"Kojarzycie to uczucie, kiedy jest tak zajebiście, że czujecie się jakbyście wygrali w totka? Otóż tak właśnie się czuję. To dziwne, że po tak wielu porażkach, w końcu winszuję dłuższe szczęście. To jest coś takiego, że gdy tylko zamykam oczy, od razu się rozpływam. Nie ma minuty kiedy przez moje ciało, w tym momencie, nie przepływałby żywy ogień. To jest jak magnez. Po prostu nie umiem tego opisać. Każda komórka mojego ciała staje się milion razy lżejsza, kiedy tylko jest obok.
Tak tu właśnie pojawia się ten wątek. Chodzi o chłopaka. Nie byle jakiego, nie pierwszego zgarniętego spod biedry, ale tego przez którego wariuje. Dosłownie. Inaczej nie idzie tego nazwać. To jest jak sen. Jak jakieś wyimaginowane, wręcz niewyobrażalne przeżycie. Czemu tak jest? Za cholerę nie mam pojęcia. Chyba po prostu się zakochałam. Dobrze widzicie. Zakochałam. Chociaż nie. Nie mogę nazwać tego zakochaniem. To zbyt banalne. Ja po prostu go kocham. Czuję do niego pociąg. I to nie tylko psychiczny. Fizyczny także. Kiedy go widzę mam ochotę się na niego rzucić. Przytulić tak mocno jak nikogo innego. Ok, ok. Wiem. Zaczynam już fantazjować. Ale kiedy to jest silniejsze ode mnie. Jest w nim coś takiego, co nie pozwala mi funkcjonować normalnie. Chcę być dla niego i chcę, żeby on był dla mnie. Tylko dla mnie. Nigdy wcześniej nie zaangażowałam się aż tak bardzo jak teraz.
Kiedy nie ma go obok czuję się jak wrak. Jakbym straciła cząstkę siebie. Też tak macie? Jakbyście stracili sens życia. Wiem, że jest wiele podobnych uczuć. No, ale kurczę.
Najchętniej nie odstępowałabym go na krok. Tak by słyszeć bicie jego serca. A czemu? Bo moje bije obecnie tylko dla niego. Tylko. I wiem, że to się nie zmieni. Kocham go jak nikogo innego wcześniej. Wiem także, że i on mnie kocha. Pokazujemy to sobie na każdym kroku. Wreszcie czuję, że mam po co żyć. Że jestem dla kogoś ważna. Że ktoś chce marnować ze mną swój czas. Dzielić ze mną swój oddech. Pozwalać mi na to bym mogła bez najmniejszego zwątpienia zaufać. A z tym u mnie ciężko.
Szczerze? Mam nadzieję, że to ten 'jedyny'. Czemu? Bo czuję się przy nim tak jakbym znała go całe życie. Bezpiecznie. Swobodnie. I te motylki w brzuchu. No coś wspaniałego. A to jak całuje. Z jaką czułością. Uwielbiam to. Albo to z jaką delikatnością gładzi mnie po policzku i jak wtedy mięknę. Awwww..
Nie są to standardowe przemyślenia. Są to raczej stwierdzone fakty. Mogłabym pisać godzinami o tym jak sie czuję gdy jest obok. Ale spokojnie. Niektóre fakty wolę zostawić w tajemnicy."
środa, 1 listopada 2017
piątek, 27 października 2017
"przemyślenia psychopaty" odświerzenie poglądów
"Czym jest miłość? Już kiedyś zadawałam to pytanie, szukając na nie odpowiedzi. Dziś moje poglady na ten temat trochę się zmieniły. Otóż może nie aż tak diametralnie, ale jednak.
Czym jest miłość? To uczucie, które dosięgnie każdego z nas. Fakt, nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. Wielu ludzi sądzi, że ona nie istnieje "bo jeszcze jej nie znaleźli". Osobiście sądzę, że nie mają racji.
Miłości nie da się tak naprawdę wyjaśnić. Ma wiele definicji, wiele różnych koncepcji. Każdy kocha inaczej, każda jej forma jest inna. Są takie, które sprawiają nam ból i doprowadzają do łez. To przez nie nie chcemy otworzyć się na kolejną, twierdzimy iż ona to tylko wymysł. Ale to nie prawda. Są też takie, które sprawiają, że jesteśmy szczęśliwi, że chce nam się żyć. To właśnie taka miłość zasługuje na to miano. To, że się martwimy o kogoś, że nie widzimy po za tą osobą świata, że wręcz uwielbiamy być przy niej, jak i to, że kiedy jej nie ma ubolewamy w samotności, sprawia iż ta osoba staje się dla nas prawie jak tlen.
Każdy z nas pragnie kochać i być kochanym. A więc czym jest miłość? Czy jest to wzajemny pociąg do siebie? Czy miłość da się zmierzyć ilością pocałunków? Czy da się ją opisać?
Czasem zdarza się tak, że to 'coś' co jest między dwojgiem ludzi jest tak silne i tak prawdziwe, że nie da się po prostu wyrazić tego poprzez słowa. To, że dwoje ludzi się kocha widać już z daleka. Są oni po prostu szczęśliwi tym, że siebie mają. Cieszą się, że w śród tyłu ludzi na świecie znaleźli właśnie siebie. Uwielbiają przebywać razem i jak to bywa na świecie, nienawidzą się rozstawać.
De facto mogłabym tak filozofować cały czas. Tylko po co. Tyle ilu ludzi na świecie, tyle definicji miłości. Każda jest inna. Lecz wszystkie mają wspólny element.
Kochać to znaczy trwać przy sobie mimo wszystko. Nie ważne ile przeszkód życie rzuca nam pod nogi. Ważne by stawić im czoła razem.
"Pewnej nocy dwa nietoperze się spotkały i nagle 'Zing' już się w sobie zakochały. Wiedziały, że nie rozdzieli ich czas. Bo takie 'Zing' w życiu... zdarza się tylko raz."
A więc, czy istnieje poprawna odpowiedź na to pytanie?"
Czym jest miłość? To uczucie, które dosięgnie każdego z nas. Fakt, nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. Wielu ludzi sądzi, że ona nie istnieje "bo jeszcze jej nie znaleźli". Osobiście sądzę, że nie mają racji.
Miłości nie da się tak naprawdę wyjaśnić. Ma wiele definicji, wiele różnych koncepcji. Każdy kocha inaczej, każda jej forma jest inna. Są takie, które sprawiają nam ból i doprowadzają do łez. To przez nie nie chcemy otworzyć się na kolejną, twierdzimy iż ona to tylko wymysł. Ale to nie prawda. Są też takie, które sprawiają, że jesteśmy szczęśliwi, że chce nam się żyć. To właśnie taka miłość zasługuje na to miano. To, że się martwimy o kogoś, że nie widzimy po za tą osobą świata, że wręcz uwielbiamy być przy niej, jak i to, że kiedy jej nie ma ubolewamy w samotności, sprawia iż ta osoba staje się dla nas prawie jak tlen.
Każdy z nas pragnie kochać i być kochanym. A więc czym jest miłość? Czy jest to wzajemny pociąg do siebie? Czy miłość da się zmierzyć ilością pocałunków? Czy da się ją opisać?
Czasem zdarza się tak, że to 'coś' co jest między dwojgiem ludzi jest tak silne i tak prawdziwe, że nie da się po prostu wyrazić tego poprzez słowa. To, że dwoje ludzi się kocha widać już z daleka. Są oni po prostu szczęśliwi tym, że siebie mają. Cieszą się, że w śród tyłu ludzi na świecie znaleźli właśnie siebie. Uwielbiają przebywać razem i jak to bywa na świecie, nienawidzą się rozstawać.
De facto mogłabym tak filozofować cały czas. Tylko po co. Tyle ilu ludzi na świecie, tyle definicji miłości. Każda jest inna. Lecz wszystkie mają wspólny element.
Kochać to znaczy trwać przy sobie mimo wszystko. Nie ważne ile przeszkód życie rzuca nam pod nogi. Ważne by stawić im czoła razem.
"Pewnej nocy dwa nietoperze się spotkały i nagle 'Zing' już się w sobie zakochały. Wiedziały, że nie rozdzieli ich czas. Bo takie 'Zing' w życiu... zdarza się tylko raz."
A więc, czy istnieje poprawna odpowiedź na to pytanie?"
poniedziałek, 12 czerwca 2017
... z życia wzięte ... recenzuje
Trylogia, którą napisała Salla Simukka jest do ostatniego wersu pełna tajemnicy i trzymająca w napięciu.
Czytając można odnieść wrażenie, że pewne sytuacje, które przydażają się głównej bohaterce, można utożsamiać z naszym codziennym życiem. Opowieść przepełniona jest wątkami miłości, grozy, tajemnicy jak i pełna nieobliczalnych wydarzeń. To co się tam dzieje ciężko nazwać banalnym i przewidywalnym, gdyż akcja pełna jest zwrotów i nieoczekiwanych kulminacji. Przez wszystkie części czytelnik pragnie więcej. Opowieść pod koniec jednej części, trzyma w napięciu do kolejnej. Możnaby rzec, że czytając nie ma się ochoty odejść od książki. Zawarte w niej tzw. życiowe mądrości (Kocham Cię, łatwo powiedzieć, trudniej naprawdę poczuć. Ale ja to czuję. Oddycham tymi słowami i one stają się częścią mnie. Powiem je Tobie i wtedy staną się także częścią Ciebie.) przelane na życie codzienne, napewno zadziałałyby ze zdwojoną siłą.
pierwsza część ,,Czerwone jak krew" opowiada o dziewczynie, która przez przypadek wplątała się w sprawę zagrażającej życiu jej rówieśników, jak i później jej. Pierwsze słowa zapisane w książce pochodzą z jakże wszystkim znanej bajki ,,Królewna Śnieżka". Lummiki, bo tak nazywa się główna bohaterka, jest nastolatką, która raczej woli trzymać się zdala od ludzi. Niestety, kiedy odkrywa "krwawą" tajemnicę, zostaje wplątana w zdumiewającą zagatkę, którą musi rozwikłać na prośbę nowej koleżanki, która jest w to zamieszana od początku, także nieświadomie. Tytuł książki nawiązuje do krwisto czerwonych ust i jaskrawo czerwonej sukni, jaką musiała przydziać Lummiki na specjalny bal, by zrealizowac plan zdemaskowania człowieka, przez którego kochankę wszystko się zaczęło.
W części drugiej Lummiki wyjeżdża z rodzinnego miasta w celu odpoczynku. Jednakże i tu go nie zaznaje. Przez przypadek poznaje kobietę, która podaje się za jej przyrodnią siostrę. Ta wiadomość zwala ją z nóg. Poznaje także dziennikarza, który bada sprawę pewnej sekty. Jak się później okazuje jej 'siostra' także do niej należy. Przez niewyjaśnione 'zbiegi okoliczności', Lummiki popada w kłopoty. ,,Białe jak śnieg" przyobraża opis jakim posługiwali się członkowie sekty. Według nich człowiek musi mieć duszę białą jak śnieg, aby dostać się do nieba. W tej części Lummki dowiaduje sie o tajemnicy, skrywanej od bardzo wielu lat.
Ostatnia część ,,Czarne jak heban" to tak naprawdę rozwikłanie wszelkich pytań, jakie pozostawiła autorka w dwóch poprzednich częściach. To w niej dowiadujemy się najbardziej skrywanych uczuć bohaterki i poznajemy jej osobowość dogłębniej. Dowiadujemy się co tak naprawde przed nią ukrywano i co groziło jej za chęć poznania prawdy. Tutuł ostatniej części został przytoczony jako określenie użyte do opisu uczuć prześladowcy kierowanych przez niego w stronę Lummiki. Dzięki niemu jednakże bohaterka uzmysławia sobie swoje uczucia do niektórych, jak to się jej wydawało, bardzo bliskich jej osób.
Ta trylogia w pewnym sensie odbija się na czytelniku w sposób w jaki trudno to opisać. Wywiera na czytającym ogromne wrażenie. Z czystym i jakże przepełnionym fascynacją i podziwem sercem, polecam tę opowieść. Jestem pewna na milion procent, że gdy po nią sięgniecie, nie pożałujecie tego.
Pozdrawiam Mery :*
Czytając można odnieść wrażenie, że pewne sytuacje, które przydażają się głównej bohaterce, można utożsamiać z naszym codziennym życiem. Opowieść przepełniona jest wątkami miłości, grozy, tajemnicy jak i pełna nieobliczalnych wydarzeń. To co się tam dzieje ciężko nazwać banalnym i przewidywalnym, gdyż akcja pełna jest zwrotów i nieoczekiwanych kulminacji. Przez wszystkie części czytelnik pragnie więcej. Opowieść pod koniec jednej części, trzyma w napięciu do kolejnej. Możnaby rzec, że czytając nie ma się ochoty odejść od książki. Zawarte w niej tzw. życiowe mądrości (Kocham Cię, łatwo powiedzieć, trudniej naprawdę poczuć. Ale ja to czuję. Oddycham tymi słowami i one stają się częścią mnie. Powiem je Tobie i wtedy staną się także częścią Ciebie.) przelane na życie codzienne, napewno zadziałałyby ze zdwojoną siłą.
pierwsza część ,,Czerwone jak krew" opowiada o dziewczynie, która przez przypadek wplątała się w sprawę zagrażającej życiu jej rówieśników, jak i później jej. Pierwsze słowa zapisane w książce pochodzą z jakże wszystkim znanej bajki ,,Królewna Śnieżka". Lummiki, bo tak nazywa się główna bohaterka, jest nastolatką, która raczej woli trzymać się zdala od ludzi. Niestety, kiedy odkrywa "krwawą" tajemnicę, zostaje wplątana w zdumiewającą zagatkę, którą musi rozwikłać na prośbę nowej koleżanki, która jest w to zamieszana od początku, także nieświadomie. Tytuł książki nawiązuje do krwisto czerwonych ust i jaskrawo czerwonej sukni, jaką musiała przydziać Lummiki na specjalny bal, by zrealizowac plan zdemaskowania człowieka, przez którego kochankę wszystko się zaczęło.
W części drugiej Lummiki wyjeżdża z rodzinnego miasta w celu odpoczynku. Jednakże i tu go nie zaznaje. Przez przypadek poznaje kobietę, która podaje się za jej przyrodnią siostrę. Ta wiadomość zwala ją z nóg. Poznaje także dziennikarza, który bada sprawę pewnej sekty. Jak się później okazuje jej 'siostra' także do niej należy. Przez niewyjaśnione 'zbiegi okoliczności', Lummiki popada w kłopoty. ,,Białe jak śnieg" przyobraża opis jakim posługiwali się członkowie sekty. Według nich człowiek musi mieć duszę białą jak śnieg, aby dostać się do nieba. W tej części Lummki dowiaduje sie o tajemnicy, skrywanej od bardzo wielu lat.
Ostatnia część ,,Czarne jak heban" to tak naprawdę rozwikłanie wszelkich pytań, jakie pozostawiła autorka w dwóch poprzednich częściach. To w niej dowiadujemy się najbardziej skrywanych uczuć bohaterki i poznajemy jej osobowość dogłębniej. Dowiadujemy się co tak naprawde przed nią ukrywano i co groziło jej za chęć poznania prawdy. Tutuł ostatniej części został przytoczony jako określenie użyte do opisu uczuć prześladowcy kierowanych przez niego w stronę Lummiki. Dzięki niemu jednakże bohaterka uzmysławia sobie swoje uczucia do niektórych, jak to się jej wydawało, bardzo bliskich jej osób.
Ta trylogia w pewnym sensie odbija się na czytelniku w sposób w jaki trudno to opisać. Wywiera na czytającym ogromne wrażenie. Z czystym i jakże przepełnionym fascynacją i podziwem sercem, polecam tę opowieść. Jestem pewna na milion procent, że gdy po nią sięgniecie, nie pożałujecie tego.
Pozdrawiam Mery :*
poniedziałek, 1 maja 2017
... z życia wzięte ...
... i tak trwa w tym wszystkim.. znosi trudu codziennego świata, na przekór wszystkiemu i wszystkim stara się zachować równowagę. Jest ciężko. To co wydaje się jej takie oczywiste i na pozór tak banalne, w rzeczywistości takie nie jest. Niekiedy łatwo się w tym haosie zatracić, utknąć. Nad każdym bowiem wisi inne fatum. Nikt go nie zna. Nie przewodzi dokładnie. Ale ona zdaję się z tym walczyć, przezwyciężać to co jej sprawia trud. Próbuje walczyć z tym. Nie, nie ucieka się do używek wszelkiego rodzaju czy nawet śmierci. Uważa to za skrajną głupotę i nic po za tym. Ona woli coś, co w dzisiejszych czasach uchodzi za eksponat muzealny dla tych wszystkich ludzi, zapatrzonych ciągle w telefony. Bierze do ręki coś co przetrwało tysiące lat i dla niej od pewnego czasu jest ogromnie ważne. Ona czyta. Otwiera książkę i pochłania ją ona nieodwracalnie do ostatniego słowa. Do końca jest w nią zaangarzowana diametralnie. To ją uspokaja, pobudza jej wyobraźnię i kształci jej umysł. Dzięki temu wie znacznie więcej i ma rozszerzony zakres manewracji pomiędzy jednym tytułem, a drugim. To nie prawda, że książki to strata czasu. Dla niej każda sekunda podczas jej czytania to wyostrzanie emocji towarzyszących czytaniu, zagłębianiu się w fabułę i akcję. Zdaża się, że apogeum całej historii jest tak intrygujące i przenikliwe, że odczuwane emocje sięgają zenitu jeszcze bardziej. Wyczytane w niektórych książkach sytuację okazują się czasem jak wyjęte z jej życia. To z tych właśnie słów zawartych na papierowych kartkach czerpie chęć i siłę do codziennego funkcjonowania jak najlepiej. Dzięki nim radzi sobie w tym psychopatycznym świecie i nieobliczalnej rzeczywistości. Być może pomaga jej w tym to, że ma przy sobie osoby które kocha. Z książek zaś uczy się też co robić aby były z nią jak najdłużej. Nie ukrywajmy, czytając znajdujemy sposób na życie. Sposób na to by żyć ...
wtorek, 21 marca 2017
"przemyślenia psychopaty"
"Co mamy robić kiedy nasz umysł myśli jedno, a nasze ciało skłania do drugiego? No bo gdyby się tak zastanowić odpowiedź wcale nie jest taka oczywista jak się wydaje.
Dlatego uciekamy się do marzeń. W nadziei, że pozwoli je nam osiągnąć. Niekiedy udaje się to z łatwością, innym razem wymaga ogromnego trudu.
Ćwiczymy silną wolę, staramy się nad tym panować. To trudne, czasem nawet bardzo.
Małą dziewczynkę, która biega po lesie szukając wróżek nazwalibyście uroczą, dlaczego więc ludzi znacznie starszych, którzy też ich szukają nazywacie dziwakami? Nie wszyscy radzą sobie z tym czego chce ich umysł, a czego serce. Zdaje się, że to takie oczywiste, ale nie. Nie można się niekiedy przed tym uchronić. Co zatem robić? Cóż. Nie wiem. Z własnych doświadczeń wiem iż marzenia są często tym czego pragnie nasze serce, ale boi się do tego przyznać.
Nie ukrywając, to iż możemy marzyć jest piękne.
Na prawdę nie wiem co tu napisać. Ciężko jest ukazać coś co dla każdej osoby ma inne wartości. I co teraz?
Robimy jedno, myślimy drugie, a czujemy trzecie. Chyba trzeba się z tym pogodzić. Nigdy nie uda nam się wszystkiego pogodzić. Nawet jeśli będzie się nam tak wydawać, nie oznacza to iż tak jest."
Dlatego uciekamy się do marzeń. W nadziei, że pozwoli je nam osiągnąć. Niekiedy udaje się to z łatwością, innym razem wymaga ogromnego trudu.
Ćwiczymy silną wolę, staramy się nad tym panować. To trudne, czasem nawet bardzo.
Małą dziewczynkę, która biega po lesie szukając wróżek nazwalibyście uroczą, dlaczego więc ludzi znacznie starszych, którzy też ich szukają nazywacie dziwakami? Nie wszyscy radzą sobie z tym czego chce ich umysł, a czego serce. Zdaje się, że to takie oczywiste, ale nie. Nie można się niekiedy przed tym uchronić. Co zatem robić? Cóż. Nie wiem. Z własnych doświadczeń wiem iż marzenia są często tym czego pragnie nasze serce, ale boi się do tego przyznać.
Nie ukrywając, to iż możemy marzyć jest piękne.
Na prawdę nie wiem co tu napisać. Ciężko jest ukazać coś co dla każdej osoby ma inne wartości. I co teraz?
Robimy jedno, myślimy drugie, a czujemy trzecie. Chyba trzeba się z tym pogodzić. Nigdy nie uda nam się wszystkiego pogodzić. Nawet jeśli będzie się nam tak wydawać, nie oznacza to iż tak jest."
środa, 25 stycznia 2017
... z życia wzięte ...
... to była sobota. Wstała wcześnie rano i zaczęła sprzątać. Upiekła nawet specjalnie szarlotkę - kochał ją. Już od południa nie mogła się doczekać. Im bliżej danej godziny tym serce biło jej coraz mocniej, stres górował nad opanowaniem, a radość nad strachem. Epatrywała się co rusz w okno by sprawdzić czy to już, czy to ta chwila.
Wreszcie, przyjechał. Była tak zdenerwowana iż chciała schować się gdzieś. Jej tata poszedł otworzyć drzwi. Stanął w nich on. Nie mogła w to uwierzyć. Spotkali się pierwszy raz po tak długim czasie znajomości. Cały strach ją opuścił. Przytulia się do niego na przywitanie. Był od niej wyższy, a jego błękitne oczy tak cudnie odbijały światło. Zaprosiła go dalej do domu. Wszedł, jeszcze raz stanął z nią twarzą w twarz i wręczył jej różę. Nie byle jaką, a pąsową. To jej ulubiony kolor róż, zdziwiła się iż pamiętał o takim szczególe, zwłaszcza, że o tej porze roku ciężko o taki kolor.
Początkowo czuli się trochę niezręcznie, wiadomo, widzieli się po raz pierwszy, to nic dziwnego. Z czasem atmosfera zaczęła się rozluźniać. Zaczęli śmiać się, żartować, ciągle patrząc sobie w oczy. To było niezwykłe, że tyle mają sobie do powiedzenia, pomimo wielogodzinnych rozmów codziennie.
Zabrała go na spacer by pokazać mu okolicę. Praktycznie calutki czas nie mogli powstrzymać się od uśmiechu - normalnie wariaci.
Na dworzu było ślisko, prawie nie było śniegu, sam lód. Na niebie powoli pojawiały się gwiazdy. Nie było mrozu, w sumie było nawet ciepło. Czasem zawiał lekki wiatr, który rozganiał jej włosy. Nie mógł się na nią napatrzeć. Usiedli na placu zabaw, powygłupiali się na o statkach śniegu, po czym postanowili wracać. Było dość późno.
Po powrocie usiedli na łóżku, przytulił ją. Od razu się uspokoiła. Siedzieli tak dłuższą chwilę, po czym postanowili pograć w jakąś grę. Grali tak prawie do rana.
Tak minął dzień pierwszy, nie mogli uwierzyć iż na prawdę się spotkali.
Wstali wcześnie, zjedli śniadanie, ogarnęli się i postanowili dokończyć grę. Po tym jak już się im znudziła wpadli na lepszy pomysł. Postanowili się pomalować. Umalowała go w krwisto-czerwoną szminkę, on ją w aksamitny róż. No i w tym momencie przypomniał im się ich dług. Ponieważ za każdym razem kiedy coś się stało obiecywali sobie całusa. Przez tak długi czas nazbierała się ich znaczna ilość.
Stało się. Pocałowali się. Jej serce biło jak szalone, nie mogła złapać tchu..
Kilka godzin później postanowili obejrzeć film. Wraz z jej rodzicami usiedli na kanapie. Złapał ją za rękę, a ona wtuliła się w jego ramię. Co jakiś czas spoglądali sobie w oczy. Było już późno, po filmie poszli do drugiego pokoju.
Usiedli na łóżku, przytulił ją, zaczęli rozmawiać. Dowiedziała się dlaczego tak się zachowywał ostatnio. To co jej powiedział było słodkie i zarazem kłopotliwe. Cała ta sytuacja taka była.. Ona już kogoś miała, co nie znaczy, że zrobiła to celowo. Osoba z którą była, od dłuższego czasu olewała jej uczucia. Pod wpływem chwili, znów go pocałowała. Znów jej serce biło jak oszalałe. Nie mogła złapać tchu. Późno w nocy postanowili, że dziś będą spać razem. Przytulił ją do siebie. Powiedział, że teraz już nigdy jej nie puści i zasnęli. To było dla niej coś nowego. Czuła, że ktoś chce aby była szczęśliwa. Dawno się tak nie czuła.
Musieli wstać wcześnie rano, żeby zdążyć na autobus. Szybko się wyszykowali i ruszyli na przystanek. Było zimniej niż dzień wcześniej. Nogi zamarzały im w butach. Przyjechał autobus. Musieli się pożegnać. Nie chciała tego no, ale cóż tak bywa. Objął ją, pocałował i wsiadł do autobusu. Kiedy odjeżdżał powoli zaczynała za nim tęsknić. Po czym wróciła do domu ...
Wreszcie, przyjechał. Była tak zdenerwowana iż chciała schować się gdzieś. Jej tata poszedł otworzyć drzwi. Stanął w nich on. Nie mogła w to uwierzyć. Spotkali się pierwszy raz po tak długim czasie znajomości. Cały strach ją opuścił. Przytulia się do niego na przywitanie. Był od niej wyższy, a jego błękitne oczy tak cudnie odbijały światło. Zaprosiła go dalej do domu. Wszedł, jeszcze raz stanął z nią twarzą w twarz i wręczył jej różę. Nie byle jaką, a pąsową. To jej ulubiony kolor róż, zdziwiła się iż pamiętał o takim szczególe, zwłaszcza, że o tej porze roku ciężko o taki kolor.
Początkowo czuli się trochę niezręcznie, wiadomo, widzieli się po raz pierwszy, to nic dziwnego. Z czasem atmosfera zaczęła się rozluźniać. Zaczęli śmiać się, żartować, ciągle patrząc sobie w oczy. To było niezwykłe, że tyle mają sobie do powiedzenia, pomimo wielogodzinnych rozmów codziennie.
Zabrała go na spacer by pokazać mu okolicę. Praktycznie calutki czas nie mogli powstrzymać się od uśmiechu - normalnie wariaci.
Na dworzu było ślisko, prawie nie było śniegu, sam lód. Na niebie powoli pojawiały się gwiazdy. Nie było mrozu, w sumie było nawet ciepło. Czasem zawiał lekki wiatr, który rozganiał jej włosy. Nie mógł się na nią napatrzeć. Usiedli na placu zabaw, powygłupiali się na o statkach śniegu, po czym postanowili wracać. Było dość późno.
Po powrocie usiedli na łóżku, przytulił ją. Od razu się uspokoiła. Siedzieli tak dłuższą chwilę, po czym postanowili pograć w jakąś grę. Grali tak prawie do rana.
Tak minął dzień pierwszy, nie mogli uwierzyć iż na prawdę się spotkali.
Wstali wcześnie, zjedli śniadanie, ogarnęli się i postanowili dokończyć grę. Po tym jak już się im znudziła wpadli na lepszy pomysł. Postanowili się pomalować. Umalowała go w krwisto-czerwoną szminkę, on ją w aksamitny róż. No i w tym momencie przypomniał im się ich dług. Ponieważ za każdym razem kiedy coś się stało obiecywali sobie całusa. Przez tak długi czas nazbierała się ich znaczna ilość.
Stało się. Pocałowali się. Jej serce biło jak szalone, nie mogła złapać tchu..
Kilka godzin później postanowili obejrzeć film. Wraz z jej rodzicami usiedli na kanapie. Złapał ją za rękę, a ona wtuliła się w jego ramię. Co jakiś czas spoglądali sobie w oczy. Było już późno, po filmie poszli do drugiego pokoju.
Usiedli na łóżku, przytulił ją, zaczęli rozmawiać. Dowiedziała się dlaczego tak się zachowywał ostatnio. To co jej powiedział było słodkie i zarazem kłopotliwe. Cała ta sytuacja taka była.. Ona już kogoś miała, co nie znaczy, że zrobiła to celowo. Osoba z którą była, od dłuższego czasu olewała jej uczucia. Pod wpływem chwili, znów go pocałowała. Znów jej serce biło jak oszalałe. Nie mogła złapać tchu. Późno w nocy postanowili, że dziś będą spać razem. Przytulił ją do siebie. Powiedział, że teraz już nigdy jej nie puści i zasnęli. To było dla niej coś nowego. Czuła, że ktoś chce aby była szczęśliwa. Dawno się tak nie czuła.
Musieli wstać wcześnie rano, żeby zdążyć na autobus. Szybko się wyszykowali i ruszyli na przystanek. Było zimniej niż dzień wcześniej. Nogi zamarzały im w butach. Przyjechał autobus. Musieli się pożegnać. Nie chciała tego no, ale cóż tak bywa. Objął ją, pocałował i wsiadł do autobusu. Kiedy odjeżdżał powoli zaczynała za nim tęsknić. Po czym wróciła do domu ...
poniedziałek, 16 stycznia 2017
"przemyślenia psychopaty"
"jak dokonać czegoś na pozór tak łatwego, a w rzeczywistości tak strasznie wymagającego? Jak przełamać strach przed odrzuceniem i uwolnić skrywane w najgłębszych zakątkach te najprawdziwsze uczucia? To przecież wydaje się takie łatwe i proste, dlaczego niektórym przychodzi to o wiele trudniej? Czy wiąże się to z tym iż kiedyś za uwolnienie ich zostali złamani, odepchnięci? Dlaczego tak jest? Chcesz pokazać co czujesz, ale nie wiesz jak, nie potrafisz się oderwać od ziemi i dać ponieść, niekiedy krzywdząc przy tym osobę która na to nie zasłużyła. Ze wszystkich sił starasz się pokazać, że Ci zależy, że kochasz bądź pragniesz uszczęśliwić tą osobę, ale jest haczyk. Nie potrafisz i już, próbujesz bez powodzenia, krzywdząc siebie i ją. Nie chcesz tego lecz brakuje Ci już pomysłów. Chcesz tylko, żeby ta osoba była szczęśliwa. Zmieniasz się specjalnie dla niej i co.. Czasem jest już za późno. Próbujesz to naprawiać, starasz się jak nigdy. Ale cóż, czy nie łatwiej dać spokój? Otóż.. Nie. Wiesz, że dasz radę, że poradzisz sobie, potrzebujesz tylko czasu i wsparcia. Na prawdę na okazywanie jakich kolwiek uczuć ma wpływ to co przeżyliśmy. Nasze doświadczenia są napędem jak i hamulcem. Te lepsze powodują, że wiemy iż da się, za to te gorsze ograniczają nas, czasem często z nich 'wyrosnąć'. Wtedy nie wiemy jak mamy postąpić. Jak sobie z tym radzić? Czy jest przepis, wzór na to by nie bać się okazywania uczuć? Nie mam pojęcia. Znając uczucia drugiej osoby jest zapewne o wiele łatwiej okazać jej te nasze. Co zatem powinniśmy robić? Ze wszystkich sił pokazywać, że się staramy. To zawsze jakiś postęp."
Subskrybuj:
Posty (Atom)