... to była sobota. Wstała wcześnie rano i zaczęła sprzątać. Upiekła nawet specjalnie szarlotkę - kochał ją. Już od południa nie mogła się doczekać. Im bliżej danej godziny tym serce biło jej coraz mocniej, stres górował nad opanowaniem, a radość nad strachem. Epatrywała się co rusz w okno by sprawdzić czy to już, czy to ta chwila.
Wreszcie, przyjechał. Była tak zdenerwowana iż chciała schować się gdzieś. Jej tata poszedł otworzyć drzwi. Stanął w nich on. Nie mogła w to uwierzyć. Spotkali się pierwszy raz po tak długim czasie znajomości. Cały strach ją opuścił. Przytulia się do niego na przywitanie. Był od niej wyższy, a jego błękitne oczy tak cudnie odbijały światło. Zaprosiła go dalej do domu. Wszedł, jeszcze raz stanął z nią twarzą w twarz i wręczył jej różę. Nie byle jaką, a pąsową. To jej ulubiony kolor róż, zdziwiła się iż pamiętał o takim szczególe, zwłaszcza, że o tej porze roku ciężko o taki kolor.
Początkowo czuli się trochę niezręcznie, wiadomo, widzieli się po raz pierwszy, to nic dziwnego. Z czasem atmosfera zaczęła się rozluźniać. Zaczęli śmiać się, żartować, ciągle patrząc sobie w oczy. To było niezwykłe, że tyle mają sobie do powiedzenia, pomimo wielogodzinnych rozmów codziennie.
Zabrała go na spacer by pokazać mu okolicę. Praktycznie calutki czas nie mogli powstrzymać się od uśmiechu - normalnie wariaci.
Na dworzu było ślisko, prawie nie było śniegu, sam lód. Na niebie powoli pojawiały się gwiazdy. Nie było mrozu, w sumie było nawet ciepło. Czasem zawiał lekki wiatr, który rozganiał jej włosy. Nie mógł się na nią napatrzeć. Usiedli na placu zabaw, powygłupiali się na o statkach śniegu, po czym postanowili wracać. Było dość późno.
Po powrocie usiedli na łóżku, przytulił ją. Od razu się uspokoiła. Siedzieli tak dłuższą chwilę, po czym postanowili pograć w jakąś grę. Grali tak prawie do rana.
Tak minął dzień pierwszy, nie mogli uwierzyć iż na prawdę się spotkali.
Wstali wcześnie, zjedli śniadanie, ogarnęli się i postanowili dokończyć grę. Po tym jak już się im znudziła wpadli na lepszy pomysł. Postanowili się pomalować. Umalowała go w krwisto-czerwoną szminkę, on ją w aksamitny róż. No i w tym momencie przypomniał im się ich dług. Ponieważ za każdym razem kiedy coś się stało obiecywali sobie całusa. Przez tak długi czas nazbierała się ich znaczna ilość.
Stało się. Pocałowali się. Jej serce biło jak szalone, nie mogła złapać tchu..
Kilka godzin później postanowili obejrzeć film. Wraz z jej rodzicami usiedli na kanapie. Złapał ją za rękę, a ona wtuliła się w jego ramię. Co jakiś czas spoglądali sobie w oczy. Było już późno, po filmie poszli do drugiego pokoju.
Usiedli na łóżku, przytulił ją, zaczęli rozmawiać. Dowiedziała się dlaczego tak się zachowywał ostatnio. To co jej powiedział było słodkie i zarazem kłopotliwe. Cała ta sytuacja taka była.. Ona już kogoś miała, co nie znaczy, że zrobiła to celowo. Osoba z którą była, od dłuższego czasu olewała jej uczucia. Pod wpływem chwili, znów go pocałowała. Znów jej serce biło jak oszalałe. Nie mogła złapać tchu. Późno w nocy postanowili, że dziś będą spać razem. Przytulił ją do siebie. Powiedział, że teraz już nigdy jej nie puści i zasnęli. To było dla niej coś nowego. Czuła, że ktoś chce aby była szczęśliwa. Dawno się tak nie czuła.
Musieli wstać wcześnie rano, żeby zdążyć na autobus. Szybko się wyszykowali i ruszyli na przystanek. Było zimniej niż dzień wcześniej. Nogi zamarzały im w butach. Przyjechał autobus. Musieli się pożegnać. Nie chciała tego no, ale cóż tak bywa. Objął ją, pocałował i wsiadł do autobusu. Kiedy odjeżdżał powoli zaczynała za nim tęsknić. Po czym wróciła do domu ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz