... płakała.. płakała.. nie było nawet sekundy, żeby z jej piwnych oczu nie ciekła ani jedna łza..
Normalny dzień, normalny start, normalny pogłąd na świat - tak zaczynała, wstając z łóżka. Umówiła się z przyjacielem, na pieczenie ciasta, wiele wygłupów i podjadania, bawili się świetnie. Zleciał dzień, nadszedł wieczór.. Ciasta nie było, a oni idąc ciemną ulicą podjadali kiszone ogórki, pożegnali się z myślą, że następnego dnia będą robić naleśniki, tak to był udany dzień.
Wróciła do domu, zdjęła kurtkę, buty, poszła do pokoju, położyła się na łóżku i zadzwoniła do kuzynki. Rozmawiały dość długo, w pewnym monencie jej kuzynka powiedziała, że rozmawia też na skypie z kolegą, nie przeszkadzało jej to. I w tym momencie.. usłyszała jego głos.. zamarła, ten śmiech, ten piękny głos za którym tak tęskniła.. nie miała siły dalej rozmawiać.. rozłączyła się. Po jej policzku spłynęła pierwsza łza, potem druga i tak dalej, nie mogła się powstrzymać, tęskniła za nim jak za nikim innym.. On nie chciał jej znać, ona nie mogła normalnie funkcjonować, nie słysząc jego głosu.. Na każdym kroku wspominała przegadane godziny i jak to czuła się komuś jednak potrzebna..
Teraz to przepadło.. jego głos zmienił jakże silną dziewczyne w zrospaczone dziecko..
Przepłakała całą noc, nie wiedząc czemu.. przecież go nie kochała..
Wszyscy ją pocieszali mówiąc, że nie był jej wart, że to dupek bez serca, że znajdzie kogoś lepszego.. ale nikt się nie spytał co czuła rozmawiając z nim, że aż tak tęskni ...
niedziela, 25 października 2015
niedziela, 18 października 2015
... z życia wzięte ...
... było super, czuła, że ma przy sobie kogoś kto zawsze jej pomoże i z wzajemnością. Ale się pomyliła, coś się zepsuło, przestał ja traktować jak dobrą koleżanke i zaczął jak powietrze, nie wiedziała o co chodzi, kkedy dopytywała, przestawał się do niej odzywać. W końcu pewnego dnia zaczął się z niej wyśmiewać, stał się chamskim i bezczelnym chłopakiem, choć nic mu nie zrobiła. Wyznał, że to był największy błąd jego życia iż się z nią zadawał, nie chciał jej znać, popłakała się z żalu.. zależało jej na nim jak na bracie.. to był cios w serce, nie mogła zrozumieć czemu tak się zmienił, kiedyś, chociaż dla żartów, 'kochanie' teraz 'suko'. Cały świat jej się zawalił, w tym momencie cieszyła się, że ma przy sobie najlepszych z najlepszych i, że jakoś powinna dać sobie rade, wiedziała iż nie będzie to łatwe, zabardzo się przywiązała ...
... z życia wzięte ...
... tak jej go brakowało, mijanie się na korytarzach i bezsłowne patrzenie w jego strone, to było coś okropnego. Nie chciała zawracać mu głowy, bo wiedziała, że on tego nie chce. Kiedy wspominała ich wygłupy i zwariowane pomysły, wspólne wypady i śmianie się ze wszystkiego, łzy zbierały jej się w oczach... Tak bardzo chciała, żeby było dobrze, że sprawiała iż było gorzej.
Nagle coś się zmieniło.. napisał do niej! Zdziwiła się, choć w głębi duszy czuła niezmierną radość. Wiedziała, że to on mimo że pisał z nowego numeru.
To chyba nareszcie było to, pogodzili się i pisali z sobą do późna, miała nadzieję, że już nic nie zniszczy tak ważnej dla niej przyjaźni. Nie chciała więcej kłótni, ani sporów, bolało ją to. Teraz mogło być już tylko lepiej ...
Nagle coś się zmieniło.. napisał do niej! Zdziwiła się, choć w głębi duszy czuła niezmierną radość. Wiedziała, że to on mimo że pisał z nowego numeru.
To chyba nareszcie było to, pogodzili się i pisali z sobą do późna, miała nadzieję, że już nic nie zniszczy tak ważnej dla niej przyjaźni. Nie chciała więcej kłótni, ani sporów, bolało ją to. Teraz mogło być już tylko lepiej ...
poniedziałek, 12 października 2015
OneShot 5#
Nastał poranek, Sindy obudziła się równo z budzikiem, ale o dziwo, mimo wczesnej pory, a była to szósta godzina, Cate już dawno była na nogach. Krzątała się po pokoju, szukając czegoś w rodzaju bandarzu. Przewracała książi, patrzyła w szafkach i pudełkach, na daremno, bandarzu nigdzie nie było. Sindy była zdezorientowana i bezskutecznie wypytywała przyjaciółkę co się stało. Cate milczała.
W pewnym momencie do pokoju weszła mama Sindy, jej uśmiech wskazywał na dobre wieści. Usiadła na łóżku, poprawiła okulary i powiedziała: ,,No dziewczynki, mamy gościa". Dziewczyny się zdziwiły, przecież jest zawcześnie na gości, kto to może być? To był Ethan. Miał dla nich niespodziankę, powiedział by się szybko ogarnęły i zeszły na dół. Tak też zrobiły, po pół godzinie były już gotowe. Chłopak spakował już prowiant na droge i uprzejmie się żegnając zabrał dziewczyny ze sobą.
- O co chodzi?
- Oj, poczekaj to zobaczysz - odrzekł do Sindy.
- No prosze, to chyba nie tajemnica?
- A właśnie tajemnica.
Uśmiechnął się wsiadając jako ostatni do samochodu i odpalił silnik.
Jechali około dwóch godzin, w końcu byli na miejscu. Wysiadając z samochodu poczuli pociągający zapach karmelu i czekolady, gdzieś w oddali ktoś wołał psa, gdzie indziej dzieci bawiły się biegając do okoła. Postacie z bajek, tajemnicze budki z grami i ten charmider, to było wesołe miasteczko. Po szerokim uśmiechu dziewczyn widać było, że niespodzianka Ethanowi się udała, były zdumione i jednocześnie zachwycone, od razu wbiegły do środka. Chłopak usadowił się przy stoliku i patrząc jak dziewczyny zamawiają koktail, zupełnie zapomniał o tym, że to jeszcze nie wszystko. Kiedy już podeszły z napojami do stolika, przeprosił je i gdzieś poszedł. Nie miały nic przeciwko i tak musiały porozmawiać o tym co działo się rano w domu.
- Cate, czego szukałaś? Cate? Cate halo?
- Przepraszam, nie mogę się skupić...
- A więc powiesz mi co się dzieje?
- Nie chce...
- Cate, kochana - powiedziała łapiąc przyjaciółkę za rękę - powiedz mi.
Cate niechcąc zwrócić na siebie uwagi, odsłoniła zranioną rękę, rany wyglądały strasznie, tak jakby co dopiero powstały. Były większe, głębsze i bardziej bolesne. Sindy się przeraziła.
- Dziś w nocy śniła mi się Khate... - mówiąc to pobladła - ... byłyśmy tam, ona stała na szczycie schodów, chciałam do niej podejść, ale mnie powstrzymałaś. Zaczęła krzyczeć, że to nasza wina, że to przez nas one nie żyją, że my je zabiłyśmy. Rzuciła się w naszą strone, zaczęłyśmy biec w stronę drzwi, im dalej biegłyśmy, tym dalej one były. Potknęłam się, kiedy się obróciłam, żeby podać ci rękę bo o to prosiłaś, żeby mnie podnieść, ona mnie za nią złapała i wbijając w rany swoje długie paznokcie, pogłębiła je. Chciałam zabrać rękę, ale nie mogłam, kiedy mi się udało rany wyglądały tak jak teraz. To było straszne, na szczęście się obudziłam, bo umarłabym ze strachu. A w pokoju szukałam czegoś, żeby to ukryć...
Sindy zamarła, także nie mogła pojąć jak to możliwe i czy to nie jest przypadkiem ostrzerzenie, żeby tam nie wracać.
- Dlaczego mi tego wcześniej nie powiedziałaś? A co do bandarzu, przecież mogłabym Ci dać chustkę, Cate...
- Oj przepraszam, wiem, że mogłam ci to powiedzieć, ale się bałam.
- Czego? Wiesz, że możesz mi mówić wszystko - i przytuliła pprzyjaciółkę - zawsze Ci pomogę kochana. Nie rozumiem tylko jak to wytłumaczyć, przecież przez sen nie można się skaleczyć.
- Ja też sama nie wiem.
Po chwili wrócił do nich Ethan, dał im po pąsowej rózy i powiedział, żeby spojrzały w górę, na niebie pojawił się orszak samolotów. Każdy wypuszczał za sobą inny kolor dymu tworząc napis. Różowy, zielony, żółty... wszystkie kolory tęczy. Nagle dziewczyny zamarły z wrażenia, napis utworzony przez kolorowy dym tworzył ich imiona. Wszyscy na około zaczęli klaskać i gwizdać, przyjaciółki się zaczerwieniły, a Ethan szeroko się uśmiechnął. Widział, że bardzo spodobała im się niespodzianka. Obie z zachwytu rzuciły mu się na szyję i ucałowały w policzek.
- I jak niespodzianka?
- Jejeje... jest świetna! - krzyknęły jednocześnie.
- Wiedziałem, że wam się spodoba.
Spędzili tam cały dzień, fioletowo-czarne namioty i budki wyglądały tak pięknie, oświetlane przez powbijane w ziemię lampiony. Jedne wysokie, inne niskie, jedne duże, inne małe, wszystko do siebie pasowało, dzieci biegały, śmiały się i bawiły. Uśmiech nie znikał nikomu z twarzy aż do zamknięcia.
- To był udany dzień.
- Zgadzam się - odrzekł chłopak i ucałował Sindy w czoło.
Cate zapomniała o bólu i bawiła się znakomicie, tylko jej przyjaciółka wciąż się martwiła...
W pewnym momencie do pokoju weszła mama Sindy, jej uśmiech wskazywał na dobre wieści. Usiadła na łóżku, poprawiła okulary i powiedziała: ,,No dziewczynki, mamy gościa". Dziewczyny się zdziwiły, przecież jest zawcześnie na gości, kto to może być? To był Ethan. Miał dla nich niespodziankę, powiedział by się szybko ogarnęły i zeszły na dół. Tak też zrobiły, po pół godzinie były już gotowe. Chłopak spakował już prowiant na droge i uprzejmie się żegnając zabrał dziewczyny ze sobą.
- O co chodzi?
- Oj, poczekaj to zobaczysz - odrzekł do Sindy.
- No prosze, to chyba nie tajemnica?
- A właśnie tajemnica.
Uśmiechnął się wsiadając jako ostatni do samochodu i odpalił silnik.
Jechali około dwóch godzin, w końcu byli na miejscu. Wysiadając z samochodu poczuli pociągający zapach karmelu i czekolady, gdzieś w oddali ktoś wołał psa, gdzie indziej dzieci bawiły się biegając do okoła. Postacie z bajek, tajemnicze budki z grami i ten charmider, to było wesołe miasteczko. Po szerokim uśmiechu dziewczyn widać było, że niespodzianka Ethanowi się udała, były zdumione i jednocześnie zachwycone, od razu wbiegły do środka. Chłopak usadowił się przy stoliku i patrząc jak dziewczyny zamawiają koktail, zupełnie zapomniał o tym, że to jeszcze nie wszystko. Kiedy już podeszły z napojami do stolika, przeprosił je i gdzieś poszedł. Nie miały nic przeciwko i tak musiały porozmawiać o tym co działo się rano w domu.
- Cate, czego szukałaś? Cate? Cate halo?
- Przepraszam, nie mogę się skupić...
- A więc powiesz mi co się dzieje?
- Nie chce...
- Cate, kochana - powiedziała łapiąc przyjaciółkę za rękę - powiedz mi.
Cate niechcąc zwrócić na siebie uwagi, odsłoniła zranioną rękę, rany wyglądały strasznie, tak jakby co dopiero powstały. Były większe, głębsze i bardziej bolesne. Sindy się przeraziła.
- Dziś w nocy śniła mi się Khate... - mówiąc to pobladła - ... byłyśmy tam, ona stała na szczycie schodów, chciałam do niej podejść, ale mnie powstrzymałaś. Zaczęła krzyczeć, że to nasza wina, że to przez nas one nie żyją, że my je zabiłyśmy. Rzuciła się w naszą strone, zaczęłyśmy biec w stronę drzwi, im dalej biegłyśmy, tym dalej one były. Potknęłam się, kiedy się obróciłam, żeby podać ci rękę bo o to prosiłaś, żeby mnie podnieść, ona mnie za nią złapała i wbijając w rany swoje długie paznokcie, pogłębiła je. Chciałam zabrać rękę, ale nie mogłam, kiedy mi się udało rany wyglądały tak jak teraz. To było straszne, na szczęście się obudziłam, bo umarłabym ze strachu. A w pokoju szukałam czegoś, żeby to ukryć...
Sindy zamarła, także nie mogła pojąć jak to możliwe i czy to nie jest przypadkiem ostrzerzenie, żeby tam nie wracać.
- Dlaczego mi tego wcześniej nie powiedziałaś? A co do bandarzu, przecież mogłabym Ci dać chustkę, Cate...
- Oj przepraszam, wiem, że mogłam ci to powiedzieć, ale się bałam.
- Czego? Wiesz, że możesz mi mówić wszystko - i przytuliła pprzyjaciółkę - zawsze Ci pomogę kochana. Nie rozumiem tylko jak to wytłumaczyć, przecież przez sen nie można się skaleczyć.
- Ja też sama nie wiem.
Po chwili wrócił do nich Ethan, dał im po pąsowej rózy i powiedział, żeby spojrzały w górę, na niebie pojawił się orszak samolotów. Każdy wypuszczał za sobą inny kolor dymu tworząc napis. Różowy, zielony, żółty... wszystkie kolory tęczy. Nagle dziewczyny zamarły z wrażenia, napis utworzony przez kolorowy dym tworzył ich imiona. Wszyscy na około zaczęli klaskać i gwizdać, przyjaciółki się zaczerwieniły, a Ethan szeroko się uśmiechnął. Widział, że bardzo spodobała im się niespodzianka. Obie z zachwytu rzuciły mu się na szyję i ucałowały w policzek.
- I jak niespodzianka?
- Jejeje... jest świetna! - krzyknęły jednocześnie.
- Wiedziałem, że wam się spodoba.
Spędzili tam cały dzień, fioletowo-czarne namioty i budki wyglądały tak pięknie, oświetlane przez powbijane w ziemię lampiony. Jedne wysokie, inne niskie, jedne duże, inne małe, wszystko do siebie pasowało, dzieci biegały, śmiały się i bawiły. Uśmiech nie znikał nikomu z twarzy aż do zamknięcia.
- To był udany dzień.
- Zgadzam się - odrzekł chłopak i ucałował Sindy w czoło.
Cate zapomniała o bólu i bawiła się znakomicie, tylko jej przyjaciółka wciąż się martwiła...
wtorek, 6 października 2015
"przemyślenia psychopaty"
"Ile razy jeszcze można się zawodzić? Ufać komuś i potem go stracić, to jak coś mieć, a potem zgubić. Tyle pięknych wierszy, tyle baśni i pieśni, tyle rzeźb, tyle obrazów, to wszystko o miłości, miłości, miłości.. miłości mi nie pisanej. Dlaczego gdy komuś zaufam i wiem, że już jest wszystko dobrze, ta osoba wbija mi nóż w plecy? Zawsze unikam uczuć mówiąc 'takie życie' ,ale dlaczego akurat takie, a nie inne? Dziwi mnie fakt iż większość osób, które uważałam za przyjaciól, obróciła się przeciwko mnie. Wiem, że ludzie się zmieniają, ale nie z minuty na minute.. Jestem dość wrażliwą osobą i szybko się przywiązuje, ale to jest powód dla którego można mnie wykorzystać? Widocznie przyjaźń i miłość nie są dla mnie. Zauroczyły mnie niektóre wiersze, historie i piosenki, które racjonalnie rzecz biorąc nijak mają się do życia.
Jeden spodobał mi się najbardziej:
Oto jest fiolet - drzewa cień idący żwirem,
fiolet łączący miłość czarwieni z szafirem. -
Tam brzóz różowa kora i zieleń wesoła,
a w jej ruchliwej sukni nieb błękitne koła.
A we mnie biało, biało, cicho, jednostajnie -
bo noszę w sobie wszystkich barw skupioną tajnię. -
O jakże się w białości mojej bieli męczę -
chcę barwą być - a któż mnie rozbije na tęczę?
Piękny nieprawdarz? Życie można porównać to barw, uczucia do bieli, tylko nie rozbijajmy się nawzajem w tęczę, której potem nie będziemy mogli zmienić w białe światło. Pamiętajcie, nie zawsze te wszystkie uczucia są na stałe.."
Jeden spodobał mi się najbardziej:
Oto jest fiolet - drzewa cień idący żwirem,
fiolet łączący miłość czarwieni z szafirem. -
Tam brzóz różowa kora i zieleń wesoła,
a w jej ruchliwej sukni nieb błękitne koła.
A we mnie biało, biało, cicho, jednostajnie -
bo noszę w sobie wszystkich barw skupioną tajnię. -
O jakże się w białości mojej bieli męczę -
chcę barwą być - a któż mnie rozbije na tęczę?
Piękny nieprawdarz? Życie można porównać to barw, uczucia do bieli, tylko nie rozbijajmy się nawzajem w tęczę, której potem nie będziemy mogli zmienić w białe światło. Pamiętajcie, nie zawsze te wszystkie uczucia są na stałe.."
poniedziałek, 5 października 2015
OneShot 4#
Na zajutrz spodkały się z samego rana koło miejskiej fontanny w samym środku miasta, było chłodno i nic nie wskazywało na to, że zrobi się cieplej. Dziewczyny usiadły i zaczęły wszystko analizować po kolei, Cate była przerażona tym co się tam stało, ale Sindy trzymała fason i próbowała uspokoic przyjaciółkę.
Jednak słońcu udało się przebić przez gąszcz chmur, robiło się coraz cieplej i na dodatek ustał wiatr. Sindy zdjęła swoją mandarynkową kurtke i wrzuciła ją do samochodu, Cate wolała trzymać swoją przy sobie choć czuła jak pot spływa jej po plecach.
- Może ją zdejmiesz?.
- Nie, wole nie...
- Cate, nie martw się, nikt nie zauważy, masz przecież chyba z milion branzoletek na ręce.
- Nie chce ryzykować.
- Wolisz się ugotować?
- Eh, niech Ci będzie.
Z niechęcią zdjęła kurtkę, ale czuła jak przestaje jej być gorąco. Śladów na ręce prawie nie było widać, a kolorowe branzoletki odwracały od nich uwagę. W pewnym momencie ktoś zaczął iść w ich strone i wołać Sindy, to był jej chłopak, Ethan.
Blond włosy i błękitne oczy, wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna, tak to był właśnie on. Nie wyglądał na kogoś w ich wieku, był nieco starszym chłopakiem, chodzącym do szkoły w innym mieście. Poznali się na zawodach w piłkę nożną przed rokiem, Sindy wtedy grała w damskiej reprezentacji szkoły w jego szkole. Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia, to było coś magicznego. Ethan jest jej pierwszą prawdziwą miłością i choć obiecali sobie mówić prawdę i tylko prawdę, bała mu się przyznać, że próbuje rozwikłać zagadkę Khate. Mógłby jej nie uwierzyć i wyśmiać ją, a tego by nie przeżyła.
- Sindy, hej, jejku kochanie, tak dawno Cię nie widziałem!
- Ethan! - krzyknęła do ukochanego- tak się ztęskniłam, wiem, to moja wina, ostatnio jestem strasznie zajęta, przepraszam Cię.
- Nic się nie stało - powiedział i czule ją ucałował - cieszę się, że Cię tu zastałem.
Objął Sindy i mocno ją przytulił do piersi, dziewczyna się uśmiechnęła i prawie zapomniała o tym, że Cate siedzi obok niej.
Zawiał wiatr, zapach ciastek i czekolady unosił się w powietrzu, był tak wyrazisty i smakowity, że obie dziewczyny nabrały ochotę na słodycze. Ethan chcąc jeszcze bardziej im zaimponować poszedł do cukierni kupić troche słodkości.
- Więc to jest ten twój chłopaczyna? - powiedziała drocząc się Cate.
- Hah, no tak, to on - uśmiech nie schodził Sindy z twarzy.
- No no, całkiem ładniutki. Jak się poznaliście?
Sindy zaczęła opowiadać jak poznali się z Ethanem, jak to się zakochali i jaki on jest. Przyjaciółki nawet nie zauważyły, że chłopak już wrócił. Zaczął się śmiać i przedrzeźniać z nimi, było całkiem wesoło, dał dziewczynom po cekoladowej mufince i siadając na przeciwko nich na chodniku, dołączył się do rozmowy. Rozmawiali i rozmawiali, a godziny mijały, gdzie niegdzie słychać można było ćwierkot ptaków, o ile nie zagłuszały go przejeżdżające samochody. Szum wody w fontannie i ten stukot wbijanych gwoździ w sklepiku niedaleko, kiedy rozmawiali, nie zwracali na nic uwagi. Powoli zaczęło robić się ciemno, słońce chowało się za budynkami, wydłużając ich ciemne cienie. Wiatr robił się coraz silniejszy, a na niebie pojawiały się ciemne chmury. Zachód słońca był przepiękny, niebo poróżowiało, atmosfera wręcz idealna do spaceru. Tak też zrobili, wstali, otrzepali ubranie i postanowili się gdzieś przejść. Zrobiło się dość ciemno więc Ethan postanowił odprowadzić dziewczyny do domu, a że Cate nocowała dziś u Sindy, nie musiał za dużo się nachodzić, choć w gruncie rzecz biorąc, nie sprawiłoby mu to problemu.
Byli już niedaleko kiedy przypomniało im się, że Sindy przecież miała tam samochód, nie chcieli się wracać, postanowili wrócić po niego jutro.
Ethan zaprowadził dziewczyny pod same drzwi, przytulił i pocałował Sindy, za to Cate ucałował w policzek i odchodząc kulturalnie się z nimi pożegnał. Obie mu pomachały i weszły do środka. To był całkiem udany dzień, choć z tego wszystkiego zapomniały wrócić do tamtego domu...
Jednak słońcu udało się przebić przez gąszcz chmur, robiło się coraz cieplej i na dodatek ustał wiatr. Sindy zdjęła swoją mandarynkową kurtke i wrzuciła ją do samochodu, Cate wolała trzymać swoją przy sobie choć czuła jak pot spływa jej po plecach.
- Może ją zdejmiesz?.
- Nie, wole nie...
- Cate, nie martw się, nikt nie zauważy, masz przecież chyba z milion branzoletek na ręce.
- Nie chce ryzykować.
- Wolisz się ugotować?
- Eh, niech Ci będzie.
Z niechęcią zdjęła kurtkę, ale czuła jak przestaje jej być gorąco. Śladów na ręce prawie nie było widać, a kolorowe branzoletki odwracały od nich uwagę. W pewnym momencie ktoś zaczął iść w ich strone i wołać Sindy, to był jej chłopak, Ethan.
Blond włosy i błękitne oczy, wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna, tak to był właśnie on. Nie wyglądał na kogoś w ich wieku, był nieco starszym chłopakiem, chodzącym do szkoły w innym mieście. Poznali się na zawodach w piłkę nożną przed rokiem, Sindy wtedy grała w damskiej reprezentacji szkoły w jego szkole. Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia, to było coś magicznego. Ethan jest jej pierwszą prawdziwą miłością i choć obiecali sobie mówić prawdę i tylko prawdę, bała mu się przyznać, że próbuje rozwikłać zagadkę Khate. Mógłby jej nie uwierzyć i wyśmiać ją, a tego by nie przeżyła.
- Sindy, hej, jejku kochanie, tak dawno Cię nie widziałem!
- Ethan! - krzyknęła do ukochanego- tak się ztęskniłam, wiem, to moja wina, ostatnio jestem strasznie zajęta, przepraszam Cię.
- Nic się nie stało - powiedział i czule ją ucałował - cieszę się, że Cię tu zastałem.
Objął Sindy i mocno ją przytulił do piersi, dziewczyna się uśmiechnęła i prawie zapomniała o tym, że Cate siedzi obok niej.
Zawiał wiatr, zapach ciastek i czekolady unosił się w powietrzu, był tak wyrazisty i smakowity, że obie dziewczyny nabrały ochotę na słodycze. Ethan chcąc jeszcze bardziej im zaimponować poszedł do cukierni kupić troche słodkości.
- Więc to jest ten twój chłopaczyna? - powiedziała drocząc się Cate.
- Hah, no tak, to on - uśmiech nie schodził Sindy z twarzy.
- No no, całkiem ładniutki. Jak się poznaliście?
Sindy zaczęła opowiadać jak poznali się z Ethanem, jak to się zakochali i jaki on jest. Przyjaciółki nawet nie zauważyły, że chłopak już wrócił. Zaczął się śmiać i przedrzeźniać z nimi, było całkiem wesoło, dał dziewczynom po cekoladowej mufince i siadając na przeciwko nich na chodniku, dołączył się do rozmowy. Rozmawiali i rozmawiali, a godziny mijały, gdzie niegdzie słychać można było ćwierkot ptaków, o ile nie zagłuszały go przejeżdżające samochody. Szum wody w fontannie i ten stukot wbijanych gwoździ w sklepiku niedaleko, kiedy rozmawiali, nie zwracali na nic uwagi. Powoli zaczęło robić się ciemno, słońce chowało się za budynkami, wydłużając ich ciemne cienie. Wiatr robił się coraz silniejszy, a na niebie pojawiały się ciemne chmury. Zachód słońca był przepiękny, niebo poróżowiało, atmosfera wręcz idealna do spaceru. Tak też zrobili, wstali, otrzepali ubranie i postanowili się gdzieś przejść. Zrobiło się dość ciemno więc Ethan postanowił odprowadzić dziewczyny do domu, a że Cate nocowała dziś u Sindy, nie musiał za dużo się nachodzić, choć w gruncie rzecz biorąc, nie sprawiłoby mu to problemu.
Byli już niedaleko kiedy przypomniało im się, że Sindy przecież miała tam samochód, nie chcieli się wracać, postanowili wrócić po niego jutro.
Ethan zaprowadził dziewczyny pod same drzwi, przytulił i pocałował Sindy, za to Cate ucałował w policzek i odchodząc kulturalnie się z nimi pożegnał. Obie mu pomachały i weszły do środka. To był całkiem udany dzień, choć z tego wszystkiego zapomniały wrócić do tamtego domu...
niedziela, 4 października 2015
"przemyślenia psychopaty"
"Zmieńmy trochę koncepcję, tym razem zamiast pytać, opowiem coś o sobie, pytania za to, same nasuną się wam na usta.
Otuż troche mnie już znacie, a dokładniej co dzieje się w moim życiu, no.. mniej więcej. Mam całkiem sporo czasu na przemyślanie różnych rzeczy, na kontemplowanie o sensie życia itd., ale ... no właśnie zawsze znajdzie się 'ale' ,nie wiem czemu, tak poprostu.
Już niedługo bardzo ważne dni w moim życiu, a co po tem? Sama nie wiem.. jest tyle dróg, którymi mogę iść, które mogę wybrać.. dlaczego to takie trudne? Pewnie wielu z was pomyśli, że taka osoba jak jak nie nadaje się do niczego, zmartwię was, ja też tak myśle, a jesteśmy w błędzie? Wątpie, że w najbliższym czasie dowiem się jaka droga najbardziej mi pasuje, może to i lepiej, zawsze lepiej jest być pewnym swoich decyzji, niż potem ich żałować.
Gastronomia- coś co kocham, lubie gotować i to bardzo, kuchnia to wręcz moje ulubione miejsce w domu, nie tylko dlatego, że lubie jeść, tu nie o to chodzi, lubie patrzeć jak komuś smakuje coś co własnoręcznie zrobiłam.
Psychologia- dużo osób twierdzi, że mam ją we krwi, zgadzam się, ciągnie mnie do tej dziedziny nauki bardzo i to bardzo, wiem też, że jest strasznie wymagająca, ale nawet teraz niektórzy proszą mnie o rady, także chyba klientów na sesje już mam..
Filozofia- jak zauważyliście te wszystkie opisy, przemyślenia ku czemuś prowadzą, nie ma dnia, żebym nie filozofowała sama sobie, tak bez powodu.
Humanistyka- kocham pisać, opowiadania, szczegółowe opisy, dialogi i monologi, różnego rodzaju historie, wiersze, piosenki i takie tam, kocham pisać, mimo iż z polskiego nie jestem orłem, takie zadania to dla mnie tzw. pikuś, inni dokańczają zdanie paroma wyrazami- jedna, dwie linijki, ja opisuje odrazu pare kartek, nie wiem czy to normalne, zdaje mi się, że jak na mnie to tak.
Napisałam ostatnio wiersz, temat nie był dla mnie jednoznaczny choć większość go tak odebrała, popatrzcie:
On przystrojony w słońca blask,
ona ubrana w nocy pięknej czar.
On do tańca prosi ją,
ona ulega i zgadza się,
i tak tańczą parę chwil,
potem rozstania nadejdzie czas.
On pociemnieje, za to ona
swój wdzięk ukarze.
Już niebawem znów się spodkają,
on niczym świt wschodzący,
ona niczym gwiazda blednąca
i znowu zatańczą,
i tańczyć będą,
po czym rozstaną
i tęsknić zaczną.
Amatorszczyzna, wiem tt: Dzień i noc. Może nie jest to mistrzostwo, ale podobnych mam miliony..
Nie wiem co wybrać, to trudne, pomóżcie albo... nie, dam rade w pojedynke.
Troche dużo do czytania, przepraszam, tak wyszło, no cóż takie życie.
Mam szanse i nie mogę jej zmarnować, co wy byście wybrali?"
Otuż troche mnie już znacie, a dokładniej co dzieje się w moim życiu, no.. mniej więcej. Mam całkiem sporo czasu na przemyślanie różnych rzeczy, na kontemplowanie o sensie życia itd., ale ... no właśnie zawsze znajdzie się 'ale' ,nie wiem czemu, tak poprostu.
Już niedługo bardzo ważne dni w moim życiu, a co po tem? Sama nie wiem.. jest tyle dróg, którymi mogę iść, które mogę wybrać.. dlaczego to takie trudne? Pewnie wielu z was pomyśli, że taka osoba jak jak nie nadaje się do niczego, zmartwię was, ja też tak myśle, a jesteśmy w błędzie? Wątpie, że w najbliższym czasie dowiem się jaka droga najbardziej mi pasuje, może to i lepiej, zawsze lepiej jest być pewnym swoich decyzji, niż potem ich żałować.
Gastronomia- coś co kocham, lubie gotować i to bardzo, kuchnia to wręcz moje ulubione miejsce w domu, nie tylko dlatego, że lubie jeść, tu nie o to chodzi, lubie patrzeć jak komuś smakuje coś co własnoręcznie zrobiłam.
Psychologia- dużo osób twierdzi, że mam ją we krwi, zgadzam się, ciągnie mnie do tej dziedziny nauki bardzo i to bardzo, wiem też, że jest strasznie wymagająca, ale nawet teraz niektórzy proszą mnie o rady, także chyba klientów na sesje już mam..
Filozofia- jak zauważyliście te wszystkie opisy, przemyślenia ku czemuś prowadzą, nie ma dnia, żebym nie filozofowała sama sobie, tak bez powodu.
Humanistyka- kocham pisać, opowiadania, szczegółowe opisy, dialogi i monologi, różnego rodzaju historie, wiersze, piosenki i takie tam, kocham pisać, mimo iż z polskiego nie jestem orłem, takie zadania to dla mnie tzw. pikuś, inni dokańczają zdanie paroma wyrazami- jedna, dwie linijki, ja opisuje odrazu pare kartek, nie wiem czy to normalne, zdaje mi się, że jak na mnie to tak.
Napisałam ostatnio wiersz, temat nie był dla mnie jednoznaczny choć większość go tak odebrała, popatrzcie:
On przystrojony w słońca blask,
ona ubrana w nocy pięknej czar.
On do tańca prosi ją,
ona ulega i zgadza się,
i tak tańczą parę chwil,
potem rozstania nadejdzie czas.
On pociemnieje, za to ona
swój wdzięk ukarze.
Już niebawem znów się spodkają,
on niczym świt wschodzący,
ona niczym gwiazda blednąca
i znowu zatańczą,
i tańczyć będą,
po czym rozstaną
i tęsknić zaczną.
Amatorszczyzna, wiem tt: Dzień i noc. Może nie jest to mistrzostwo, ale podobnych mam miliony..
Nie wiem co wybrać, to trudne, pomóżcie albo... nie, dam rade w pojedynke.
Troche dużo do czytania, przepraszam, tak wyszło, no cóż takie życie.
Mam szanse i nie mogę jej zmarnować, co wy byście wybrali?"
Subskrybuj:
Posty (Atom)