sobota, 3 grudnia 2016

... z życia wzięte ...

... to coś niezwykłego, tak po prostu kogoś kochać. Tak bez wyjątku, bezgranicznie..
Tak też było w tym przypadku.
Kochała go i z tego co wiedziała to on ją też.
Był piątek, grudzień, gdzie niegdzie leżał śnieg, Słońce było prawie niewidoczne. Czasem pokropił deszcz, zawiał wiatr. Ulice pokryte były lodem i piaskiem. Szarość ogarnęła wszystko na około. W końcu zbliżała się zima. Mróz szczypał w uszy i nosy przechodniów. Wszyscy mieli zaczerwienione policzki i byli opatuleni szalami, czapkami czy ciepłymi kurtkami.
Powoli dochodził wieczór, mimo iż godzina jeszcze nie ta, na ulicach robiło się coraz ciemniej. Poszła na przystanek, z którego zazwyczaj odjeżdżał jego autobus. Tego dnia jednak było inaczej.
Usiadła wyjęła słuchawki z plecaka i włączyła muzykę, czekając aż skończy praktyki. Mijały ją tłumy ludzi, gwardie samochodów, pruszył śnieg. Minuty uciekały bardzo szybko, nim się obejrzała było już późno.
W końcu przyszedł. Przytulił ją i ku jej zdziwieniu zabrał do pobliskiej pizzerii. Ciągle rozmawiali, śmiali się. Próbowała niczego nie zepsuć, bo wiedziała, że byłaby do tego zdolna.
Zjedli, ubrali się i wyszli. Na dworzu było zimno i ciemno. Chwycił ją za rękę. Postanowili się przejść kawałek. W tym momencie czuła się wspaniale. Nie zwracała uwagi na chłód jaki panował. Po prostu była szczęśliwa.
Doszli pod zamek. Tam w kółko się śmiali, mimo iż on uznał pewnie, że śmiała się z niego, wcale tak nie było. Śmieszyło ją to co mówił, za to kiedy się do niego przytuliła, nie chciała go puścić.
Usiadł na ławce i posadził ją na swoich kolanach. Cały czas trzymał ją za rękę. Światło latarni która stała nieopodal nich było lekko przygaszone. Co rusz słychać było szczekanie psa czy też przejeżdżające samochody. Gdzieś ktoś przechodził, gdzie indziej krzyczał. Praktycznie rzecz biorąc, nie zwracali na to uwagi. Mieli siebie i to było najważniejsze.
Pocałował ją. Smak jego ust tak strasznie zapadł jej w pamięć. Czy można się od tego uzależnić? Jeśli tak, to tak właśnie się stało.
To na prawdę niesamowite, że w końcu znalazła kogoś kto na prawdę ja kocha.
Robiło się coraz później, czas ani na chwilę nie chciał zwolnić. Musieli iść. Śnieg zaczął pruszyć mocniej, wszystko nadawało tym chwilom uroku.
Rozdzielili się w mieście, po czym każde poszło w swoją stronę. W tym momencie już zaczęła tęsknić za jego obecnością ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz