poniedziałek, 27 lipca 2015

... z życia wzięte ...

... była sama w pustym pokoju, wysoko nad nią świeciła się mrugająca lampka, zapach mydeł, deszczu i krwi roznosił sie po korytarzu...
Siedziała na parapecie czytając książkę i wpatrując się w okno, ktoś chodził po korytarzu, odgłos kroków tłumił stukot deszczu. Odwróciła się w stronę drzwi, było ciemno, nikogo nie zauważyła, wszyscy już pewnie spali.
Znowu spojrzała w okno, po pustej ulicy szedł jakiś mężczyzna pod parasolem, nikogo więcej nie dojrzała.
Ktoś zapukał do drzwi... spojrzała w ich stronę... z mroku wyłoniła się męska ręka trzymająca pąsową różę...
Chłopak wszedł do środka i przywitał sie z nią, przedstawił się, po czym wręczył jej różę dodając, że tak piękna osoba zasługuje na tak piękny kwiat.
Uśmiechnęła się do niego i podziękowała całusem w policzek. On zarumienił się po czym wyszedł z pokoju i poszedł w swoją stronę.
Nie mogła zapomnieć jego pięknych błękitnych oczu, bujnej blond czupryny i wręcz anielskiego głosu, który tak zapadł jej w pamięć ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz