! - z oddali rozległ sie przerazisty krzyk.
- Już idę! - Cate odpowiedziała i nabierając pośpiesznie wody udała sie w kierunku posiadłości.
Mijała wysokie drzewa, domki bądź chaty pobliskich mieszkańców. Szła wysłaną głazami ścieżką, przy której dzieci porozstawiały kolorowe, pomalowane różnymi barwnikami tabliczki.
Doszła pod wielkie rzeźbione drzwi, otworzył je mężczyzna w podeszłym wieku, ubrany w elegancki garnitur.
- Pan Shmif już czeka w jadalni, wodę zanieś do kuchni, a jedzenie roznoś po kolei. No już ruszaj się, Pani i Pan nie będą czekać!
Cate udała się do kuchni gdzie kucharka podała jej przystawki, truskawki i śmietanę, ustawione na złotej tacy. Wszystko wyglądało tak jak wtedy, kiedy była tu z Sindy, tylko iż teraz było tam bardziej kolorowo.
Po prawej stronie schodów na parterze znajdował sie salon. Przy długim stole zasiadało wiele bogato ubranych ludzi z wymyślnymi fryzurami na głowie.
Na miejscu honorowym siedział mężczyzna w wieku od 20 do 30 lat. Jego czarne włosy zaczesane były na lewą stronę, a uśmiech świadczył o tym, że ucieszył sie na jej widok.
sobota, 18 czerwca 2016
... z życia wzięte ...
... Sobotnie popołudnie, leżąc na łóżku odczytała smsa. Jego treść ją zaskoczyła, ale mimo zdziwienia zgodziła się na spacer po lesie.
Chwile później był już u niej.
Poszli do pokoju, wyciągnęła albumy ze zdjęciami, które wcześniej oglądała i podała mu je. Oglądali, śmiali się i opowiadała mu kto jest na danym zdjęciu.
Odłożyli je, spakowali do plecaka koc, wodę, sweter i kijek do zdjęć.
Ruszyli po pizzę.
Trochę na nią czekali. W tym czasie robili sobie dziwne zdjęcia i wysyłali je znajomym.
Pół godziny później pizza była już gotowa. Zabrali ją i poszli w stronę lasu.
Idąc ścieżką zatrzymali się za kilkoma drzewami, rozłożyli koc i usiedli otwierając pudełko od pizzy.
Zaczęli jeść.
On stwierdził, żeby pójść dalej, wiec wstali i ruszyli w dalszą drogę.
Przeszli całe pole, szli między lasem a łąką i zatrzymali się w lesie, tam znaleźli dogodne miejsce, usiedli i dokończyli jeść pizzę. Zostały tylko resztki których nie chcieli, więc wziął je i rzucił w głąb lasu twierdząc, że to latająca pizza.
Odsunęli kartonik i położyli się bawiąc telefonami. Ona zabrała jego telefon i zaczęła robić im zdjęcia, on to samo. Porozmawiali, pośmiali się i pokrzyczeli na siebie.
Minęło już sporo czasu.
Zrobiło mu się zimno i ubrał jej różowy sweter. Znów zaczęli się śmiać rzucając kawałkami papieru toaletowego.
Chwile przed powrotem wyciągnął kijek do zdjęć i wybrali się na 'seszyn profeszyn'. Uśmiechała się, on wygłupiał i na odwrót.
Po woli zaczęli się zbierać.
Spakowali wszystko i ruszyli do domu. Tam wypili koktajl, porozmawiali i odprowadziła go do bramy- pojechał do siebie ...
Chwile później był już u niej.
Poszli do pokoju, wyciągnęła albumy ze zdjęciami, które wcześniej oglądała i podała mu je. Oglądali, śmiali się i opowiadała mu kto jest na danym zdjęciu.
Odłożyli je, spakowali do plecaka koc, wodę, sweter i kijek do zdjęć.
Ruszyli po pizzę.
Trochę na nią czekali. W tym czasie robili sobie dziwne zdjęcia i wysyłali je znajomym.
Pół godziny później pizza była już gotowa. Zabrali ją i poszli w stronę lasu.
Idąc ścieżką zatrzymali się za kilkoma drzewami, rozłożyli koc i usiedli otwierając pudełko od pizzy.
Zaczęli jeść.
On stwierdził, żeby pójść dalej, wiec wstali i ruszyli w dalszą drogę.
Przeszli całe pole, szli między lasem a łąką i zatrzymali się w lesie, tam znaleźli dogodne miejsce, usiedli i dokończyli jeść pizzę. Zostały tylko resztki których nie chcieli, więc wziął je i rzucił w głąb lasu twierdząc, że to latająca pizza.
Odsunęli kartonik i położyli się bawiąc telefonami. Ona zabrała jego telefon i zaczęła robić im zdjęcia, on to samo. Porozmawiali, pośmiali się i pokrzyczeli na siebie.
Minęło już sporo czasu.
Zrobiło mu się zimno i ubrał jej różowy sweter. Znów zaczęli się śmiać rzucając kawałkami papieru toaletowego.
Chwile przed powrotem wyciągnął kijek do zdjęć i wybrali się na 'seszyn profeszyn'. Uśmiechała się, on wygłupiał i na odwrót.
Po woli zaczęli się zbierać.
Spakowali wszystko i ruszyli do domu. Tam wypili koktajl, porozmawiali i odprowadziła go do bramy- pojechał do siebie ...
czwartek, 19 maja 2016
"przemyślenia psychopaty"
"Rap
Rfr: Już nie patrz za siebie, twoje szczęście to cień, nawet gdy nie bije serce, nie oglądaj się. Daj się porwać ciemności, najpiękniejsza to z dam, uwodzi urokiem i ściąga w otchłań.
Nie mów, że nie potrafisz walczyć bez broni, to takie proste, za czym wciąż gonisz? Ludzie to szmaty, niszczą marzenia, po co w życiu dla kogokolwiek się zmieniać.
1. Powstań z martwych to ich najbardziej zaboli, przyjdą błagać żebyś ich wyzwolil. Nigdy więcej nie daj się skusić na forse, błache to takie i jakże bezowocne. Zacznij myśleć o sobie, pielęgnuj uczucia, bez nich to nawet nie ruszysz się z łóżka. Cóż to za życie puste i bezbarwne, dodaj mu koloru, wyjdzie idealnie. Olej tych co cię z ziemią mieszają, niech sami myślą o co zabiegają, dosyć już tych dziecinnych błachostek, chcesz walczyć? Walcz! Zostaw lecz musztrę. W blasku mroku schowaj swój cień, nikt cię nie dojrzy, nie lekaj się. Ciemność okryje cię swym czarnym szalem, nie ukrywaj, wiem ze dasz radę. Wyjdź im na przeciw, pokaż emocje, jeśli cie zleja, zniszcz ich ambicje.
Rfr.
2. Szara codzienność i ten jaskrawy błysk, cóż to za magia odpowiedz mi. Wielu już pewnie tak próbowało, coś się zmieniło? Czy coś się stało? Kolejną maskę odkładasz na bok, zdejmujesz odzienie i stoisz nago. Niektórych to peszy innych zadziwia, twoja osoba jest niczym żmija. Wijesz się pewnie jak na gwiazdę przystało, zagryzasz wszystkich co ci przeszkadzają. Odsuwają się na bok bo tak najłatwiej, chcą cię zdeptać, zniszczyć na zawsze. Nie poddawaj się, z mroku w końcu wyjdź, pokaż swoją twarz, pokonasz ich. Bądź ich koszmarem, największym lękiem lecz jeśli zginiesz, trzymaj wciąż mą rękę.
Rfr."
Rfr: Już nie patrz za siebie, twoje szczęście to cień, nawet gdy nie bije serce, nie oglądaj się. Daj się porwać ciemności, najpiękniejsza to z dam, uwodzi urokiem i ściąga w otchłań.
Nie mów, że nie potrafisz walczyć bez broni, to takie proste, za czym wciąż gonisz? Ludzie to szmaty, niszczą marzenia, po co w życiu dla kogokolwiek się zmieniać.
1. Powstań z martwych to ich najbardziej zaboli, przyjdą błagać żebyś ich wyzwolil. Nigdy więcej nie daj się skusić na forse, błache to takie i jakże bezowocne. Zacznij myśleć o sobie, pielęgnuj uczucia, bez nich to nawet nie ruszysz się z łóżka. Cóż to za życie puste i bezbarwne, dodaj mu koloru, wyjdzie idealnie. Olej tych co cię z ziemią mieszają, niech sami myślą o co zabiegają, dosyć już tych dziecinnych błachostek, chcesz walczyć? Walcz! Zostaw lecz musztrę. W blasku mroku schowaj swój cień, nikt cię nie dojrzy, nie lekaj się. Ciemność okryje cię swym czarnym szalem, nie ukrywaj, wiem ze dasz radę. Wyjdź im na przeciw, pokaż emocje, jeśli cie zleja, zniszcz ich ambicje.
Rfr.
2. Szara codzienność i ten jaskrawy błysk, cóż to za magia odpowiedz mi. Wielu już pewnie tak próbowało, coś się zmieniło? Czy coś się stało? Kolejną maskę odkładasz na bok, zdejmujesz odzienie i stoisz nago. Niektórych to peszy innych zadziwia, twoja osoba jest niczym żmija. Wijesz się pewnie jak na gwiazdę przystało, zagryzasz wszystkich co ci przeszkadzają. Odsuwają się na bok bo tak najłatwiej, chcą cię zdeptać, zniszczyć na zawsze. Nie poddawaj się, z mroku w końcu wyjdź, pokaż swoją twarz, pokonasz ich. Bądź ich koszmarem, największym lękiem lecz jeśli zginiesz, trzymaj wciąż mą rękę.
Rfr."
sobota, 9 kwietnia 2016
... z życia wzięte ...
... nie wiedziała, że tak źle to przyjmie, że nie da sobie z tym rady..
Osoba, którą znała prawie całe życie, teraz odeszła. Nie chciała tego .. to wina kogoś innego, kogoś kto nigdy nie powinien się urodzić. No ale cóż.. teraz już nie ma o czym mówić.. żal i łzy, wściekłość i rozpacz.. nic wiecej nie pozostało, tylko wspomnienia, które co rusz przyprawiały ją o płacz. Nie mogła zrozumieć czemu zabrał ją, a nie tego dupka, przecież była potrzebna wszystkim tutaj. Zostawiła rodzine, znajomych i całą szkołe.. Wszystkich, którzy chcieli by żyła.
To nic iż ją tylko uczyla, odkąd była dzieckiem, zawsze się nią opiekowała, bo wiedziała, że jest chora. A teraz już jej nie było.. To ją bolało i to bardzo ...
Osoba, którą znała prawie całe życie, teraz odeszła. Nie chciała tego .. to wina kogoś innego, kogoś kto nigdy nie powinien się urodzić. No ale cóż.. teraz już nie ma o czym mówić.. żal i łzy, wściekłość i rozpacz.. nic wiecej nie pozostało, tylko wspomnienia, które co rusz przyprawiały ją o płacz. Nie mogła zrozumieć czemu zabrał ją, a nie tego dupka, przecież była potrzebna wszystkim tutaj. Zostawiła rodzine, znajomych i całą szkołe.. Wszystkich, którzy chcieli by żyła.
To nic iż ją tylko uczyla, odkąd była dzieckiem, zawsze się nią opiekowała, bo wiedziała, że jest chora. A teraz już jej nie było.. To ją bolało i to bardzo ...
środa, 23 marca 2016
"przemyślenia psychopaty"
"Po co ludzie kłamią? Dlaczego wymyślają nie stworzone historie, skoro prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw? Może chodzi po prostu o to, że kłamiąc stwarzają pozory normalności, kłamstwem odcinają się od tej rzeczywistości, w której nie są szczęśliwi. A może tylko chcą się popisać przed innymi, żeby zyskać popularność? Patrząc na to wszystko z boku są dwa typy ludzi, a nawet trzy:
1. Ten który kłamie by się dowartościować, żeby zdobyć sławę i wybić się nad innych lub po prostu chce aby inni uwierzyli, że ma takie i takie życie.
2. Ten co kłamie by odwrócić uwagę od swoich problemów, mimo iż jest źle, on wszystkim wmawia jakie to ma cudne życie.
3. Ten co kłamie by nikt nie poznał prawdy o nim i jego życiu, o tym, że ma takie problemy i taką sytuacje, o tym, że nie ma ochoty już żyć itd.
Te typy są moim zdaniem najbardziej popularne. Ciężko rozpoznać który to który, ludzie potrafią się cudnie maskować. Niekiedy brną w kłamstwie tak daleko, że sami nie wiedzą co jest prawdą, a co nie. Boją się odrzucenia i braku akceptacji ze strony innych. Nie chcą by ktoś wiedział o nich więcej niż jest to potrzebne. Ale skoro i tak wszystko się wyda? Skoro i tak kiedyś ich nienaganna opinia runie, skoro i tak ktoś zerwie im z twarzy tą zaklamaną maskę, tą perfidną bluźnierczą powłokę. Po co to wszystko?... Może po prostu tak im łatwiej? Może dzięki temu próbują odpocząć od tego wszystkiego?"
1. Ten który kłamie by się dowartościować, żeby zdobyć sławę i wybić się nad innych lub po prostu chce aby inni uwierzyli, że ma takie i takie życie.
2. Ten co kłamie by odwrócić uwagę od swoich problemów, mimo iż jest źle, on wszystkim wmawia jakie to ma cudne życie.
3. Ten co kłamie by nikt nie poznał prawdy o nim i jego życiu, o tym, że ma takie problemy i taką sytuacje, o tym, że nie ma ochoty już żyć itd.
Te typy są moim zdaniem najbardziej popularne. Ciężko rozpoznać który to który, ludzie potrafią się cudnie maskować. Niekiedy brną w kłamstwie tak daleko, że sami nie wiedzą co jest prawdą, a co nie. Boją się odrzucenia i braku akceptacji ze strony innych. Nie chcą by ktoś wiedział o nich więcej niż jest to potrzebne. Ale skoro i tak wszystko się wyda? Skoro i tak kiedyś ich nienaganna opinia runie, skoro i tak ktoś zerwie im z twarzy tą zaklamaną maskę, tą perfidną bluźnierczą powłokę. Po co to wszystko?... Może po prostu tak im łatwiej? Może dzięki temu próbują odpocząć od tego wszystkiego?"
czwartek, 3 marca 2016
"przemyślenia psychopaty"
*z dedykacją*
" ,,W noc tą jakże za wczasu stworzoną
Podniosę głowę ku bogom
Ku bogom dawno już zapomnianym
Rzadko kiedy wspominanym..
I wypowiem kilka magicznych słów
Ich tajemnice odczytasz ze snów
Prawdę o mnie one skrywają
Mą całą historię opowiadają..
Unikam ja ludzi i słońca blasku
Chowam się w cieniu i czasu trzasku
Już dawno życie mnie opuściło
Cudowne serce w pipiół zmieniło
Świat się pomylił
Nie tak miało być..
Gwiazd migotanie miało się śnić
Miało być inaczej
Co to za brednie?
Czy to już koniec?
Czy ja już nie śnie?
Dlaczego wciąż pustkę w mej duszy czuję?
Kiedy znów oddech we mnie zagustuje?
Wiem.. to tylko złudzenie
Los się zabawił duszy westchnieniem
Niewinnym, leciutkim jak ptak uniesieniem
I teraz się śmieje
Wredny skurw*syn..
Zrobię mu na złość..
Zakleje rysy" "
" ,,W noc tą jakże za wczasu stworzoną
Podniosę głowę ku bogom
Ku bogom dawno już zapomnianym
Rzadko kiedy wspominanym..
I wypowiem kilka magicznych słów
Ich tajemnice odczytasz ze snów
Prawdę o mnie one skrywają
Mą całą historię opowiadają..
Unikam ja ludzi i słońca blasku
Chowam się w cieniu i czasu trzasku
Już dawno życie mnie opuściło
Cudowne serce w pipiół zmieniło
Świat się pomylił
Nie tak miało być..
Gwiazd migotanie miało się śnić
Miało być inaczej
Co to za brednie?
Czy to już koniec?
Czy ja już nie śnie?
Dlaczego wciąż pustkę w mej duszy czuję?
Kiedy znów oddech we mnie zagustuje?
Wiem.. to tylko złudzenie
Los się zabawił duszy westchnieniem
Niewinnym, leciutkim jak ptak uniesieniem
I teraz się śmieje
Wredny skurw*syn..
Zrobię mu na złość..
Zakleje rysy" "
piątek, 26 lutego 2016
... z życia wzięte ...
...myślała ze pewnie napisze do niej tuż po północy. Kiedy ona będzie już smacznie spała albo co bardziej prawdopodobne, wpatrywała się w zachmurzone, nocne niebo, swoimi czerwonymi od płaczu błekitno-szarymi oczami, w poszukiwaniu gwiazd, które dały by jej nadzieję, że mimo iż są chmury, znajdzie się maleńka, lśniąca iskierka nadziei.
Zamknęła oczy.
Kiedy je otworzyła niebo było jasne i pełne gwiazd, a księżyc ,którego wcześniej nie było, teraz był w pełni i wraz z nimi, zerkał na nią poprzez odsłonięte okno.
Przetarła oczy ręką i sięgnęła po telefon. Miała rację, napisał do niej i nie spóźnił się ani minuty. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, ale nie taki zwykły, to był uśmiech tylko dla niego i mimo iż go nie widział, pewnie wiedział, że jest. Rozmawiając z nim czuła, że jest blisko, że troszczy się o nią i ją kocha. Nigdy czegoś takiego nie czuła. To jak magia.
Chciała mu odpisać, ale zamiast tego odwróciła się w stronę okna i przecierając dalej ostatnie łzy, spojrzała wprost w bezkres nocnego nieba. Z każdą sekundą myślała co ma teraz zrobić, w końcu.. zadzwoniła. Odebrał.. z cichym, ale wyczuwalm westchnieniem szczęścia, powiedział, że ją kocha i, żeby położyła się już spać, było bardzo późno. Ona zaś nie mogła wykrztusić z siebie ani jednego słowa.. W końcu kiedy zorientował się, że płakała, uspokoił ją, twierdząc iż królewnie nie wypada, po czym powiedział dobranoc i się rozłączył.
Odłożyła telefon, jej uśmiech zrobił się większy, zamknęła oczy i.. zasnęła. Teraz już mogła, usłyszawszy jego cudowny głos...
Zamknęła oczy.
Kiedy je otworzyła niebo było jasne i pełne gwiazd, a księżyc ,którego wcześniej nie było, teraz był w pełni i wraz z nimi, zerkał na nią poprzez odsłonięte okno.
Przetarła oczy ręką i sięgnęła po telefon. Miała rację, napisał do niej i nie spóźnił się ani minuty. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, ale nie taki zwykły, to był uśmiech tylko dla niego i mimo iż go nie widział, pewnie wiedział, że jest. Rozmawiając z nim czuła, że jest blisko, że troszczy się o nią i ją kocha. Nigdy czegoś takiego nie czuła. To jak magia.
Chciała mu odpisać, ale zamiast tego odwróciła się w stronę okna i przecierając dalej ostatnie łzy, spojrzała wprost w bezkres nocnego nieba. Z każdą sekundą myślała co ma teraz zrobić, w końcu.. zadzwoniła. Odebrał.. z cichym, ale wyczuwalm westchnieniem szczęścia, powiedział, że ją kocha i, żeby położyła się już spać, było bardzo późno. Ona zaś nie mogła wykrztusić z siebie ani jednego słowa.. W końcu kiedy zorientował się, że płakała, uspokoił ją, twierdząc iż królewnie nie wypada, po czym powiedział dobranoc i się rozłączył.
Odłożyła telefon, jej uśmiech zrobił się większy, zamknęła oczy i.. zasnęła. Teraz już mogła, usłyszawszy jego cudowny głos...
środa, 3 lutego 2016
"przemyślenia psychopaty"
"Żyjesz...
... i w pewnym momencie czujesz się jak ptak zniewolony przez otaczający cię świat, który zamknął cię w żelaznej klatce rzezywistosci i fałszywych uczuć, nie pozwalający rozwinąć skrzydeł i tracący na wartości. Na wszelkie sposoby próbujesz zerwać się do lotu, uciec od niego, zaszyć się we własnej rzeczywistości tak naiwnie wygenerowanej i udającej idealną, żeby tylko nie uczestniczyć w tej "prawdziwej"... Starasz się poruszać z jakże siłą przymocowanym i perfidnym uśmiechem ku uciesze gapiów i ludzi każdego pokroju. Zakładasz znowu kolejną bezsensowną maskę i wkraczasz z nią w resztę tego gówna, po ty by w nocy zamknąć się w swoim świecie, żeby nic już nie truło tego powietrza. Marzysz o wolności, o pozbyciu się dotychczasowej cielesnej powłoki i udaniu się w inne, lepsze miejsce, gdzieś gdzie ci wszyscy ludzie i ten zeszmacony świat nie będą mieli wstępu, gdzieś gdzie ty i twój cały wyimaginowany przez umysł sposób radzenia sobie, będzie cię w końcu nieosiągalni dla nikogo. Czujesz się niczym wybrakowany i bez użytku, jak następne stworzone przez społeczeństwo, ścierwo niewarte uwagi. Nie chcesz już dłużej ingerować w to bagno, chcesz żygać tym wszystkim, tym tym co potrafi tylko mieszać z błotem, chcesz zniknąć lecz to nikogo i tak nie obchodzi. Znowu zamykasz się w swoim świecie w nadziei, że tam nikt cię nie zniszczy, że będziesz bezpieczny, ale to chuj prawda... w końcu walczysz sam ze sobą, ze swoim myślami, ze swoją pojebaną psychiką, zabijając się od środka, nie zostaje z ciebie nic prócz ochydnej powłoki nienadającej się do życia. Jesteś tak zniechęcony, że nawet ten popierdolony świat zaczyna mieć cię w dupie. Już nie jesteś zniewolonym przez niego tylko przez siebie, ta klatka jego rzeczywistości to teraz tylko coś co musisz otworzyć. Robisz to kiedy zamykasz drzwi swojej klatki, bo to ona teraz rządzi tobą, a raczej resztą ciebie, udajesz normalną osobę, a w głębi chcesz już z sobą skończyć... Kiedy to zrobisz, jesteś wreszcie wolny i wszystkie maski opadają na ziemię, nic już nie jest w stanie Ci pomóc, całe to ścierwo wreszcie jest pozbawione jednej z tylu chujowych marionetek. To koniec...
... po raz pierwszy czujesz się szczęśliwy, czujesz iż "żyjesz" choć to co po tobie zostało już dawno zmieniło się w codzienność. Nareszcie to wszystko zniknęło, teraz już żadne klatki, maski i te fałszywe uśmiechy nie zatrują twego powietrza, nie będzie Ci ono już nigdy potrzebne..."
... i w pewnym momencie czujesz się jak ptak zniewolony przez otaczający cię świat, który zamknął cię w żelaznej klatce rzezywistosci i fałszywych uczuć, nie pozwalający rozwinąć skrzydeł i tracący na wartości. Na wszelkie sposoby próbujesz zerwać się do lotu, uciec od niego, zaszyć się we własnej rzeczywistości tak naiwnie wygenerowanej i udającej idealną, żeby tylko nie uczestniczyć w tej "prawdziwej"... Starasz się poruszać z jakże siłą przymocowanym i perfidnym uśmiechem ku uciesze gapiów i ludzi każdego pokroju. Zakładasz znowu kolejną bezsensowną maskę i wkraczasz z nią w resztę tego gówna, po ty by w nocy zamknąć się w swoim świecie, żeby nic już nie truło tego powietrza. Marzysz o wolności, o pozbyciu się dotychczasowej cielesnej powłoki i udaniu się w inne, lepsze miejsce, gdzieś gdzie ci wszyscy ludzie i ten zeszmacony świat nie będą mieli wstępu, gdzieś gdzie ty i twój cały wyimaginowany przez umysł sposób radzenia sobie, będzie cię w końcu nieosiągalni dla nikogo. Czujesz się niczym wybrakowany i bez użytku, jak następne stworzone przez społeczeństwo, ścierwo niewarte uwagi. Nie chcesz już dłużej ingerować w to bagno, chcesz żygać tym wszystkim, tym tym co potrafi tylko mieszać z błotem, chcesz zniknąć lecz to nikogo i tak nie obchodzi. Znowu zamykasz się w swoim świecie w nadziei, że tam nikt cię nie zniszczy, że będziesz bezpieczny, ale to chuj prawda... w końcu walczysz sam ze sobą, ze swoim myślami, ze swoją pojebaną psychiką, zabijając się od środka, nie zostaje z ciebie nic prócz ochydnej powłoki nienadającej się do życia. Jesteś tak zniechęcony, że nawet ten popierdolony świat zaczyna mieć cię w dupie. Już nie jesteś zniewolonym przez niego tylko przez siebie, ta klatka jego rzeczywistości to teraz tylko coś co musisz otworzyć. Robisz to kiedy zamykasz drzwi swojej klatki, bo to ona teraz rządzi tobą, a raczej resztą ciebie, udajesz normalną osobę, a w głębi chcesz już z sobą skończyć... Kiedy to zrobisz, jesteś wreszcie wolny i wszystkie maski opadają na ziemię, nic już nie jest w stanie Ci pomóc, całe to ścierwo wreszcie jest pozbawione jednej z tylu chujowych marionetek. To koniec...
... po raz pierwszy czujesz się szczęśliwy, czujesz iż "żyjesz" choć to co po tobie zostało już dawno zmieniło się w codzienność. Nareszcie to wszystko zniknęło, teraz już żadne klatki, maski i te fałszywe uśmiechy nie zatrują twego powietrza, nie będzie Ci ono już nigdy potrzebne..."
wtorek, 19 stycznia 2016
"przemyślenia psychopaty"
... kim jest ta mała dziewczynka? Kim jest dziewcze, które tak potraktował los? Ta biedna dziewczynka, zamknęła się w sobie, wyrzuciła klucz, założyła łańuchy. Czuła iż nikt tak naprawde nigdy jej nie zrozumie, że cały czas będzie tą wybrakowaną, pustą i bez użytku.. Dlaczego czuła, że nie ma nikogo, choć otaczało ją wielu, czuła się niepotrzebna światu..
Kim jest dziewczynka, która śmieje się wszędzie, a kiedy tylko może wylewa łzy strumieniami? Kim jest ta niespokojna dusza pragnąca miłości i akceptacji? Mimo iż ze wszystkich sił próbuje zatrzymać przy sobie osoby dla niej ważne, zawsze popełnia jakiś błąd i one odchodzą. Coraz bardziej zamykają się drzwi jej otwartości na świat. Niekiedy wystarczy lekki powiew nawet najłagodniejszego wiatru, a ona rozpada się w pył tak drobny, że już nic jej nie pomaga. Kiedy ktoś ją poskleja, zadba o nią i uda się tej osobie doprowadzić ją do stanu wręcz nieskazitelnego.. Zawsze coś staje na drodze jej szczęściu i znów zostaje po niej tylko wspomnienie.
A jeśli by tak ktoś o nią zawalczył i już nigdy nie pozwolił jej się rozpaść, może drzwi uchyliłyby się bardziej? Może pozbyłaby się żelaznych łańcuchów samotności i zastąpiła je uśmiechem tak cenionym wśród ludzi?
Ta dziewczynka próbuje radzić sobie ze światem sama, raz zamyka się doszczętnie i nie ma sił kontynuować tej nieprzewidywalnej i tajemniczej przygody jaką jest życie, innym razem jej drzwi są otwarte tak szeroko, że można korzystać z nich jak z otwartej księgi, pozwalającej się odkrywać ciągle na nowo.
Czy więc warto poszukać do niej klucza?
Kim jest dziewczynka, która śmieje się wszędzie, a kiedy tylko może wylewa łzy strumieniami? Kim jest ta niespokojna dusza pragnąca miłości i akceptacji? Mimo iż ze wszystkich sił próbuje zatrzymać przy sobie osoby dla niej ważne, zawsze popełnia jakiś błąd i one odchodzą. Coraz bardziej zamykają się drzwi jej otwartości na świat. Niekiedy wystarczy lekki powiew nawet najłagodniejszego wiatru, a ona rozpada się w pył tak drobny, że już nic jej nie pomaga. Kiedy ktoś ją poskleja, zadba o nią i uda się tej osobie doprowadzić ją do stanu wręcz nieskazitelnego.. Zawsze coś staje na drodze jej szczęściu i znów zostaje po niej tylko wspomnienie.
A jeśli by tak ktoś o nią zawalczył i już nigdy nie pozwolił jej się rozpaść, może drzwi uchyliłyby się bardziej? Może pozbyłaby się żelaznych łańcuchów samotności i zastąpiła je uśmiechem tak cenionym wśród ludzi?
Ta dziewczynka próbuje radzić sobie ze światem sama, raz zamyka się doszczętnie i nie ma sił kontynuować tej nieprzewidywalnej i tajemniczej przygody jaką jest życie, innym razem jej drzwi są otwarte tak szeroko, że można korzystać z nich jak z otwartej księgi, pozwalającej się odkrywać ciągle na nowo.
Czy więc warto poszukać do niej klucza?
środa, 6 stycznia 2016
OneShot 6#
Do domu wrócili dość późno. Na niebie widniały już gwiazdy, ich migoczące ciała wtapiały się w bezkres ciemnogranatowego, prawie czarnego, nieba. Księżyc był tej nocy, bądź też póżnego wieczoru, w pełni. Do okoła nie było żywego ducha. Raz po raz słychać było świerszcze. Tej nocy nawet owady gdzieś znikły.
Przed drzwiami do domu zastali kosz wypełniony jakimiś starymi szmatami i potłuczonym szkłem. Pomyśleli, że to głupi żart bo z niczym im się nie kojarzyło. Cate w pewnym momencie zdała sobie sprawę, że może to mieć związek z Khate, ale jaki? Po co miałaby dać im akurat to, a jeśli w środku jest wskazówka.. Dała Sindy sygnał, żeby pożegnała się z Ethanem i weszła do środka. Ta tak też zrobiła. Bez chwili wachania i tłumaczenia chłopakowi co się dzieje, pożegnała go i będąc już w środku, zakluczyła drzwi. Obie się zaniepokoiły.
- Myślisz, że to od Khate?
- Nie wiem.. Mam nadzieje, że nie.. - odparła cicho Cate.
Zaniosły ostrożnie koszyk na górę do pokoju, tak aby nikogo nie obudzić. Usiadły na różowym wełnianym dywanie i patrząc na kosz, były coraz bardziej zaintrygowane co dokładnie jest w nim jest jeszcze. Powoli zaczęły wyjmować szkło i szmaty dokładnie się im przyglądając. Nie były jakoś specjalnie niezwykłe. Normalne stare skrawki obrusów i zasłon oraz troche potłuczonego szkła z kolorowych kloszy od żyrandoli.
Kiedy dotarły do ostatniego kawałka, zdumione zamarły. Na dnie koszyka leżał kluczyk, niczym do pamiętnika. Nie mogły w to uwierzyć, czyżby to kluczyk od jakiejś nowej zagadki, a może od tajnych drzwi. Nie wiadomo narazie.
- Sindy?
- Tak?
- Pamiętasz ten napis nad drzwiami?
- Pamiętam.
- Tam był też kluczyk.
- Kluczyk? Gdzie?
- Na końcu zamiast kropki.
Wtedy wszystko stało się jasne. Kluczyk otwierał droge do rozwikłania zagadki napisu nad wejściem, tylko.. iż on był zrozumiały, a może nie?
Dziewczyny szybko nawlekły go na łańcuszek i zawiesiły go Sindy na szyi. Pozostało im tylko wymyślić co oznaczają pozostałe przedmioty z koszyka.
Zaczęły układać z nich całość, jak puzzle. Elementy idealnie do siebie pasowały. W pewnym momencie zgasło światło i gwałtownie zrobiło się zimno. Przerażone dziewczyny usiadły bliżej siebie. Panowała ciemność, było zupełnie cicho. Nagle otworzyło się okno i zawiał silny wiatr, rany na ręce Cate zaczęły krwawić. Dziewczyna przeraziła się nie na żarty, ból był tak silny, że aż krzyczała. Sindy nie wiedziała co ma robić, podbiegła do łóżka i gorączkowo wzięła telefon do ręki. Kiedy tylko Cate mdlejąc, wpuściła kawałki szmat w stojącą niopodal niej świeczke, wszystko ustało. W powietrze uniósł się dym o dość wyrazistym, drażniącym zapachu siarki i stęchlizny. Cate leżała na podłodze nieprzytomna, z rany już nie sączyła się krew. Przyjaciółka szybko znalazła się przy niej, z całych sił próbując ją ocucić. Nic z tego, dziewczyna zapadła w głęboki sen i nic nie było w stanie jej obudzić. Przerażona i zmartwiona Sindy natychmiast zadzwoniła do Ethana, żeby czym prędzej się u niej zjawił.
Chłopak rozmawiając z dziewczyną, czuł iż stało się coś strasznego - drżał jej głos. Zabrał kurtke, kluczyki do samochodu i ruszył w drogę. Po chwili był już pod jej domem. Był środek nocy. Zapukał do drzwi, Sindy roztrzęsiona ledwo je otworzyła. Złapała chłopaka za ręke i bez chwili zastanowienia wbiegła z nim na górę. Kiedy weszli do pokoju, Cate leżała już na łóżku.
- Kochanie co się stało? - Ethan poczuł okropny zapach spalonych szmat i otworzył okno, zbierając kawałki szkła i reszte szmat do koszyka, zauważył ślady krwi na podłodze - Sindy co się stało, mów!
Dziewczyna nie była w stanie powiedzieć ani słowa, usiadła przy przyjaciółce i zaczęła płakać. Zrozumiał, że to krew Cate. Nic już nie powiedział, tylko usiadł przy nich i czekał aż Sindy sama mu wszystko wyjaśni. Ta zaś nie mogła powstrzymać łez, co chwila ściekały po jej delikatnych policzkach.
- Ethan..
- Tak?
- To.. to.. to straszne..
- Powiedz mi co się stało - chłopak starał się zachować powagę.
Sindy drżącym głosem i z myślą, że on i tak tego nie zrozumie, opowiedziała mu całą historię Khate, to jak pewna pani zaprosiła je do siebie i to jak później okazało się iż ona nie żyła od dawna, to jak były w tym domu i to jak u Cate pojawiły się rany, ale to co się stało teraz było jej powiedzieć najtrudniej.
Chłopak nie wierzył w to co słyszy, myślał, że to tylko wygłupy, ale jej nie było do śmiechu. Sam się przeraził.
Przed drzwiami do domu zastali kosz wypełniony jakimiś starymi szmatami i potłuczonym szkłem. Pomyśleli, że to głupi żart bo z niczym im się nie kojarzyło. Cate w pewnym momencie zdała sobie sprawę, że może to mieć związek z Khate, ale jaki? Po co miałaby dać im akurat to, a jeśli w środku jest wskazówka.. Dała Sindy sygnał, żeby pożegnała się z Ethanem i weszła do środka. Ta tak też zrobiła. Bez chwili wachania i tłumaczenia chłopakowi co się dzieje, pożegnała go i będąc już w środku, zakluczyła drzwi. Obie się zaniepokoiły.
- Myślisz, że to od Khate?
- Nie wiem.. Mam nadzieje, że nie.. - odparła cicho Cate.
Zaniosły ostrożnie koszyk na górę do pokoju, tak aby nikogo nie obudzić. Usiadły na różowym wełnianym dywanie i patrząc na kosz, były coraz bardziej zaintrygowane co dokładnie jest w nim jest jeszcze. Powoli zaczęły wyjmować szkło i szmaty dokładnie się im przyglądając. Nie były jakoś specjalnie niezwykłe. Normalne stare skrawki obrusów i zasłon oraz troche potłuczonego szkła z kolorowych kloszy od żyrandoli.
Kiedy dotarły do ostatniego kawałka, zdumione zamarły. Na dnie koszyka leżał kluczyk, niczym do pamiętnika. Nie mogły w to uwierzyć, czyżby to kluczyk od jakiejś nowej zagadki, a może od tajnych drzwi. Nie wiadomo narazie.
- Sindy?
- Tak?
- Pamiętasz ten napis nad drzwiami?
- Pamiętam.
- Tam był też kluczyk.
- Kluczyk? Gdzie?
- Na końcu zamiast kropki.
Wtedy wszystko stało się jasne. Kluczyk otwierał droge do rozwikłania zagadki napisu nad wejściem, tylko.. iż on był zrozumiały, a może nie?
Dziewczyny szybko nawlekły go na łańcuszek i zawiesiły go Sindy na szyi. Pozostało im tylko wymyślić co oznaczają pozostałe przedmioty z koszyka.
Zaczęły układać z nich całość, jak puzzle. Elementy idealnie do siebie pasowały. W pewnym momencie zgasło światło i gwałtownie zrobiło się zimno. Przerażone dziewczyny usiadły bliżej siebie. Panowała ciemność, było zupełnie cicho. Nagle otworzyło się okno i zawiał silny wiatr, rany na ręce Cate zaczęły krwawić. Dziewczyna przeraziła się nie na żarty, ból był tak silny, że aż krzyczała. Sindy nie wiedziała co ma robić, podbiegła do łóżka i gorączkowo wzięła telefon do ręki. Kiedy tylko Cate mdlejąc, wpuściła kawałki szmat w stojącą niopodal niej świeczke, wszystko ustało. W powietrze uniósł się dym o dość wyrazistym, drażniącym zapachu siarki i stęchlizny. Cate leżała na podłodze nieprzytomna, z rany już nie sączyła się krew. Przyjaciółka szybko znalazła się przy niej, z całych sił próbując ją ocucić. Nic z tego, dziewczyna zapadła w głęboki sen i nic nie było w stanie jej obudzić. Przerażona i zmartwiona Sindy natychmiast zadzwoniła do Ethana, żeby czym prędzej się u niej zjawił.
Chłopak rozmawiając z dziewczyną, czuł iż stało się coś strasznego - drżał jej głos. Zabrał kurtke, kluczyki do samochodu i ruszył w drogę. Po chwili był już pod jej domem. Był środek nocy. Zapukał do drzwi, Sindy roztrzęsiona ledwo je otworzyła. Złapała chłopaka za ręke i bez chwili zastanowienia wbiegła z nim na górę. Kiedy weszli do pokoju, Cate leżała już na łóżku.
- Kochanie co się stało? - Ethan poczuł okropny zapach spalonych szmat i otworzył okno, zbierając kawałki szkła i reszte szmat do koszyka, zauważył ślady krwi na podłodze - Sindy co się stało, mów!
Dziewczyna nie była w stanie powiedzieć ani słowa, usiadła przy przyjaciółce i zaczęła płakać. Zrozumiał, że to krew Cate. Nic już nie powiedział, tylko usiadł przy nich i czekał aż Sindy sama mu wszystko wyjaśni. Ta zaś nie mogła powstrzymać łez, co chwila ściekały po jej delikatnych policzkach.
- Ethan..
- Tak?
- To.. to.. to straszne..
- Powiedz mi co się stało - chłopak starał się zachować powagę.
Sindy drżącym głosem i z myślą, że on i tak tego nie zrozumie, opowiedziała mu całą historię Khate, to jak pewna pani zaprosiła je do siebie i to jak później okazało się iż ona nie żyła od dawna, to jak były w tym domu i to jak u Cate pojawiły się rany, ale to co się stało teraz było jej powiedzieć najtrudniej.
Chłopak nie wierzył w to co słyszy, myślał, że to tylko wygłupy, ale jej nie było do śmiechu. Sam się przeraził.
Subskrybuj:
Posty (Atom)