*pomysl by Kfadratowa
ZNAK ZAPYTANIA
Sindy powraca do rodzinnego miejsca, lecz tym razem starsza, dojrzalsza i pewniejsza siebie. Czy przeszłość kolejny raz wygra? To, co wydaje się pewne...wcale takie nie jest w rzeczywistości. Komu można ufać, kto wyciągnął wnioski po popełnionych błędach?
Po paru latach Sindy wraca do swojgo rodzinnego domu. Odswierza stare przyjaznie, odwiedza ulubione sklepiki i przyglada sie miejscom ,ktore przed laty tak kochala. Nie zapomniala lecz o tamtym wieczorze, ktory zmienil jej zycie ... na lepsze. Teraz nie patrzy juz na swiat przez rozowe okulary, ale spostrzega w nim to czego niegdys nie widziala. Zaczela interesowac sie duchami i tym podobnymi stworami...
Rozpakowala walizki, ubrala swoje kolorowe trampki, czarna skorzana kurtke i wyszla z domu. Po drodze do kawiarni spotyka swoja najlepsza przyjaciolke Cate.
- Hej kochana, tak sie za toba stesknilam, co u ciebie slychac?
- O heeej! Ja za toba tez i to strasznie, u mnie po staremu ,czasem troche lepiej, czasem troche gorzej, a u ciebie?
- Poznalam fajnego chlopaka, zdalam mature i po za tym to wszystko dobrze.
- Uuu kto to taki?
- A nie znasz... - i mrugnela do przyjaciolki
- Oj Sindy.. no powiedz.
- No dobrze.
- No to mow, szybko!
- Ethan.
- Ooo jak slodko, kiedy go poznam?
- Mozliwe, ze juz w krotce.
- Ciesze sie.
Cate wziela Sindy pod reke i razem ruszyly do kawiarenki za rogiem. Usiadly przy stoliku kolo barierki po ktorej drugiej stronie plynal strumyk. Ludzie wygladali na zabieganych i wiecznie zajetych sprawami, ktore na pozur nie maja sensu. Dziewczyny zamowily sobie kawe, sernik i zaczely rozmawiac o tym, co wydarzylo sie kiedy sie nie widzialy. Podczas rozmowy obie wpadly na pomysl, zeby podczas weekendu udac sie do tamtego domu i jeszcze raz zorientowac sie, co tak naprawde tam zaszlo.
Wrocily do domow spakowaly pare potrzebnych rzeczy i ruszyly w droge. Mijaly kolejno dom za domem, las za lasem, az w koncu dotarly do celu. Od dawna nikt juz nie przyjezdzal nad to jezioro, poniewaz ktos nie umyslnie je zanieczyscil odpadami niewiadomego pochodzenia. Podeszly pod drzwi domu ,ktore kiedys otworzyla im staruszka i poczuly ciarki na plecach. Kiedy Cate chciala otworzyc drzwi one zaskrzypialy i same uchylily sie do srodka. Wpewnym momencie obie dziewczyny weszly do srodka trzymajac sie za rece, zeby sie nie zgubic. Podloga skrzypiala, w scianach byly dziory, a okna byly zabite deskami. Firany i meble zjadaly mole i termity. Zyrandole ledwo trzymaly sie pod sufitem, a po podlodze biegaly szczury. Wiekszosc pomieszczen byla zamknieta na klucz lub wogule ukryta. Pajeczyny byly tak geste, ze moznaby je kroic nozem. Sindy ,zeby rozluznic atmosfere zazartowala, ze kiedy znajda jakiegos trupa przebierze go za baletnice i zabierze do domu. Dziewczyny zaczely sie smiac, atmosfera od razu sie rozluznila, kiedy nagle uslyszaly halas dobiegajacy z pietra.
- Co to?
- Nie wiem... moze to tylko szczury...
- Moze...
Znowu uslyszaly ten sam halas tylko, ze tym razem o wiele glosniejszy. Po krotkim zawachaniu sie postanowily, ze pojda sprawdzic co to bylo. Chwycily sie mocniej pod reke i zaczely wchodzic po stromych schodach. Krok za krokiem, az weszly na gore. Przed nimi byl wielki, dlugi korytarz zawierajacy wiele drzwi, ktore prowadzily do pomieszczen, za ktorymi byly nastepne i nastepne, i nastepne... istny labirynt. O dziwo w niektorych mrugalo jeszcze swiatlo. Idac korytarzem dziewczyny czuly na sobie czyjs oddech i wyczowaly czyjas obecnosc. Czoly sie coraz bardziej nie swojo i byly coraz bardziej przerazone...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz